Polityka - 25.03.2020

(Barré) #1

Przez ponad tydzień warszawskie autobusy woziły po kilku
pasażerów w czasie jednego kursu. Linie funkcjonowały jednak
bez zmian. Władze miasta chciały uniknąć presji komunikacyj-
nej. To jeden z tych zwrotów, które przyszły razem z epidemią.
Od poniedziałku rozkład jazdy został jednak obcięty. Warszawa
jeszcze walczy. W Starachowicach autobusy przestały jeździć już
19 marca, kiedy w mieście zamknięta została fabryka MAN. Ludzie
przyjęli to ze zrozumieniem. Tylko jakiś anonimowy internauta
dopytywał się na forum: „A co z linią na cmentarz?”. Ale nikt mu
nie odpisał.


Ewa, ta która nie pamiętała stanu wojennego
Największa w Polsce sieć drogerii Rossmann po ostatnim
weekendzie powitała klientów wielkim plakatem, że w trosce
o dobro wszystkich „Limit sprzedaży ustalamy na maksymal-
nie trzy sztuki danego produktu na osobę”. Ewa wykłada to-
war w jednym ze sklepów sieci. Na oko wygląda na 20 plus. Ale
okazuje się, że kremy kupuje już przeciwzmarszczkowe. Sta-
nu wojennego jednak nie pamięta. Nie pamięta go tak bardzo,
że nawet nie wie, kiedy wybuchł. Coś tam słyszała, że ogólnie
to ludzie kupowali dużo octu.
Sama się zdziwiła tą akcją z trzema produktami na osobę.
Ale w zeszłym tygodniu klienci wyrywali sobie papier toa-
letowy z koszyków, to może nawet lepiej. Zresztą teraz ruch
jest mniejszy. Do sklepu może wchodzić tylko 15 osób. Trochę
z tym jest zamieszania, bo skąd klient ma wiedzieć, ile jest osób
wrodku? Zza półek nie wszystkich widać. Ludzie są zdyscypli ś -
nowani. Większość czeka, aż wrodku zrobi się w ś miarę pusto.
Czy wyobraża sobie, że w czasie stanu wojennego w sklepach
były same puste półki? No, ewentualnie sobie wyobraża. Ale jej
wielkie zdziwione oczy mówią coś zupełnie innego.


Kobieta, która nie poleca zabawy
Jest niemal przepisowo. Stoimy od siebie wonaddwumetro p -
wej odległości. Ona bez maseczki, ale za to szczelnie obwinięta


szalem. Na oczach okulary. Nie jakieś ochronne. Zwykłe, tyl-
ko że ze szkłami fotochromowymi. Stoi akurat pod słońce,
więc nawet nie wiem, jaki ma kolor oczu. Przepisową sytuację
ochronną niszczy jej pies, który łasi się, żeby go głaskać. I wte-
dy rozmowa zaczyna się jakoś kleić, bo ona przepraszającym
tonem zapewnia, że psy niczego nie przenoszą. Obydwoje pa-
trzymy na to samo. Coś, co jeszcze cztery dni temu było placem
zabaw. Dziś jest jakąś wariacją na temat placu zabaw z serialu
katastroficznego. Huśtawkę i zjeżdżalnię owinięto czarną folią.
Bujane coś, na sprężynie, również. Ale stolikiem z krzesełka-
mi nikt się nie zajął. Podobnie jak zabawkami. Pozostawiony
sam sobie wózeczek, przewrócona ciężarówka i wywrotka
z uniesioną klapą wyglądają, jakby z tego placu zabaw ucie-
kano wanice. Podobno nic takiego. Zawijali spokojnie i p bez
paniki, jak twierdzi pani z psem. Sama też jest za tym, żeby
się teraz nie bawić. Jej wnuczka ma dopiero trzy miesiące, ale
jakby miała więcej, to też by jej tu nie przyprowadziła. Z drugiej
strony ciężko jej patrzeć na ten zamknięty plac zabaw. Bardzo
ciężko, i chciałaby, żeby to wszystko się już skończyło. Kartecz-
ka informuje, że plac zamknięto do odwołania. Zastanawiam
się, czy dzieci, nawet jeśli potrafią czytać, wiedzą, co to jest
„odwołanie”.

Mikołaj, ten który miał liczyć
Ksiądz powiedział, że liczyć będzie ochotnik. Ale okaza-
ło się, że ostatecznie nawet tego nie będzie, bo ministranci
mają nie przychodzić. Do mszy będzie służyć tylko kościel-
ny. Na drzwiach kościoła zawisła kartka, że zgodnie z decyzją
kard. Kazimierza Nycza w każdej mszy może uczestniczyć
maksymalnie 50 osób. „Jeśli drzwi kościoła są zamknięte, ozna-
cza to, że już ten limit został osiągnięty”. Mikołaj zna świat
tylko od 14 lat, ale mówi, że tak jeszcze nigdy nie było. Nigdy.

JULIUSZ ĆWIELUCH
FOTOGRAFIE PIOTR MAŁECKI
Free download pdf