W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

ROZDZIAŁ V – OLA IDZIE DO SZPITALA


Obudziłam, się zanim zadzwonił budzik. Mój organizm sam musiał chyba
przeczuwać, że dzisiaj muszę sprawować się perfekcyjnie. W końcu idę do szpitala. Na mojej
Plakietce zaś wciąż widniał napis „Zdrowa”, a do tego jeszcze cała gama skandalicznych
określeń, o których na próżno starałam się nie myśleć. Wiedziałam, że nie będę tam mile
widziana. Musiałam się postarać, żeby okazać nadzwyczajną wdzięczność i szacunek, choć
byłam przekonana, że zrekompensowanie tych wszystkich oskarżeń, które usłyszałam
wczoraj w Urzędzie, było rzeczą niezwykle trudną, w moim przypadku praktycznie
graniczącą z cudem.
Nie mogłam jednak pozostać z tego powodu na zawsze w domu, szczególnie że
otrzymałam skierowanie do szpitala na swoją własną prośbę. Uszykowałam się zatem
zgodnie z planem, walcząc z poranną sennością, i przekonując się raz po raz, że nie będę czuć
się aż tak otumaniona przez cały dzień, wzięłam walizkę i upewniwszy się po raz setny, że
wszystko spakowałam, wyszłam z mieszkania.
Idąc na przystanek autobusowy, miałam nieodparte wrażenie, że wielu ludzi
obserwuje mnie z okien, myśląc sobie: „A gdzie się wybiera nasza Oleńka? Czyżby na
wakacje, z taką wielką walizką? O tej porze to chyba nie najlepszy pomysł, ale dla Oli
zawsze jest przecież dobry czas na rozrywkę, bo tak leniwa i próżna osoba nie może myśleć o
niczym innym...“ albo „A co to za potworny hałas, aż uszy pękają! Ach tak, to Ola, kto inny
mógłby robić przedstawienie na ulicy o piątej rano? Mam nadzieję, że urwie jej się w końcu
jakieś kółko od tej walizki i wtedy zobaczymy, kto będzie się śmiał ostatni...”. W jednym z
okien zobaczyłam nawet kątem oka jakiegoś pana, który wyglądał, jakby turkot kół mojej
walizki ciągniętej po nierównym chodniku wyrwał go właśnie z błogiego snu.
Stojąc na przystanku, przypomniało mi się ponownie o nowym wyglądzie mojej
Plakietki, która teraz naprawdę musiała razić wszystkich po oczach, nawet bez czerwonego
obramowania. Starałam się nie pokazywać jej za bardzo ludziom, ale oczywiście nie było to
do końca możliwe, bo przecież nie mogłam stać tyłem do wszystkich. Nie mogłam też
trzymać rąk skrzyżowanych w taki sposób, żeby zasłaniały Plakietkę ani tak naprawdę nie
mogłam zrobić niczego, co w widoczny sposób by ją zasłaniało, bo to oznaczałoby, że mam
coś do ukrycia. A to tylko sprowokowałoby ludzi do obserwowania mnie i szukania
pretekstu, żeby odkryć moje potworne sekrety albo nawet natychmiastowego oskarżenia
mnie o ukrywanie jakichś „czarnych sekretów”.
Niestety jednak, jak zwykle zresztą w takich sytuacjach, starając się nie zwracać
uwagi na swoją Plakietkę, robiłam tak naprawdę wszystko, co tylko możliwe, żeby pokazać,
jak bardzo o niej myślę i jak bardzo zależy mi, żeby inni ją zauważyli. Jedna pani zwróciła
mi nawet formalną uwagę i powiedziała, żebym nie trzymała rąk tak wysoko i nie udawała,
że zasłaniam swoją Plakietkę, bo ona i tak ją widzi, ale chciałaby zobaczyć ją jeszcze lepiej,
bo ma do tego pełne prawo, zwłaszcza w przypadku tak podejrzanej i, jak się okazuje,
skandalicznej Plakietki.
Ludzie na ulicy również patrzyli na mnie z wybitną podejrzliwością, a kiedy weszłam
do izby przyjęć, zaczęłam mieć coraz poważniejsze obawy związane z wydostaniem się
kiedykolwiek z nieprzyjaznego tłumu ludzi. Było tam bowiem tak dużo osób, że jeden
człowiek stał obok drugiego i chociaż nie wszyscy byli ustawieni w jakimś porządku, spośród

Free download pdf