W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

  • No, dobrze... to będę czekała na dalsze informacje – powiedziałam w końcu, mając
    częściowo nadzieję, że może nie zostałam usłyszana, żeby nie usłyszeć kolejnej miażdżącej
    wypowiedzi.
    W tej sytuacji skierowałam się do drzwi toalety, zastanawiając się, czy dobrze
    zrobiłam, że nie zapytałam, czy mogę na chwilę zniknąć z korytarza, skoro już stałam przy
    rejestracji. Nie chciałam jednak, żeby zabrzmiało to, jakbym ich oskarżała o zakazywanie mi
    zaspokojenia podstawowych potrzeb. Poza tym, kiedy pielęgniarka powiedziała „Tego już za
    wiele”, naprawdę brzmiała, jakby nie mogła już znieść ani jednego mojego słowa więcej.
    Po wyjściu z toalety przesiedziałam na korytarzu chyba kolejne pół godziny z
    pulsującym bólem kręgosłupa, marząc o zjedzeniu czegoś, a najbardziej o ucieczce z tego
    miejsca. W końcu usłyszałam głośne „Pani Karlen Ola!”, prawie podskakując na krześle z
    przerażenia i zobaczyłam wychodzącego mi naprzeciw lekarza. Lekarz wyglądał, jakbym
    zmusiła go do przyjścia tutaj, tak mi się przynajmniej wyglądało. Był to człowiek w średnim
    wieku, trzymający w dłoni jakieś kartki czy teczki. Na jego Plakietce tuż pod imieniem i
    nazwiskiem oraz grupą wiekową widniało wyraźnie słowo „LEKARZ”. W przypadkach
    niektórych zawodów i funkcji, takich jak zawód lekarza czy stanowisko urzędnicze, nazwa
    pozycji wyświetlała się bardzo wyraźnie w rubryce „Praca” zamiast typowych oznaczeń jak
    „Pracuje” czy „Nie pracuje”. Zupełnie tak, jakby było to jakieś nieoficjalne
    uprzywilejowanie.
    Lekarz wskazał mi jakiś stolik, przy którym mieliśmy usiąść i porozmawiać. Nie
    rozumiałam, dlaczego takie rozmowy odbywały się na korytarzu, jakby w szpitalu nie było
    wystarczająco dużo pomieszczeń. Nie powinnam się jednak dziwić z tego powodu, biorąc
    pod uwagę fakt, że wszystkie pokoje są dzielone, a i tak ledwo znajduje się miejsce dla nowej
    osoby, przybyłej zgodnie z planem. Miałam nadzieję, że informacja, którą usłyszałam od
    jednaj z pielęgniarek o tym, że nie dysponują aktualnie wolnymi łóżkami, była już
    nieaktualna. Ostatecznie wolałam już chyba siedzieć w pokoju z jakimiś towarzyszkami niż
    na głośnym, surowym korytarzu, przywiązana do swojej walizki, z której nie mogłam nawet
    skorzystać i zaskakiwana przez kolejnych ludzi, którzy mogli przechodzić sobie koło mnie i
    patrzeć na mnie w nieograniczonej ilości.

  • Proszę zostawić tą walizkę gdzieś z boku – powiedział do mnie lekarz, widząc, że
    kieruję się z nią do stolika. – Denerwują mnie te wszechobecne klamoty. Doprawdy,
    niektórzy pacjenci zachowują się, jakby przyjeżdżali tu na wakacje...
    Kiedy zajęliśmy miejsca przy stole, doktor otworzył swoją teczkę i zaczął przeglądać
    jakieś papiery. Ja z kolei wyciągnęłam szybko własne dokumenty, które mogły go
    zainteresować i prawie od razu zaczęłam żałować, że zrobiłam to tak szybko, bo mężczyzna
    zdawał się wcale nie przejmować tym, że czekam na niego w napięciu, a raczej wydawał się
    sugerować mi, żebym przestała go pospieszać. Spojrzałam zatem na chwilę w bok, a lekarz
    na szczęście po chwili poprosił mnie o moje dokumenty i Plakietkę. Czy była jakaś szansa,
    żeby nie prosił o Plakietkę? Podejrzewałam, że nie, a nadzieja na to była zwykłą naiwnością.
    Mężczyzna wydawał się wprawdzie nie wczytywać w moją Plakietkę zbyt głęboko,
    prawdopodobnie sprawdzając tylko podstawowe dane, ale nie chciało mi się wierzyć, żeby
    nie zwrócił żadnej uwagi na moją reputację i powypisywane w „Uwagach ogólnych”
    określenia.

Free download pdf