zwrotnego, to znaczy między kolejkę główną a tą do informacji. Bo lepiej byłoby, żebym z
tego punktu się już nie cofała, to znaczy, żebym ustawiła się w jednej z tych kolejek i
pozostała w niej do końca. Gdybym postanowiła się stamtąd cofnąć i po raz trzeci okrążyć
kolejkę główną, byłby to dla wszystkich jawny znak, że przyszłam się tu wyłącznie pobawić,
podenerwować cierpiących ludzi. Zaraz też zaczęłyby się komentarze i oskarżenia o to, że
zwracam na siebie przesadną uwagę, a może nawet zbieram materiał, żeby przeprowadzić
zamach na czyjąś reputację, a może po prostu sama chcę się ośmieszyć, bo jestem taka
głupia.
Kiedy przeszłam po raz drugi (o ile nie trzeci) koło kolejki głównej, jakiś starszy
mężczyzna zwrócił mi uwagę:
- Czego tak pani szuka?! Tam jest informacja – wskazał ręką na sąsiednią kolejkę.
- Chyba nie zamierza się pani przeciskać tutaj po raz kolejny z tą wielką walizką? –
dodała jakaś starsza pani, stojąca obok, z wyraźnym niesmakiem na twarzy. – Z taką
Plakietką jeszcze ktoś pomyśli, że chce pani zrobić komuś krzywdę! - A ja myślę – powiedziała jakaś inna kobieta, zwracając się do mnie – że pani po
prostu nie może pogodzić się z faktem, że nikt nie chce przyjąć pani do żadnej produkcji
telewizyjnej, a nie chce pani tracić pieniędzy na reklamowanie się, więc postanowiła pani
zrobić małe zamieszanie w miejskim szpitalu... - Wcale tak nie jest! – zaprzeczyłam pospiesznie, ale kobieta poprosiła tylko, żebym
zostawiła ją w spokoju.
Przeprosiłam więc cicho, po czym odwróciłam się z ulgą i – mam nadzieję – w
optymalnym tempie, kierując się do kolejki przed “Informacją”.
Nie wiedziałam oczywiście, czy stawanie tutaj było dobrą decyzją, biorąc pod uwagę
fakt, że najprawdopodobniej i tak będę musiała ustawić się ostatecznie w kolejce głównej, tak
podejrzewałam. Nie byłam tego jednak pewna, a nie chciałam pytać już o nic nikogo z tej
kolejki po tym, co od nich usłyszałam. Byłam niemal pewna, że, kogokolwiek bym zapytała,
usłyszałabym w odpowiedzi: „A co, pani myśli, że przyjęcie do szpitala to tak rzadko
spotykana sprawa w izbie przyjęć, że wszyscy stoimy tutaj w innej sprawie? Chyba nie sądzi
pani, że odpowiem pani na tak niedorzeczne pytanie?” i „Ach, tak, pani z pewnością nie
można traktować poważnie, bo kto z napisem „manipulantka” na Plakietce mógłby zadać
poważnie pytanie, i to w dodatku tak naiwne? Proszę mnie nie nękać!”.
Kiedy jednak stanęłam w kolejce do informacji, poczułam, że ludzie patrzą na mnie z
głęboką pogardą, i to nie tylko z powodu mojej Plakietki. - Bo Ola zawsze idzie po najmniejszej linii oporu i zawsze pcha się tam, gdzie jest
szybciej, łatwiej i wygodniej. No tak, nie bez powodu dostała wreszcie napis „leniwa” i
„egoistka” na Plakietce – usłyszałam gdzieś za mną i byłam pewna, że ktoś mnie tu nakrył.
Ktoś, kto mnie znał.
Obróciłam się powoli, pragnąc zrobić to dyskretnie i – w miarę możliwości –
niepostrzeżenie (co oczywiście jak zwykle mi się nie udało) i zauważyłam jakiegoś
mężczyznę, może emeryta, który wydał mi się znajomy, ale nie byłam pewna, czy go znałam,
bo bałam się spojrzeć na niego wprost. W ten sposób przyznałabym się, że poruszyło mnie to,
co powiedział, a to pociągnęłoby za sobą słynne oskarżenie typu „Wydało się, czarne sekrety
Oli wyszły na jaw, sama się przyznała, że jest leniem, egoistką itp. itd.”. Z tego co udało mi
się zobaczyć, wydawało mi się jednak, że był to jeden z moich sąsiadów, a przynajmniej