Polityka - 25.03.2020

(Barré) #1

[ KULTURA ]


z rąkaydna H ducha Mozarta”, zmar-
łego rok wcześniej.
Elektor skończył marnie – musiałcie u -
kać z Bonn i zmarł na wygnaniu; dziś pa-
miętamy go głównie dzięki temu, że po-
mógł Beethovenowi. Waldsteina również
czekał smutny koniec – padł ofiarą spe-
kulacji; jego z kolei nazwisko zostało
unieśmiertelnione przez Beethovena
w dedykacji wspaniałej Sonaty fortepia-
nowejp. o  5 3, zwanej „Waldsteinowską”.


Młody celebryta
Kiedy Beethoven osiadł w Wiedniu
na stałe, miał  22  lata. Był wolny – w Bonn
zmarł jego ojciec, a niedługo potem
upadł elektorat koloński. Szybko trzeba
więc było radzić sobie samemu, co nie
było z początku łatwe. Drogę niezależ-
nego muzyka przeszedł wcześniej także
Mozart, gdy rzucił pracę u arcybiskupa
Salzburga i przeprowadził się do Wied-
nia, ale mimo przyjmowanych licznych
zajęć i zamówień pieniądze się go nie
trzymały, a i zdrowie miał osłabione
nadmierną eksploatacją w dzieciństwie



  • stądrzedwczesnaego j p śmierć.
    Młody Beethoven nie był wyniszczony
    typowym życiem cudownego dziecka. Jego
    niezwykła osobowość muzyczna dopiero
    na wiedeńskim gruncie zaczęła się wspa-
    niale rozwijać. Rozsądnie jednak uznał,
    że jeszcze niejednego musi się nauczyć,
    i dlatego zgłosił się do Haydna. Jak później
    twierdził, niewiele mu zawdzięczał, ale bar-
    dzo się polubili; zadedykował mu Sonaty
    fortepianowe op. 2. Uczył się jeszcze u paru
    kompozytorów, m.in. u Antonia Salierie-
    go. Jednocześnie zdobywał coraz więk-
    szy rozgłos jako pianista i improwizator,
    przechodząc od salonu do salonu, ale też
    grając publiczne koncerty charytatywne.
    W owych trudnych czasach po rewolucji
    francuskiej Wiedeń był w miarę spokojnym
    miejscem i przebywało tam wielu arysto-
    kratów z różnych krajów i o rozmaitych ko-
    rzeniach. Z czasem młody Ludwig znalazł
    się pod skrzydłami jednego z nich – księ-
    cia Karla von Lichnowsky’ego. Początkowo
    był lokatorem w jego pałacu (na parterze
    przyjmowano lokatorów, była to wówczas
    spotykana praktyka), ale gospodarz tak
    go polubił, że ofiarował mu mieszkanie
    na własnym piętrze. Beethoven mieszkał
    tam przez dwa lata, a z Lichnowskim i jego
    rodziną (parę utworów zadedykował jego
    żonie, jeden młodszemu bratu, hrabiemu
    Moritzowi) przyjaźnił się dłużej.
    Lichnowsky, szambelan na cesarskim
    dworze, wywodził się ze śląskiego rodu.
    Muzyka była jego wielką pasją, sam był
    dobrym pianistą (podobnie jak jego żona
    i brat). Był masonem, współbratem Mozar-
    ta z jednej loży. Młodemu Beethovenowi
    nie tylko dał mieszkanie, ale też wyznaczył


pensję, którą Ludwig miał otrzymywać,
póki nie otrzyma stałej posady muzyka. Za-
bierał go w podróże: raz do Pragi (stamtąd
kompozytor pojechał już sam do Lipska,
Drezna i Berlina), kiedy indziej – do swo-
jego zamku na Morawach, w Grätz (dziś
Hradec nad Moravicí) koło Troppau (Opa-
wy), gdzie Beethoven pisał IV i V Symfonię.
Tam zresztą doszło między nimi do kłót-
ni: kompozytor odmówił grania dla fran-
cuskich oficerów, gości Lichnowskiego,
i w rezultacie przeniósł się do jednego
z sąsiadów Lichnowskiego, hrabiego Fran-
za von Oppersdorffa, do Oberglogau (dziś
Głogówek na Śląsku Opolskim). Tam przy-
witała go orkiestra zamkowa, grając II Sym-
fonię. Ujęty Beethoven pozostał na zamku
jeszcze przez pewien czas, kontynuując
komponowanie; ostatecznie hrabia zaku-
pił od niego IV Symfonię, na której widnieje
dla niego dedykacja.
Lichnowskiemu Beethoven zadedy-
kował swój pierwszy opus – trzy tria
op.  1  (za których wydanie zapłacił ksią-
żę), II Symfonię oraz parę sonat forte-
pianowych, w tym słynną „Patetyczną”.
Jemu też zawdzięcza przyjaźń na całe
życie z muzykami z kwartetu zatrud-
nianego przez arystokratę, zwłaszcza
ze znakomitym skrzypkiem Ignazem
Schuppanzighem, który później prowa-
dził kwartet na dworzennego i protekto-
ra Beethovena – księciandrieja A Kiriłło-
wicza Razumowskiego.

Zrzutka na geniusza
Razumowski był ambasadorem rosyj-
skim w Wiedniu i wielkim melomanem.
To jemu zawdzięczamy trzy wspaniałe
kwartety Beethovena z op.  59 , nazwane
kwartetami Razumowskiego (kompozy-
tor na jego cześć umieścił w nich rosyj-
skieematy t ludowe). Sam książę również
grał nieźle na skrzypcach. Beethoven
czuł niegoię s u jak u siebie, miał jego
kwartet do dyspozycji (a był to zespół,
który zyskał szeroki rozgłos). Dedyko-
wał mu również V i VI Symfonię, ale nie
tylko jemu – również księciu Josephowi
Franzowi Lobkowitzowi.
To kolejny arystokrata o czeskich korze-
niach, z rodu Lobkowiczów. I jeszcze jeden
zapalony miłośnik muzyki (także uczeń
Haydna). O ile Lichnowsky i Razumowski
byli od Beethovena starsi, to Lobkowitz
był jego rówieśnikiem. Ich przyjaźń trwała
przez wiele lat, o czym świadczą dedyka-
cje z różnych okresów życia kompozytora,
i to dedykacje utworów ważnych, jak „Ero-
ica”, wspomniane V i VI Symfonia (wspól-
nie z księciem Razumowskim), wczesne
Kwartety op.  18  i o wiele późniejszy op. 74.
Z owego międzynarodowego towa-
rzystwa wspierającego Beethovena
warto jeszcze wymienić holenderskiego

dyplomatę barona Gottfrieda van Swie-
tena (dedykacja dlań widnieje na I Sym-
fonii), węgierską arystokratkę hrabi-
nę Annę Marię Erdödy, z którą łączyły
Beethovena bardzo serdeczne kontakty,
nawet przez pewien czas mieszkał w jej
pałacu (jej nazwisko unieśmiertelniły
piękne tria z op.  70 , w tym słynne „Ge-
istertrio”, oraz parę sonat wiolonczelo-
wych),zy c innego arystokratę o czeskich
korzeniach, księcia Ferdinanda Kinskie-
go. A z ostatnich lat kompozytora – ro-
syjskiego księcia Mikołaja Borysowicza
Golicyna, zapalonego wiolonczelistę,
którego zamówieniu zawdzięczamy trzy
wielkie ostatnie kwartety.
Szczególnie ważnym protektorem
Beethovena w drugiej połowie jego ży-
cia był przedstawiciel rodziny Habs-
burgów, który został jego uczniem


  • młodszy od niego o  18  lat arcyksiążę
    Rudolf, najmłodszy syn cesarza Leopol-
    da II, przyszły arcybiskup Ołomuńca.
    Był spokojnym, skromnym młodzień-
    cem bez większych ambicji, z wyjąt-
    kiem muzyki: pragnął nie tylko grać, ale
    i komponować. Beethoven cenił go jako
    pianistę. Na użytek  1 5-letniego Rudolfa
    napisał Koncert potrójny (choć zade-
    dykował go Lobkowitzowi). Z czasem
    poświęci mu wiele ze swoich najwspa-
    nialszych dzieł: IV i V Koncert fortepia-
    nowy, trzy bardzo wymagające sonaty
    fortepianowe: op.  81  a („Les adieux”),
    op.  106  „Hammerklavier”) i op.  11 1, Trio
    op.  97  (zwaneóźniej p Triem Arcyksiążę-
    cym), także a Missę solemnis oraz Wielką
    fugę na kwartetmyczkowy. s Ta przyjaźń,
    pełna szacunku z obu stron, przetrwała
    do końca życia kompozytora.
    W 1809 r. wydarzyła się rzecz bez pre-
    cedensu. Beethoven otrzymał atrakcyj-
    ną propozycję od nowego króla West-
    falii Hieronima Bonapartego, brata
    Napoleona, by zostać jego nadwornym
    kapelmistrzem w Kassel. Posada miała
    być dobrze płatna, gotów był zatem ją
    przyjąć. Jednak wiedeńscy przyjaciele,
    nie chcąc, by artysta wyjechał z miasta
    na stałe, umówili się, by płaciću m wspól-
    nie pensję. Umowę zainspirowała ponoć
    hrabina Erdödy; trzema fundatorami
    mieli zostać arcyksiążę Rudolf, książę
    Kinsky książę i Lobkowitz. Beethoven
    musiał w tej sytuacji uznać pozostanie
    w Wiedniu za zaszczyt. Z czasem wypeł-
    nienieej t umowy napotykało trudności,
    zwłaszcza gdy w 1811 r. Lobkowitza spo-
    tkałyrudności t finansowe i musiał za-
    wiesić swoją płatność na cztery lata. Był
    to w ogóleiężki c moment dla Wiednia

  • Austria praktycznie zbankrutowała.
    Z kolei Kinsky niedługo potem zmarł
    po upadku z konia. Tylko arcyksiążę
    płaciłały c czas.

Free download pdf