- Pomyliła się pani? – powtórzyła tym razem inna. – Czyli podsłuchiwała nas pani?
Słuchajcie, dziewczyny, pacjentka nas podsłuchiwała! Ja nie wiem, czy my musimy już
chować się we własnej pracy albo stawiać sobie jakieś cenzury? I to wobec osób, którymi
opiekujemy się tu, harując dniem i nocą za grosze i które tyle nam zawdzięczają?!
Nie umiałam rozpoznać, czy kobiety były nadal w nastroju do kpin, czy też stały się
nagle wściekłe i oburzone. - To jest tak komiczne, że aż tragiczne – powiedziała jeszcze kolejna, jakby czytając
mi w myślach. - Nie, na odwrót, Basia. To jest tak tragiczne, że aż komiczne – poprawiła ją ta
pierwsza. Pielęgniarka Basia machnęła tylko ręką i pokręciła głową. - Ja w każdym razie nie miałam intencji podsłuchiwać – odezwała się z kolei kobieta,
która dopiero przyszła, śmiejąc się cały czas i brzmiąc tak, jakby nie mogła uwierzyć, że ktoś
mógł ją posądzić o coś tak niedorzecznego. - Kasia, przecież nie musisz się tłumaczyć – powiedziała jedna z grupki. – To był
tylko żart!
Czułam się coraz gorzej. Nie dość, że odpowiedziałam na pytanie, które wcale nie
było skierowane do mnie, ujawniając w ten sposób swoje nadmierne, chore i ohydne
skupienie na własnej osobie, a do tego pokazałam wszystkim, jaka jestem wścibska, i nie
tylko wścibska, ale i przebiegła oraz fałszywa, jako że próbowałam tą swoją wścibskość
ukryć. I mało tego, odpowiedziałam na zarzut, który wcale nie był zarzutem, tak jakbym
spodziewała się po wszystkich jakichś wrogich intencji i w ten sposób sama sprowadziłam na
siebie prawdziwy zarzut. Nikt nie chciał oczywiście słuchać, kiedy zapewniałam, że
naprawdę nikogo podsłuchiwałam i wszystko to wynikało wyłącznie z mojej złej
interpretacji, z jakiejś mojej chwilowej głupoty, która jednak nie była podszyta ani
wścibskością, ani wrogością. Ostatecznie pielęgniarka Basia oświadczyła, że nie chce mnie
dłużej słuchać i nastraszyła mnie, żebym lepiej się pilnowała, jeśli nie chcę stąd wylecieć.
Pomyślałam, że w tej chwili bardzo chciałabym stąd wylecieć, a najlepiej rozpłynąć się w
powietrzu, ale nie powiedziałam nic na ten temat.
Oczywiście pani i pan siedzący obok mnie na krzesłach, a nawet ten pan, który
siedział dalej przy stoliku z lekarzem, również zwracali na mnie mnóstwo uwagi podczas
całego tego zamieszania. Pani, to znaczy ta młoda kobieta, którą poznałam w izbie przyjęć,
patrzyła na nas przez cały czas z lekko otwartą buzią i zmarszczonymi brwiami w taki
sposób, jakby to, co widziała, przekraczało granice jej pojmowania i jakby po prostu nie
mogła znaleźć odpowiednich słów, by ubrać to w słowa. Przejmujące uczucie upokorzenia
zżerało mnie od środka, powodując, że każdy mięsień mojego ciała napinał się jak łuk do
strzału i czułam się, jakbym była oblepiona jakąś obrzydliwą substancją. Oczy zaczęły mnie
boleć, tak jakbym nie mogła już znieść patrzenia nimi na cokolwiek i kogokolwiek, a
kręgosłup znowu zaczął mnie boleć od przygarbionej postawy, ale nie mogłam przecież
wyprostować się w takim momencie.
Kiedy w końcu pielęgniarki rozeszły się albo zajęły czymś, co nie było związane ze
mną (przynajmniej nie formalnie), a pozostali pacjenci odwrócili ode mnie wzrok, zdałam
sobie sprawę, że oprócz bólu i zmęczenia robiłam się również coraz bardziej głodna, a w
każdym razie miałam olbrzymią ochotę coś zjeść. Coraz bardziej przerażała mnie też myśl, że
mam tu pozostać przez kilka dni i być obserwowaną przez ludzi przez absolutnie cały czas.
tatianarevelion
(TatianaRevelion)
#1