W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

osobiście lub poprzez daną instytucję czy jednostkę, która taką zasługę przyznawała.
Podstawowa informacja w tej kategorii to wykształcenie, ale chyba nie widziałam nigdy
osoby, która nie miałaby zarejestrowanych jakichś dodatkowych osiągnięć. Z mojej Plakietki
oprócz wykształcenia w tej kategorii można było odczytać jedynie dyplom uczestnictwa w
jakimś nudnym projekcie, w który zostałam zamieszana praktycznie bez mojej wiedzy
jeszcze w latach szkolnych i którego nazwy nie ma teraz nawet sensu przytaczać.
Zmiana statusu „Reputacji” musiała odbywać się oczywiście w jakiś sposób za
pośrednictwem ludzi, którzy zgłaszali do urzędów swoje obserwacje i skargi na danego
człowieka. I oczywiście dzięki obserwacjom czynionym przez funkcjonariuszy Służb
Nadzorczych. Ale ostatecznie nie mogło ich przecież być tak wiele, żeby byli w stanie
kontrolować każdego obywatela z osobna. Z tego co wiedziałam, żeby zgłosić obserwację na
temat drugiej osoby, trzeba było jedynie być pełnoletnim obywatelem i posiadać „wzorcową
reputację”.
Nigdy nie interesowałam się tym jakoś szczególnie w kontekście mojego prawa do
dokonywania takich zgłoszeń, ponieważ ja nigdy nie miałam na Plakietce reputacji
„wzorcowej”, a nawet gdybym miała, i tak nie chciałabym nikogo zgłaszać, ponieważ
dałabym ludziom w ten sposób doskonały pretekst do oskarżenia mnie o oskarżanie innych.
A przynajmniej, o fałszywe oskarżanie. Bo chociaż składanie skarg i zażaleń na innych
obywateli jest całkowicie legalne, nikt nie powiedział, że nie można być posądzonym o
uwzięcie się na kogoś i jestem przekonana, że coś takiego byłoby właśnie przeciwko mnie
wykorzystane.
Poza tym, nie widziałam sensu w zgłaszaniu kogokolwiek władzom, ponieważ ludzie
irytowali mnie na każdym kroku (zapewne dlatego, że ja irytuje ich, a oni irytują się przez to
na mnie i tak to kółko się kręci). Ja natomiast spotykałam na co dzień mnóstwo ludzi
mających „wzorcową” reputację na Plakietce i dających mi znać, bardziej lub mniej jawnie,
że mają wielką ochotę mnie zgłosić. Właściwie wszyscy, z którymi mijałam się na co dzień
w przestrzeni publicznej, mogli z pewnością znaleźć jakiś powód, żeby na mnie donieść.
Czasami słyszałam, jak jacyś starsi ludzie grożą swoim podopiecznym, czy po prostu
jakimś spotkanym przypadkiem młodym osobom, że obniżą im reputację (oczywiście mi
również grożono tym często, nawet obecnie, kiedy jestem już formalnie dorosła od kilku lat).
Reputacją nieletnich operowali wprawdzie przede wszystkim ich rodzice i opiekunowie –
przynajmniej ci, którzy własną reputację utrzymali w stopniu wzorcowym – nie oznaczało to
jednak, że inni wzorcowi obywatele nie mogli dokładać się do zmian w tej kategorii. Nie
wiedziałam, jak często ludzie, którzy grozili mi złożeniem na mnie skargi rzeczywiście to
robili. Rzadko zdarzyło mi się zostać poproszoną o zatrzymanie przez kogoś, żeby mógł
sobie spisać numer identyfikacyjny mojej Plakietki. Chociaż może wystarczyło, jeśli
zapamiętali tylko moje nazwisko.


Moje rozmyślania na temat funkcjonowania systemu plakietkowego nie pozwoliły mi
oczywiście wcale odciąć się od otaczającej mnie rzeczywistości. Każdy człowiek, którego
mijałam wzbudzał we mnie nieodpartą chęć ukrycia się, ukrycia swojej twarzy i
przyczepionej do mojej kurtki etykiety. Skutecznie powstrzymywała mnie jednak przed tym
myśl, że za ukrycie się zostałabym od razu posądzona o szpiegowanie, kombinatorstwo lub
inną podobną bzdurę, a wszyscy ludzie wokół zaczęliby drwić ze mnie, że jestem taką idiotką

Free download pdf