KAZIMIERZ PIETRANEK
BYŁY ZAWODNIK R.K.U.
"Była, jest i będzie ta wzajemna
niechęć pomiędzy hanysami i
gorolami. Niech nikt nie mówi, że to
prędko minie. Kiedy wymrze moje
pokolenie, przyjdzie następne, które
wychowane jest w niechęci do
Ślązaków. Nie ma się co dziwić, kiedy
jedzie się na mecz na ślask, tamtejsi
kibice nastawiają się na to, aby
zaatakować naszych. U nas jest
zresztą to samo."
Największym rywalem
Stali i późniejszego
Zagłębia był Górnik
Zabrze. Byli od nas
piłkarsko lepi, częściej
wygrywali. Był jednak
jeden mecz, który jest
przez wielu
wspominany
szczególnie z racji
ciekawej historii. Jest
ona bezpośrednio
związana z kibicami i
pokazuje, można
powiedzieć pierwsze
przesłanki ku temu, jak
pomysłowi i przebiegli potrafili być nasi
kibice. Największą gwiazdą Górnika Zabrze
był owiany legendą Ernest Pohl. Dzień przed
tym ważnym spotkaniem, Pan Pohl brał
udział w weselu swojego kolegi, w
Wojkowicach. Ludzie związani z klubem oraz
kibice, wpadli na niecny plan, aby nie
dopuścić Ernesta Pohla do tego spotkania.
Sam bohater był, jak przystało na tamte lata
wielkim fanem trunków wyskokowych, więc
nie trudno było doprowadzić go do stanu
upojenia. Przebiegli oprawcy, kompletnie
pijanego gwiazdora, przenieśli do stodoły,
aby tam mógł na sianie wrócić do formy. Jak
mówi historia, obudził się na godzinę przed
niedzielnym meczem, a drzwi od stodoły
były zamknięte i pilnowane przez tych,
którzy je zamknęli. Nietrudno się domyślić,
że Górnik to spotkanie bez swojej gwiazdy
przegrał i to 1-3.
tłumów. W połowie lat
70' zaczęły tworzyć się
pierwsze przyjaźnie
między naszym klubem,
a klubami z całej Polski.
Nie były to zgody w
rozumieniu dzisiejszym,
ale jednak były.
Najbardziej zażyłe
stosunki łączyły nas z
krakowską Wisłą. W
1977 roku podczas
finału Pucharu Polski,
wygranym notabene
przez Sosnowiczan,
doszło do konkretnej
awantury z Polonią Bytom. Głównie była to
bitwa na miotanie czym popadnie. Duża
ciekawostką, jaką możemy znaleźć w
popularnym zinie "To My Kibice" jest fakt, iż
fanatycy Zagłębia uszyli w tamtym czasie
najdłuższą flagę w Polsce. Miała ona .... 6
metrów. Dziś taka wielkość należy do tych
mniejszych, jednak wtedy był to spory
wyczyn. Końcówka lat 70', to wciąż solidne
liczby kibiców Zagłębia na swoim stadionie
oraz na wyjazdach. Jeden z bardziej
liczniejszych odbył się w ramach kolejnego
finału Pucharu Polski, tym razem z Piastem
Gliwice. Wybrało się na ten mecz wówczas
2500 sosnowieckich kiboli. Oprócz
pozytywnych układów z Wisłą Kraków,
łaczyły nas przyjazne stosunki również z
Legią Warszawa, Lechią Gdańsk, ŁKSem
Łódź i .... Widzewem Łódź..
Stal Sosnowiec w 1955 na rok przed
przenosinami na Stadion Ludowy zdobyła
pierwsze w historii Sosnowca
wicemistrzostwo Polski. W 1962 roku
natomiast, za sprawą najsłynniejszego
prezesa Franciszka Wszołka oraz I
sekretarza partii Edwarda Gierka, Stal
zmieniła się w końcu na Zagłębie. Rozpoczął
się najlepszy okres w historii klubu. Okres
sukcesów, sprowadzał na sosnowiecki
stadion masę ludzi. Niepisanym rekordem
jest frekwencja licząca 40 tysięcy osób.
O historii, zawiłości dzielącej mieszkańców
prawego i lewego brzegu Brynicy można by
napisać kilka książek. Wracając jednak do
rozwoju życia kibicowskiego na Zagłębiu,
szerokorozumiany ruch kibicowski, zaczął
powoli kształtować się w latach 70'.
Praktycznie w całej Polsce ruch takowy
swoje początki miał w tym właśnie okresie.
Mecze wyjazdowe nie cieszyły się
popularnością. Jeżdżono czasami po kilka
osób. Na meczach u siebie, utrzymywała się
tendencja kilkudziesięciotysięcznych
.
13