Polityka - 25.03.2020

(Barré) #1

choćby czasowej, wymiany sprzętu między
szpitalami. Chorym na COVID-19 urzą-
dzenia z niższej półki życia nie uratują,
one sobie z koronawirusem nie poradzą.


ABSURD DRUGI: INFORMACJA. Nie-
stety, szpitale mają różnych właścicieli
i o wymianie sprzętu raczej nie ma mowy.
Zapewne dlatego pacjentów zakażonych,
jak długo się da, kieruje się teraz do pla-
cówek z oddziałami intensywnej terapii
doskonale wyposażonymi także w respi-
ratory. Jednocześnie szpitale wieloprofi-
lowe zamienia się w jednoimienne, tylko
do walki z epidemią.
Zdaniem doktora Wiktora Sułkowskie-
go, specjalisty anestezjologii i intensywnej
terapii, respiratorów zdolnych do walki
z COVID-19 jest w kraju nie więcej jak
2,5–3 tys. Nie wiemy, ile jest jeszcze wol-
nych. Monitorują to wojewodowie, in-
formacji się nie podaje, żeby nie podsy-
cać paniki.
Włosi dla 25 tys. zakażonych mie-
li tylko 1672 respiratory. Wtedy zaczęła
się selekcja, kto będzie z nich korzystał.
Prof. Fedorowski uważa, że taki sprzęt nie
jest niezbędny dla wszystkich zakażonych
wirusem. Sytuacja będzie opanowana,
gdy zapewni się go 6 procentom chorych
na COVID-19. Anestezjolodzy byliby jed-
nak spokojniejsi, gdyby najwyższej klasy
sprzętu do oddychania wystarczało dla
10 proc. chorych.


ABSURD TRZECI: PIENIĄDZE. NFZ
podzielił pacjentów z niewydolnością
oddechową, wymagających tzw. me-
chanicznej wentylacji, na lepszych
i gorszych. Nie zawsze różnią się sta-
nem zdrowia. – Ci lepsi leżą na oddzia-
łach intensywnej terapii, którym za dobę


NFZ płaci od 3 do nawet 7 tys. zł. Lecze-
nie na OIOM jest niezwykle kosztowne


  • tłumaczy dr Sułkowski. Tam ratuje
    się ludzkie życie, więc nie obowiązują
    limity przyjęć, fundusz płaci za każdego
    pacjenta.
    Część z tych pacjentów, np. cierpią-
    cy nzewlekłą obturacyjną chorobę a pr
    płuc (POChP), nie musi, a nawet nie po-
    winna zajmować miejsc na intensywnej
    terapii. Do utrzymania ich w stanie sta-
    bilnym wystarczyłby mniej skompliko-
    wany sprzęt, wielu mogłoby przebywać
    w zakładach opieki leczniczej (o czym
    wspominał dr Kosikowski z Puław) albo
    nawet w domu, gdyby mieli zapewnio-
    ne respiratory (te prostsze) oraz opiekę
    odwiedzającego ich raz w tygodniu ane-
    stezjologa i dwa razy pielęgniarki. Wte-
    dy NFZ zapłaciłby za nich kilkadziesiąt
    razy mniej, około 4 tys. zł miesięcznie.
    W wielu przypadkach chorzy nie po-
    trzebują bowiem wentylacji inwazyjnej
    (czyli wprowadzonej do tchawicy rurki
    tracheotomijnej), gdyż wystarcza maska
    nałożona na nos i usta. Na intensywnej
    terapii zwolni łoby się wiele miejsc. Dla-
    czego więc tak się nie dzieje?
    Chorych na POChP, uznawaną
    za chorobę cywilizacyjną, szybko przy-
    bywa, zwłaszcza w Polsce. Przyczyną
    jest powiększające się zanieczyszcze-
    nie powietrza, ale także to, że żyje-
    my dłużej. Według Ogólnopolskiego
    Związku Świadczeniodawców Wenty-
    lacji Mechanicznej prawie trzy czwar-
    te chorych w Europie i ponad połowa
    w USA na początku nie ma świadomo-
    ści choroby, która późno zdiagnozowa-
    na może skrócić życie nawet o 15 lat.
    POChP prowadzi do nieodwracalnego
    zniszczenia płuc, uniemożliwiającego


na ostatnim etapie oddychanie. Z każ-
dym rokiem liczba takich chorych ro-
śnie. Obecnie w Polsce zdiagnozowa-
nych jest już 9 tys. osób.
Tego faktu NFZ nie przyjmuje jednak
do wiadomości. Na domową opiekę pod
respiratorem obowiązują limity, które
nie są powiększane. Co więcej, od 2016 r.
wyceny za zapewnienie oddychania pa-
cjentom były już dwukrotnie obniżane,
chociaż koszty rosną, a świadczenio-
dawcy kupują respiratory za prywatne
pieniądze. Dla 1750 osób niezdolnych
do samodzielnego oddychania i wyma-
gających respiratora w ogóle brakuje
finansowania. Członkom Ogólnopol-
skiego Związku Świadczeniodawców
Wentylacji Mechanicznej, a to głównie
firmy prywatne, NFZ winien jest z tego
tytułu prawie 80 mln zł! Za tzw. nadwy-
konania nie płaci bowiem albo wcale,
albo od 40 do 80 proc. W każdym regio-
nie inaczej.

Szpitale publiczne zadłużają się
na potęgę. Firmy prywatne takiej moż-
liwości nie mają, mogą tylko splajtować.
Wyjściem pośrednim jest nieudzielanie
pomocy pacjentom kwalifikującym się
do pomocy domowej, za których NFZ nie
chce zapłacić około 4 tys. zł miesięcz-
nie. Więc koło się zamyka: tacy pacjenci
w rozpaczy udają się do szpitala, gdzie są
kładzeni na oddział intensywnej terapii,
na którym kosztują nawet 7 tys. zł dzien-
nie, gdyż oddychają dzięki sprzętowi
najwyższej jakości. POChP jest chorobą
przewlekłą, pacjenci pod respiratorem
pozostają miesiącami, sami już nie będą
w stanie złapać oddechu. Koszty rosną
lawinowo, ale absurdy okazują się nie
do usunięcia.
O tym, że w Polsce może zabraknąć
respiratorów dla chorych na COVID-19,
pierwsi alarmowali świadczeniodawcy
wentylacji mechanicznej, jeszcze zanim
koronawirus dotarł do Polski. Już wtedy
dr Robert Suchanke, prezes organizacji,
apelował, by pacjentów podłączonych
do respiratorów najwyższej jakości,
których stan zdrowia tego nie wymaga,
kierować do pomocy domowej. Nikt go
nie słuchał.
Dziś Suchanke już nie mówi o respi-
ratorach, rząd nareszcie sam dostrzegł
problem. – Jak w końcu uda się je kupić,
to może się okazać, że nie ma ich kto ob-
sługiwać. Wprawdzie, żeby załatać braki
kadrowe, minister zdrowia nadaje upraw-
nienia, jakie mają lekarze specjaliści, także
rezydentom, ale profesjonalnych kombine-
zonów oraz masek przeciwwirusowych na-
wet dla personelu na oddziałach dla zaka-
żonych brakuje coraz bardziej – ostrzega.
System traci oddech. n

© ZUMA PRESS/FORUM
Free download pdf