W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

  • Pani właśnie na to zasługuje, żeby stać na końcu kolejki i nigdy nie zostać obsłużoną
    i w ogóle nigdy nie zostać przyjętą do tego szpitala. Bo najpierw musi się pani nauczyć...
    Cierpliwości... Szacunku... - kobieta sprawiała wrażenie, jakby nie mogła znaleźć
    odpowiednich słów, żeby wyrazić swoje oburzenie, aż w końcu machnęła tylko ręką i
    obróciła się w stronę kierunku kolejki, orientując się zapewne, że mówienie do mnie jest jak
    mówienie do ściany i że nie ma szans, żeby przyniosło ono jakiekolwiek rezultaty.
    W istocie zachowałam się w tej sytuacji zupełnie jak ściana, bo co lepszego mogłam zrobić?
    Próbowałam przywołać na twarz wyraz zmartwienia i gorzkiej kapitulacji, ale zapewne
    wyglądałam raczej, jakbym mówiła: „Mów sobie, mów, kobieto, przecież po to właśnie robię
    to wszystko, żeby cię zdenerwować i słuchać później z dumą, jak nie możesz znaleźć słów,
    by wyrazić moją niepojętą wyjątkowość”.
    Zaczynało ogarniać mnie coraz większe zmęczenie i czułam, jak każdy mijający czy
    choćby zauważający mnie człowiek wysysa ze mnie kolejną porcję energii. Sytuacja
    pogorszyła się, kiedy ktoś stanął za mną (na szczęście nie był to ten sąsiad, którego zdążyłam
    już stracić z oczu), mając mnie tym samym cały czas przed oczyma i obserwując każdy mój
    ruch w poszukiwaniu pretekstów do oskarżenia mnie o jakieś zło. Przez drzwi, od których po
    chwili dzieliła mnie już tylko jedna osoba (krytykująca mnie pani z przyjemnością i
    wyrafinowaniem weszła do środka) ciągle wchodzili i wychodzili kolejni ludzie,
    przypominając mi demonstracyjnie, że nie jestem sama i w tym budynku już zawsze będę się
    znajdować pod nieustannym nadzorem, natomiast kobieta stojąca przede mną co jakiś czas
    sprawiała wrażenie, że przesuwa się lekko do przodu, a to znów do tyłu, powodując, że i ja
    byłam zmuszona robić co chwilę pół kroku w jedną lub drugą stronę i chociaż starałam się,
    podobnie jak ona, zamaskować swoje intencjonalne ruchy i przemienić je w płynną
    naturalność, byłam przekonana, że musiałam wyglądać idiotycznie i w pewnym momencie
    usłyszałam nawet od stojącego za mną pana:

  • A pani co się tak przesuwa to w jedną, to w drugą? To ma być jakieś przedstawienie
    demonstrujące frustrację młodej buntowniczki? Ha, ha!
    Biorąc to wszystko pod uwagę, zniechęciłam się nawet do zajęcia się czymś na
    telefonie (co było chyba jedyną ciekawą rzeczą, na którą mogłam sobie w tej sytuacji
    pozwolić), przynajmniej do czasu, kiedy wejdę do właściwego wnętrza izby przyjęć i oddalę
    się trochę od drzwi wejściowych, a moja pozycja w kolejce stanie się stabilniejsza.
    Kiedy stałam już tuż przed drzwiami, w pewnej chwili podeszli do mnie jacyś
    pracownicy pogotowia ratunkowego w odblaskowych kombinezonach, wiozący leżącego na
    jakimś zmechanizowanym wózku pacjenta i jeden z nich rzucił do mnie, wymawiając słowa z
    zawrotną prędkością:

  • A pani co tak stoi jak słup?! Zjeżdżaj stąd, mała kompilkatorko, nie widzisz że
    wieziemy naprawdę chorą osobę? A jak nie, to zaraz zadbamy o to, żebyś opuściła to
    miejsce i nigdy się tu więcej nie pokazała. Bo już nigdy nie będzie ci się należeć żadna
    pomoc ani w ogóle nic, tylko skandaliczna reputacja i ohydna Plakietka!
    Ratownik musiał chyba nie być w stanie mówić do mnie w tak zawrotnym tempie i
    jednocześnie zorientować się, że moja Plakietka już była ohydna. Nie zastanawiając się nad
    tym dłużej, przesunęłam się automatycznie na bok, nie myśląc też zbyt długo (a może nawet
    w ogóle nie myśląc), w którą stronę rzeczywiście powinnam się przesunąć. To znaczy,

Free download pdf