W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

Pielęgniarka w rejestracji stwierdziła, że nie wie, co zrobić z talerzem i
zaproponowała, żebym go wyrzuciła, skoro jest plastikowy. Kiedy wyrzucałam talerz do
kosza, jakaś inna kobieta z personelu szpitalnego, może jakaś sprzątaczka, wyszła zza rogu
jak na zawołanie i nakrzyczała na mnie, że wyrzucam własność szpitala i że jeszcze za to
zapłacę. Jej pojawienie się w tej chwili było tak trafne, że byłam przekonana, że czaiła się za
tym rogiem odkąd usłyszała, że zadaję pielęgniarce pytanie. Dziwiłam się też później, że nie
wezwano mnie do tej zapłaty. Przynajmniej nie wprost. Ale na pewno zostało to gdzieś
odnotowane, podobnie jak wszystkie inne moje przewinienia i w swoim czasie wypłynie na
moją niekorzyść.
Sjesta poobiednia nie trwała zbyt długo, bo po następnych niecałych trzydziestu
minutach na korytarzu znów zaczęło robić się głośno, ktoś ciągle przechodził obok naszych
drzwi, zerkając do środka, a krzyki pielęgniarek i innych ludzi rozchodziły się echem po
całym oddziale. Po niedługim czasie przywieźli tę panią, która zajmowała ostatnie łóżko w
naszej sali, niestety to najbliżej mnie. Dotychczas dzieliło mnie trochę przestrzeni od moich
współlokatorek - pani czytająca gazetę leżała przy oknie na drugim końcu pokoju, młoda
kobieta z kolejki obok niej, a ja przy ścianie obok drzwi. Nie, żeby była to jakaś duża
przestrzeń, ale siedząc na swoich łózkach, byłam oddalona od kobiety czytającej gazetę
wystarczająco, żeby nie być w stanie odczytać jej Plakietki, a przynajmniej nie dokładnie.
Odczytałam tylko, że nazywała się Janette Tinker i znajdowała się jeszcze w grupie
dorosłych. Młoda kobieta nazywała się natomiast Martina Fernandez, ale nie sądziłam,
żebym kiedykolwiek miała okazję zwrócić się do niej po imieniu.
Kiedy starsza pani wjechała na wózku, prowadzona przez jakiegoś lekarza,
natychmiast wykrzyknęła w moim kierunku:



  • O, co za niespodzianka! Jaka młoda twarz! A co panienka tu robi, czy nie ruszała mi
    przypadkiem moich rzeczy?
    Lekarz pomógł kobiecie wstać i posadził ją na łóżko. Ja rzeczywiście musiałam
    wyglądać, jakbym miała coś wspólnego z jej rzeczami. Szafka starszej pacjentki stała prawie
    tuż obok mojej i była zastawiona różnymi przedmiotami w ogólnym nieporządku. Ja
    natomiast pojawiłam się tu znikąd podczas jej nieobecności i zapewne nikt się mnie tu w
    ogóle nie spodziewał.

  • Nie, oczywiście, że nie – odpowiedziałam szybko, starając się brzmieć
    przekonująco.

  • Zaraz się okaże – rzekła staruszka z cynicznym uśmiechem i zaczęła przeglądać
    swoje rzeczy porozstawiane obok łóżka.

  • Pani Bergman, proszę być spokojną – wtrącił lekarz. – Pani potrzebuje teraz dużo
    odpoczynku. Gdyby cokolwiek pani zginęło, obiecuję, że zajmiemy się tym natychmiast i nie
    pozostawimy tej młodej pacjentki bez konsekwencji – dodał, zerkając na mnie ostrzegawczo.
    Przez następne co najmniej pół godziny starsza kobieta spoglądała na mnie prawie co
    chwilę i co jakiś czas rzucała w moim kierunku bardziej lub mniej bezpośrednie uwagi: „Co
    ta młoda osoba w ogóle tutaj robi? Przecież ma napisane na Plakietce „Zdrowa” i zupełnie
    zdrowo wygląda” i „Dlaczego ona udaje, że mnie nie widzi i zachowuje się jak jakiś zaklęty
    posąg, wpatrując się w tą swoją książkę albo z kolei nagle, ni stąd ni zowąd, zaczyna się
    kręcić, wiercić i wylatuje na korytarz, jakby ją coś swędziało? Denerwuje mnie to!” albo

Free download pdf