Trybuny Zagłębia #03

(trybuny.zaglebia) #1

Smutna aura, padający deszcz,
obecność milicji i przeszywający ziąb
tego sobotniego popołudnia
towarzyszył około setce kibiców obu
klubów. Pogoń kontra Zagórze, tak w
skrócie można powiedzieć o tym
meczu. Boisko tego dnia było w stanie
fatalnym. Jednak klub z Zagórza nie
poszedł śladami większości klubów z
podokręgu i nie odwołał tego wielkiego
pojedynku. Internet zalany jest
ostatnimi dniami informacjami typu: „zły
stan murawy”, „mecz odwołany, bo
pada deszcz” i tym podobne. Pragniemy
przypomnieć wszystkim, bo może
zapomnieli, że mamy październik, a i
listopad za pasem, więc raczej deszcz
będzie nam towarzyszył do końca roku,
tak samo często, jak informacje na
temat wirusa szalejącego na świecie.
Ciekawe kiedy te kluby chcą rozegrać
te wszystkie zaległe mecze. Dożyliśmy
tak dziwnych czasów, kiedy nawet w
siódmej, czy ósmej lidze, tak bardzo
dba się o stan murawy, że zapomniano
do czego ona służy. Niedługo gminy
będą z pieniędzy podatnika montować
systemy drenażowe na tych swoich
klepiskach, żeby tylko piłkarze mieli
sucho i żeby tylko się jakaś dziura nie
zrobiła.


Wracając do tematu, mecz odbył się w
zasadzie na błocie. Ale czy to nie jest w
pewnym sensie piękno tych niskich lig?
W lato gramy w upale, a rundę
kończymy w warunkach okropnej
pogody. Charakter tych niskich lig,
często właśnie objawia się tym, że ci
najsilniejsi potrafią dostosować się do
stanu boiska i do pogody. W sobotę
byliśmy więc świadkami pojedynku
topornego. Piłka nie chodziła po boisku
płynnie, wiele akcji było dziełem
czystego przypadku, a zawodnicy
jeździli na swoich czterech literach, jak
dzieci w zimę z sosnowieckiej „alibaby”.
Co rzuciło się w oczy, to fakt, że mało
widzieliśmy, tak ważnych na tak mokrej
murawie, strzałów z dystansu. Górnik od
początku meczu pokazał, że nie
zamierza na swoim stadionie, w
obecności swojej licznej grupy kibiców,
położyć się na boisku. Co więcej jako
pierwsi objęli prowadzenie. Całkiem
szybko jednak, prowadzenie stracili. Do
przerwy wynik się nie zmienił, i dopiero
druga połowa przyniosła szczyptę
emocji. Sędzia nie byłby sobą, gdyby nie
gwizdnął kilka razy jakichś dziwnych
sytuacji. Sędzia to taki artysta, malarz,
który czasami zachowuje się jakby
chciał na siłę pokazać, że też ma jakiś
wpływ na spotkanie i swoją decyzją
chce krzyknąć „halo! Ja też tu jestem!”.

fot. Roksana Obcowska fot. Roksana Obcowska

28

Free download pdf