W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

Obok siedzieli już ludzie, którzy szli ze mną na oddział, a przynajmniej część z nich.
Nie widziałam tej starszej pani, a jeden mężczyzna siedział trochę dalej przy stoliku,
rozmawiając z jakimś lekarzem. Kobieta, którą poznałam w kolejce, w dalszym ciągu nie
zwracała na mnie uwagi (to znaczy, powiedziała tylko: „Aha, to jest ta żałosna buntowniczka,
na którą nie ma sensu patrzeć”, kiedy mnie zobaczyła, po czym wróciła do swojego telefonu),
a ten drugi pan patrzył krzywo na moją Plakietkę. Próbowałam zasłonić ją trochę swetrem,
ale musiałam być ostrożna, bo Plakietka generalnie powinna być widoczna. Nie mogłam na
przykład zapiąć swetra, zostawiając ją pod spodem, bo wtedy mogłaby się zacząć świecić, a
nawet wydawać świdrujące dźwięki.
Dawno już nie byłam świadkiem takiego zdarzenia (nie wspominając oczywiście o
przypadkach, o których słyszałam, tak jak ten o tym panu, który podobno zakopał swoją
Plakietkę w lesie dobry tydzień temu), bo po prostu nikt nie praktykował na co dzień łamania
Powszechnego Obowiązku Plakietkowego. Oczywiście, zdarzało się, że ktoś zostawił gdzieś
swoją Plakietkę przez nieuwagę, odszedł dwa kroki i musiał po nią wrócić, zwracając na
siebie uwagę, ale generalnie wszyscy obywatele byli tak przyzwyczajeni do nierozstawania
się ze swoją małą tabliczką, że takie wypadki zdarzały się naprawdę rzadko. Ja na przykład
nie dopuściłam swojej Plakietki do piszczenia chyba od jakichś kilku lat. Kiedy się nad tym
zastanawiałam, często przychodziły mi do głowy myśli, co by było i jak wyglądałoby moje
życie, gdybym zrezygnowała ze swojego obywatelstwa i została dzikusem.
Dzikusy to osoby, które nie były uznawane za część społeczeństwa i generalnie nie
miały prawie żadnych oficjalnych praw ani oficjalnych możliwości rozwoju. Nie mogą
otrzymać pomocy, nie mogą się leczyć, nie mogą iść do pracy i nie mają prawa mieszkać w
mieście ani na żadnym formalnie zasiedlonym terenie. W praktyce oznaczało to, że
mieszkały gdzieś w ukryciu, prawdopodobnie we własnych wioskach na jakichś dzikich i
oddalonych od cywilizacji terenach i na tym zamykało się ich życie. Poniekąd bardzo
ciekawiło mnie, jak może to wyglądać. Nie miałam jednak oczywiście żadnej możliwości
odkrycia tego, jako że dzikusy żyły w ukryciu, a jedyne formalnie udostępnione informacje
na ich temat to ich definicja i charakterystyka ich statusu, opływająca w negatywnie
wartościujące wyrażenia typu „zdrajcy”, „głupcy” i „buntownicy”. Kiedyś ktoś chyba nawet
porównał mnie do dzikusa, chcąc wyrazić swoje oburzenie moją rzekomo buntownicza
naturą, choć generalnie sam temat dzikusów był przez obywateli unikany.
Wszystko to nie znaczyło jednak, że nigdy nie widziałam żadnego dzikusa na żywo i
że nie mogłabym ich znaleźć, gdybym bardzo chciała. Jednak liczbę razy, w których zdarzyło
mi się spotkać któregoś z nich, mogłam dosłownie policzyć na palcach (oczywiście, jeśli
liczyć tylko te przypadki, w których byłam całkowicie świadoma, że znajdująca się gdzieś
nieopodal osoba jest dzikusem). Ponadto, prawie za każdym razem było to gdzieś w terenie,
w naturze, poza miastem. Chyba tylko dwa razy w życiu zdarzyło mi się zobaczyć ich z pełną
świadomością w mieście. Raz byłam już na tyle duża, że bałam się, że zostanę oskarżona o
niezgłoszenie obecności tej osoby w mieście władzom, jako że formalnie istniał taki
obowiązek. Dzikuska, którą wtedy widziałam, ukrywała się za jakimiś krzakami, a wokół
mnie nie było akurat prawie żadnych ludzi, dlatego nie umiałam powiedzieć, czy ktoś jeszcze
ją w tej chwili widział. Prawdopodobnie jednak nie, bo zdecydowana większość obywateli
powinna raczej zareagować w tej sytuacji bardzo ostro.

Free download pdf