W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

Kiedy oddaliłam się pospiesznie od lady, siadając na brzegu jakiejś wolnej ławki i
starając się wyglądać jak część otoczenia, miałam przerażające przeczucie, że będę zmuszona
do obecności w tym pomieszczeniu jeszcze przez długi czas, bo kto wie, kiedy przyjdzie po
mnie jakaś pielęgniarka i kto wie, czy kiedykolwiek przyjdzie i czy jakakolwiek pielęgniarka
została w ogóle poinformowana, że ma po mnie przyjść? Zorientowałam się teraz, że
najprawdopodobniej większość albo przynajmniej część ludzi siedzących na ławkach pod
ścianą czeka tutaj na przyjęcie na jakiś oddział, podobnie jak ja, jednak nie widziałam wcale
wielu doktorów czy pielęgniarek przewijających się przez hol i miałam dziwne wrażenie, że
jest to jakaś nieoficjalna próba cierpliwości, której jesteśmy poddani.
Nie rozumiałam, czemu nie mogłam sama pójść na oddział. Byłam przekonana, że
trafiłabym jakoś sama, mimo że szpital był duży i nie znałam go od środka. Nie raz byłam już
w podobnej sytuacji i zawsze udawało mi się znaleźć pożądane miejsce. W zasadzie, lubiłam
krążyć po wielkich przestrzeniach przypominających labirynty, czując się niezależna i tak
ulotna, że nawet mijając po drodze jakichś ludzi, nie zdążyłabym zapewne ujawnić im zbyt
wiele z treści mojej Plakietki, a może nawet zwrócić na siebie ich uwagi. Chyba, że byłabym
zmuszona zapytać kogoś o drogę, ale to też nie musiało koniecznie kończyć się klęską, nawet
jeśli ten ktoś nie oceniłby mojego zachowania przychylnie.
Nie mogłam jednak podejść jeszcze raz do rejestratorki, żeby o to zapytać ani nawet
ustawić się ponownie w kolejce, bo nawet to byłoby złamaniem danego mi polecenia, a
gdyby przyszła po mnie w tym czasie jakaś pielęgniarka, mogłaby stwierdzić, że wcale tu nie
czekam i wpakowałabym się w ten sposób w o wiele większe kłopoty. Słowa rejestratorki,
jako pełnoprawnego pracownika szpitala, są niepodważalne i nie zastosowanie się do nich
jest równoznaczne ze złamaniem przepisów tego szpitala.
Zostałam zatem nieformalnie przykuta do ławki i nie wiedziałam nawet, czy
decydować się na skorzystanie z toalety, bo znając ludzi i charakterystykę prób cierpliwości,
którymi zostajemy poddani prawdopodobnie regularnie w różnych sytuacjach przez
najsprytniejszych strażników z Służb Nadzorczych, pielęgniarka przyszłaby po mnie właśnie
wtedy, kiedy byłabym w toalecie.
Poza tym, kazano mi przyjść na czczo i zaczynałam być coraz bardziej spragniona i
głodna. Minęło już sporo czasu odkąd wstałam z łóżka, a władający mną stres wszystko
pogarszał i zaostrzał moje potrzeby i dolegliwości w tak dziwny sposób, że kiedy w końcu
zdecydowałam się pójść do łazienki, nie byłam pewna, czy robię to, bo naprawdę mam taką
potrzebę, czy raczej zapobiegam tylko prawdziwej potrzebie. Kiedy kierowałam się w stronę
drzwi toalety, miałam wrażenie, jakby za moimi plecami ciągnął się wielki napis: „A teraz
łamię zasadę i oficjalnie pogardzam personelem medycznym, który tak łaskawie
zadecydował się przyjąć mnie pod swoje skrzydła”, a w każdym razie ludzie na pewno
wyglądali, jakby tak było i byłam pewna, że ktoś wytknął mnie palcem.
Kiedy wyszłam i wróciłam na swoje miejsce, którego jakimś cudem nikt przez ten
czas nie zajął, miałam silne przeczucie, że przypisana mi pielęgniarka już tu była i, widząc,
że mnie nie ma, poszła sobie, zanosząc do oddziału wiadomość, że pacjentka Ola K. zmyła
się jak zwykle w ostatnim momencie, robiąc z nich wszystkich idiotów. Niestety jednak nie
mogłam nic w tej sytuacji zrobić. Nie mogłam nikogo zapytać o to, czy pielęgniarka tu była,
bo po pierwsze nikt mógłby jej tu nawet nie zauważyć, jeśli postanowiła zachować się
dyskretnie, po drugie, nawet jeśli ktoś ją zauważył, skąd miałby wiedzieć, że to właśnie ta

Free download pdf