W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

zostanę przyjęta, a chyba powinno być to gdzieś napisane. Skierowanie, które dostałam od
lekarki w Urzędzie Cywilnym było tak zwanym skierowaniem ogólnym albo
diagnostycznym, nie było tam więc informacji, co zostanie ze mną zrobione, kiedy trafię już
do szpitala. Nie wiedziałam też, ile dni tu zostanę, dlatego wzięłam ze sobą dużą walizkę i
dość sporo rzeczy, choć obawiałam się, że może to nie być dobrze widziane. Ludzie chorzy
nie powinni raczej przywiązywać zbyt dużej wagi do rzeczy materialnych, bo to mogłoby
sugerować, że wcale nie są tacy chorzy, a poza tym, kto wie, czy ktoś nie będzie usiłował
pozbawić mnie kilku moich rzeczy w ramach podporządkowania mnie do przepisów szpitala,
które, z tego co wiedziałam, potrafiły być dość dziwne.
Wzięłam do ręki formularz, na którym znajdowały się moje dane i odnalazłam
poszukiwaną informację: „Przyjęta na oddział diagnostyki ogólnej (nieuprzywilejowany)”.
Nie wiedziałam, co o tym sądzić. W zasadzie nie wiedziałam też, czego oczekiwać, jako że
leczyłam się u kilku specjalistów i tak naprawdę żaden z nich nie wystawił mi konkretnej
diagnozy, która wskazywałaby oficjalnie na potrzebę hospitalizacji. Na dole znajdował się
jeszcze odręczny dopisek: „Na życzenie”, którego również nie potrafiłam do końca
zinterpretować, choć podejrzewałam, że może mieć on coś wspólnego z nieuzasadnionymi
dolegliwościami, które zgłosiłam i na podstawie których najwidoczniej zostałam tu w ogóle
przyjęta.
Inny dokument, który otrzymałam w rejestracji przedstawiał Regulamin Szpitala i
składał się z kilku stron. Przewertowałam strony, przeglądając je pobieżnie i odczytując tylko
nagłówki poszczególnych części regulaminu. Znalazłam część zatytułowaną „Regulamin
pobytu w szpitalu osób nieuprzywilejowanych” i chciałam go przeczytać, ale szybko
stwierdziłam, że nie jest to dobry pomysł. Lepiej unikać czytania regulaminów i kodeksów
prawnych w miejscach publicznych, bo według prawa nieformalnego mogło to wskazywać,
że nie zna się podstawowych zasad zachowania, które każdy powinien znać, albo że szuka się
czegoś, żeby obejść przepisy i chytrze wykorzystać ich sformułowania dla osobistych
korzyści. Już nieraz zdarzyła mi się taka sytuacja.
Na pewnej lekcji zastępczej w szkole czytałam sobie regulamin szkoły, żeby
sprawdzić, co formalnie jest dozwolone na lekcjach zastępczych i czy w ogóle znajdują się
one w oficjalnym regulaminie. Kiedy nauczycielka zobaczyła, co robię, stwierdziła, że albo
udaję pilną i nagle nieludzko posłuszną, grzeczną i pokorną uczennicę, albo jestem tak
głupia, ślepa i naiwna, że wierzę, że nikt nie zauważy, jak szukam jakichś sprytnych obejść w
prawie, co tak czy inaczej ukazywało mnie w świetle niezwykle żałosnym.
Innym razem, kiedy czytałam regulamin znajdujący się przed wejściem do jakiegoś
parku rozrywki, ktoś zawołał, że zachowuję się potwornie infantylnie jak na swój wiek, bo
najwidoczniej chcę sprawdzić, czy nie mogłabym skorzystać tu z czegoś dla własnej korzyści
(co oczywiście okazało się zabronione), a ktoś inny stwierdził, że chyba chcę się podlizać
władzom i dlatego udaję, że czytam ten regulamin, który został tu postawiony przecież
wyłącznie ze względów formalnych, a nie po to, żeby ktoś go czytał, bo regulamin ten, jak
zresztą prawdopodobnie wszystkie regulaminy na świecie, jest stanowczo zbyt oczywisty.



  • Ciekawe, czy gdyby powstał regulamin o tym, jak oddychać, to też by go czytała! –
    zawołał jakiś człowiek i zaśmiał się szyderczo, a inny wyraził przekonanie, że na pewno
    czytałabym go każdego dnia.

Free download pdf