W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

tej masy ludzi wybijała się olbrzymia kolejka prowadząca prawie dosłownie od drzwi
wejściowych do okienek znajdujących się na drugim końcu holu. Zauważyłam, że do jednego
okienka była osobna kolejka, znacznie mniejsza. Żałowałam, że nie spytałam wczoraj lekarki
w Urzędzie, gdzie i jak dokładnie mam się zgłosić w tej izbie przyjęć. Po chwili zdałam sobie
jednak sprawę, że takie pytanie byłoby po prostu śmieszne, bo zapewne każdy dorosły
człowiek powinien sam się domyślić, gdzie się ustawić albo przynajmniej poradzić sobie w
takiej sytuacji samemu poprzez zapytanie kogoś lub w jakikolwiek inny sposób.
Stanęłam na chwilę obok głównej kolejki, rozglądając się niepewnie i czując, jak
ściągam na siebie spojrzenia ludzi. Nie dość, że nikt się mnie tu dziś nie spodziewał, to
jeszcze moja jawna prezentacja Plakietki musiała po prostu wprawić wszystkich w szok. A
przynajmniej wszystkich, którzy ją zobaczyli. Wiedziałam jednak, że poznanie jej przez
wszystkich jest tylko kwestią czasu. To prawie zupełnie tak, jak gdybym stanęła przed
skupiskiem ludzi i wykrzyknęła: „Hej, popatrzcie na mnie! Czy widzieliście kiedyś
większego egoistę? Czy widzieliście większy skandal? Nie, nie mylicie się. Taka leniwa
manipulantka jak ja przyszła właśnie do szpitala, żeby rościć sobie prawo do specjalnego
zajęcia się nią, niczym ciężko chorą!”. Starałam się nie myśleć o tym, czego ludzie mogą
spodziewać się po takiej deklaracji i spróbowałam skupić się na powoli układającej się w
mojej głowie organizacji tego miejsca i racjonalnym planie działania.
Nad jednym z okienek, tym, przed którym stała stosunkowo mała kolejka ludzi było
napisane „Informacja”. Nad pozostałymi dwoma okienkami nie było żadnego napisu, ale
szybko zorientowałam się, że hol był jeszcze większy, niż z początku mi się wydawało i
zaczęłam się przeciskać przez stojących w kolejkach ludzi, żeby zobaczyć, co kryje się w
dalszej części pomieszczenia. Oczywiście już po chwili zaczęłam tego żałować, bo wszyscy
wyraźnie zwracali na mnie uwagę i usłyszałam, jak jedna kobieta mówi do drugiej,
wskazując na mnie otwarcie: „A ta się teraz przepycha, żeby zobaczyć, co tam jest, bo na
pewno myśli, że dla niej stworzono osobne okienko z podpisem „Dla księżniczek”.
Rzeczywiście, dalej były jeszcze dwa okienka, oznaczone wprawdzie nie napisami
„Dla księżniczek”, ale „Dla uprzywilejowanych”, przy którym stali w kolejkach – lub
siedzieli na wózkach – pacjenci wyglądający na poważnie chorych. Praktycznie każdy z nich
miał na głowie żółtą bądź zieloną opaskę, nie licząc pracowników pogotowia i kilku
pojedynczych osób, które prawdopodobnie występowały w roli opiekunów chorych. Przy
jednym pacjencie siedzącym na czymś w rodzaju wózka inwalidzkiego albo specjalnej
leżanki stało dwoje ratowników, którzy rozmawiali ze sobą, śmiejąc się potwornie głośno i
zajmując chyba tyle miejsca, ile pięć przeciętnych osoby. Nic zresztą dziwnego – pracownicy
pogotowia i opieki zdrowotnej, podobnie jak urzędnicy czy nauczyciele też byli na swój
sposób uprzywilejowani, choć nikt nie oświadczał tego raczej formalnie.
Stanęłam na sekundę (a może nawet na kilka sekund) pomiędzy dwoma kolejkami i
pomyślałam natychmiast, że muszę sprawiać wrażenie, jakbym czekała, aż ktoś podejdzie do
mnie osobiście, żeby mnie obsłużyć. Było to oczywiście mniej więcej tak absurdalne jak
poproszenie kogoś z kolejki uprzywilejowanych o przesunięcie się. Szybko skierowałam się
zatem w stronę głównej kolejki, nie chcąc, żeby ktoś zaczytał się w mojej Plakietce albo
oskarżył mnie o złe intencje na podstawie mojego zachowania. Jednocześnie nie chciałam
poruszać się jednak zbyt szybko, tak żeby zachować w miarę naturalny wygląd, a do tego
zdążyć wymyślić, w której kolejce powinnam się ustawić, zanim dojdę do następnego punktu

Free download pdf