W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

Widziałam, że na wózku były jakieś talerze i sztućce, zdziwiłam się więc. Dlaczego
miałabym mieć ze sobą naczynia, skoro jedzenie było pacjentom serwowane?



  • Przepraszam, ja nie mam swoich naczyń. Czy mogłabym otrzymać jakieś?

  • A pani myśli, że to jest jeżdżący sklep? I to jeszcze darmowy? A może wózek
    życzeń? Nie, proszę pani, pani powinna skakać z radości do sufitu, że w ogóle dostaje pani
    jedzenie w szpitalu! Kiedyś nie było tak dobrze. Ale teraz już nikt nie docenia naszej ciężkiej
    pracy...
    Chciałam powiedzieć, że się cieszę, ale to zabrzmiałoby przecież potwornie głupio i
    infantylnie. Skakania z radości nie brałam natomiast w ogóle pod uwagę. Poza tym, prawda
    była taka, że wcale nie cieszyłam się jakoś szczególnie, ale raczej byłam rozczarowana.
    Lepiej było jednak, żeby nikt się o tym nie dowiedział, bo wtedy mogłabym liczyć tylko na
    wydalenie mnie ze szpitala z głośnymi złorzeczeniami. Niestety jednak praktycznie nie
    miałam szans, żeby ukryć jakoś swoje odczucia, bo kucharka już zauważyła moją Plakietkę i
    teraz czytała ją z zapałem.

  • Aha, taka egoistka jak pani myśli pewnie, że jej się należy jakiś specjalny obiad?
    Może jeszcze na złotym talerzu?

  • Przepraszam, ja wcale tak nie myślę! – odpowiedziałam.

  • Nie? To gdzie są pani sztućce?

  • Ja nie wiedziałam...

  • Niech już pani oszczędzi mi dalszej dyskusji! Nie zamierzam tracić na panią więcej
    czasu. Inni też muszą jeść, nie tylko pani - kucharka chwyciła jakiś talerz z wózka i zaczęła
    nakładać mi jedzenie, mrucząc pod nosem: „Co za egoistka, myśli, że tylko jej należy się
    obiad...”.

  • Chce pani jeszcze sałatki? – zapytała kobieta, kończąc nakładać jedzenie.

  • Poproszę, ale tylko trochę – odparłam.

  • Proszę pani, nie ma żadnego trochę! – krzyknęła na to kucharka. – Albo pani chce,
    albo nie! Co to za wymagania, może jeszcze mam pani odmierzyć ilość miarką?!

  • Przepraszam, poproszę w takim razie – odpowiedziałam ponownie, mając nadzieję,
    że to już wystarczy i że tym razem nie zostanę uraczona żadnym nowym pytaniem, na które
    nie można znaleźć satysfakcjonującej odpowiedzi.
    Kiedy odebrałam wreszcie swój obiad i odwróciłam się do wnętrza pokoju,
    zmierzając do swojego łóżka, obie lokatorki patrzyły na mnie bardzo wymownie. Teraz obie
    poznały już treść mojej Plakietki i zapewne zastanawiały się, jakby tu do mnie podejść, żeby
    ją odczytać, nie pokazując jednocześnie, że są jakoś zainteresowane moją osobą. Poczułam
    znowu potworną potrzebę, żeby się skurczyć, schować, zniknąć, tak jakby moje ciało
    walczyło ze swoim własnym istnieniem, a moje kończyny znowu wydawały mi się być
    zrobione z gumy. Położyłam jedzenie na szafkę i znowu przemieściłam parę rzeczy z
    powrotem do torebki albo do szuflady pod szafką, bo na blacie było za mało miejsca. Czułam
    się dokładnie tak, jakbym mówiła: „Nareszcie mam jakiś pretekst do przełożenia paru
    przedmiotów i nareszcie nie wyglądam na tak bezradną i zażenowaną. Powiedzcie, czy ja nie
    wyglądam nieziemsko rozsądnie i absolutnie typowo, robiąc sobie porządek w swoich
    rzeczach?
    Moje lokatorki chyba były jednak innego zdania, bo zaczęły jeść, zanim ja podeszłam
    do swojego łóżka, nie tracąc czasu na jakieś czynności organizacyjne i robiąc sobie tylko

Free download pdf