ludzie style
z krzywą zachorowań. Interaktywna gra „Call of Duty: Wa-
rzone” od Activision Blizzard miała premierę ledwie 10 marca,
a już w pierwsze cztery dni zagrało w nią 15 mln osób. Tylko
15 marca na najpopularniejszej platformie dystrybucji cyfro-
wej Steam zalogowało się rekordowe 20 mln graczy ze świata
w tym samym czasie. Jak donosił „Bloomberg”, we Włoszech
obawiano się, że łącza tego wirtualnego wzmożenia nie zniosą
- w lutym Włochów było na Steamie więcej niż Amerykanów.
Obłożenie jest duże, a strumienie danych szerokie. Serwe-
ry już są obciążone ponad miarę. Usługa Microsoft Teams,
popularna i wśród uczniów, i wśród pracowników, 16 marca
padła na dwie godziny pod szturmem internautów w kwaran-
tannie. Sieć zatem też się musi adaptować do sytuacji. Net-
flix i YouTube mają na jakiś czas obniżyć jakość emisji swych
materiałów, żeby internet odczuwalnie nie zwolnił. Apelowali
o to zresztą także unijni urzędnicy. Eksperci m.in. z European
Telecommunications Network Operators Association zapew-
niają wprawdzie, że sieć wytrzyma, ale nie brak głosów scep-
tycznych. Dr Josephine Wolff z Tufts University w felietonie
dla „New York Timesa” pisze wręcz, że niewydolny i niegotowy
na koronawirusa jest tak samo system ochrony zdrowia, jak
i internet. I zwraca uwagę, że wystawiamy się właśnie na hake-
rów, ładując do sieci masę poufnych korporacyjnych danych.
Zwłaszcza że wiele rozwiązań wdraża się teraz pospiesznie.
A to dopiero początkowy etap pandemii dla wielu rejonów
świata, np. Stanów Zjednoczonych. Chcąc zachować pozory
normalności, rytmu dnia i pracy sprzed kryzysu, z sieci bę-
dorzystaćziemy k zapewne jeszcze intensywniej.
NUTY na nudy
Internet już jakoś kompensuje brak czy niedobór życia to-
warzyskiego – tradycyjne wino z przyjaciółmi dziś wypija się
przy Skypie. Korporacje i redakcje prowadzą telekonferencje
zamiast tradycyjnych zebrań i kolegiów. Różnie to wychodzi,
uczymy się. Widać też pewne rozluźnienie obyczajów. Na por-
talu LinkedIn – zwraca uwagę Radek Zaleski z firmy Netguru
- zwykle „poważnym i profesjonalnym”, teraz pojawiają się
nowe, mniej formalne zdjęcia z miejsc pracy: domowe biur-
ka i pielesze. – Dzieci wchodzą na wideorozmowy z ważnymi
klientami i wszystkim to pasuje, nikt nie jest zdziwiony – zauwa-
ża Zaleski. – Ludzie pięknie się organizują. Dziś rano w naszej
firmie ktoś zorganizował sesję rozciągania się przed pracą. Inni
umawiają się na wspólne planszówki. Albo jedzą razem obiad
przed ekranem. Więcej mówią o swoim życiu prywatnym, o pro-
blemach z motywacją. Martwią się o zdrowie i przyjaciół, boją
o przyszłość. Przedtem tego nie obserwowałem.
Co prawda – dodaje Zaleski – krokomierz w smartwatchu mu
stanął. Ludzie przestali się ruszać, ciągle siedzą. – Mam poczu-
cie, że wyjdziemy z tego o pięć kilo grubsi jako naród.
To oczywisty paradoks, że w domowej izolatce można być
zarazem członkiem globalnej społeczności wirtualnej. Rzecz
banalna, a jednak bezprecedensowa – chyba nigdy żadną spra-
wąieył n ż naraz cały internet. Nie objawiło się też dotąd tylu
wodzirejów, zabawiaczy i tyle drobnych strategii przetrwania.
Jak zauważa „Guardian”, internauci uprawiają rozmaite gry
społecznościowe, żeby zabić czas w kwarantannie, motywować
się wzajemnie, no i nie być samemu. Brytyjski aktor i autor pod-
kastów Brett Goldstein założył nawet na Twitterze nieformalny
klub dla kinomanów (pod wiele mówiącą nazwą Isolation Film
Club) z codziennymi rekomendacjami i dyskusjami.
Pod hasztagiem #IsolationCreation zrzeszają się rysownicy:
twórcy znani i początkujący. Fani muzyki układają tematyczne
playlisty w serwisie streamingowym Spotify. Na przykład listę
„Quarantunes” – trzeba przyznać, że ładna gra słów – przygo-
towała Rita Wilson, aktorka, zakażona koronawirusem żona
także zakażonego Toma Hanksa. Na okładce albumu gumowa
rękawiczka wystająca z kosza na śmieci. A w zestawieniu same
wymowne tytuły, m.in. „Don’t Stand So Close To Me” grupy
Police czy „It’s The End Of The World As We Know It” od R.E.M.
Jednoczy wspólne gotowanie, pieczenie czy szydełkowanie,
a efekty prac odmierzają czas w izolacji, pomagają jakoś sen-
sowniej go wypełnić. – Bardzo popularne są teraz tzw. challenge,
wyzwania skłaniające do tego, żeby zostać w domu i zrobić kon-
kretną rzecz, np. przeczytać określoną liczbę książek – mówi
Klaudia Żyłka, analityczka z Sotrendera. Firmy też się włączają,
nawet jeśli na krótką metę miałyby zyskać tylko wizerunkowo.
- Jedna z marek odzieżowych rzuciła niedawno wyzwanie użyt-
kownikom Instagrama: rozbierz się i pilnuj ubrania. Też po to,
by zachęcić do pozostania w domu – opowiada Żyłka.
DYSTANS wszędzie
Do życia w odosobnieniu też siłą rzeczy wkrada się rutyna
i nie ma się co oszukiwać, że każdy dzień w czterech ścianach
będzie nową przygodą. Tymczasową izolację – gorzej czy le-
piej – da się znieść. Gorzej, jeśli się wydłuży, a strategia social
distancing (izolacja społeczna, a zarazem jeszcze jeden mod-
ny hasztag) okaże się stale albo często obowiązującą regułą.
- Pierwszy entuzjazm związany z koniecznym odosobnieniem
i pracą z domu przypadł głównie na weekend. Tylu kulturalnych
poleceń w sieci nie było jeszcze chyba nigdy – zauważa Kata-
rzyna Czajka-Kominiarczuk, autorka bloga „Zwierz popkul-
turalny”. Ale weekend się skończył. – Widać już coraz większy
odwrót od trendu „obejrzę i przeczytam wszystko” – mówi Czaj-
ka. – Ludzie wypisują się z grup z rekomendacjami, bo czują się
przytłoczeni: nie tylko muszą pracować lub pracować i odrabiać
z dziećmi lekcje, ale jeszcze nadrabiać te wszystkie filmy i seriale,
ucząc się przy okazji nowego języka.
Koszty izolacji są wysokie, a efekty na razie słabo widoczne,
a to rodzi dodatkowe frustracje. Zwłaszcza że nie wszyscy, rzecz
jasna, przestrzegają restrykcyjnie tych samym zasad, co z kolei
zniechęca. Tak jak ostatnie ostrożne przewidywania naukow-
ców, że nie kilku tygodni, lecz 18 miesięcy odosobnienia po-
trzeba, by przegonić wirusa.
W tym czasie świat bez koncertów czy innych zbiorowych
wydarzeń byłby naturalnie przykry, ale w najgorszym wypadku
da się ten problem przeskoczyć. Twórcy grający do wirtualnej
publiczności właśnie ten scenariusz testują. Ba, nawet Kościół
już to przećwiczył – też z całkiem niezłym rezultatem, ściągając
po kilka tysięcy osób przed ekrany na transmitowane msze.
Wciąż są jednak aktywności i okoliczności, które wydają
się, by tak rzec, mało internetowe, intymniejsze. Na przykład
pogrzeby. Centers for Disease Control and Prevention (CDC),
jedna z agencji amerykańskiego departamentu zdrowia, pre-
wencyjnie odradza spotykać się w gronie ponad 50 osób. Wy-
mienia w tym kontekście zarówno śluby, jak i pogrzeby. David
Berendes, epidemiolog z CDC, zalecił zakładom pogrzebowym
transmitowanie takich ceremonii w sieci. „Nawet w żałobie
obowiązuje higiena mycia rąk i zasada dystansu społecznego” - komentowała Eleanor Cummins w amerykańskim wydaniu
magazynu „Vice”.
Problem będzie narastał. Kostnice w samych Włoszech już
są przepełnione, a pogrzeby w związku z wprowadzonymi ob-
ostrzeniami w zasadzie nielegalne. O szerzeniu się koronawiru-
sarzykazji p o takich ceremonii donosił też ostatnio „Guardian”.
W baskijskiej miejscowości Vitoria-Gasteiz 60 osób miało się
zakazić w trakcie jednego tylko pogrzebu!
Internet dobrze teraz służy jako rozpraszacz w kwarantannie
i narzędzie pracy. A w czasach pandemii, jak widać, jest wręcz
niezbędny. Pozwala być osobno, ale razem.
ALEKSANDRA ŻELAZIŃSKA