W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

przyszpitalny był mały i trudno było tam znaleźć jakieś ustronne miejsce, ale i tak odczułam
lekką ulgę po wydostaniu się z zamkniętego budynku. Pospacerowałam sobie tam może z
piętnaście minut i powoli wróciłam na swój oddział, obawiając się, że zbyt długa
nieobecność była obarczona zbyt dużym ryzykiem.
Zanim weszłam do swojego pokoju, usłyszałam dochodzące stamtąd głosy rozmowy.
Kiedy weszłam, okazało się, że na krześle siedziała jakaś nowa pani i miałam nadzieję, że nie
przyszła ona zająć mojego łóżka. Chyba, że przeniesionoby mnie wtedy w jakieś lepsze
miejsce, ale w to nie chciało mi się wierzyć. Chciałam powiedzieć „Dzień dobry”, ale
powstrzymałam się, pamiętając, że nie odezwałam się wcale do pozostałych osób, kiedy
przyszły do tego pokoju. Nie licząc tej pani Janette, do której skierowałam jakieś mruknięcie
na samym początku i zostałam słusznie zignorowana. Nie chciałam, żeby posądzono mnie o
nierówne traktowanie ludzi. Nowa kobieta nie zwróciła zresztą na mnie prawie żadnej uwagi,
bo była zbyt zajęta rozmową z resztą lokatorek i tylko na chwilę obróciła głowę, kiedy
ukazałam się w drzwiach. Pomyślałam, że może nie zdążyły jeszcze nic o mnie powiedzieć,
choć wydawało mi się to mało prawdopodobne.
Starsza pani leżąca najbliżej mojego łóżka zwróciła na mnie największą uwagę i nie
przestawała na mnie patrzeć, kiedy siadałam na swoje miejsce. Wzięłam z przyzwyczajenia
telefon do ręki, żeby mieć coś, na co mogłabym spojrzeć w chwili niepewności i na co
najłatwiej znaleźć uzasadnienie. Po chwili zorientowałam się, że kobieta siedząca na krześle
jest chyba pacjentką z sąsiedniej sali i przyszła na rozmowę do poznanych na oddziale
koleżanek. Martina była chyba najbardziej zaangażowana w rozmowę, zdawała się też być w
najbardziej zbliżonym wieku do tej pani z innego pokoju, chociaż, z tego co zdążyłam
zauważyć, ta była już w grupie dorosłych, a nie młodych dorosłych.
Pani Bergman z kolei nie była chyba w ogóle zbyt przejęta rozmową i po kilku
minutach położyła się na swoim łóżku, sprawiając wrażenie, jakby chciała spać. Dziwiłam
się, że decyduje się na sen w takiej sytuacji, bo nasz gość miał naprawdę donośny głos. Ja
sama próbowałam ponownie zająć się czytaniem książki, a kiedy to nie wychodziło, chciałam
chociaż coś ładnego narysować (o napisaniu czegoś wartościowego raczej nie było mowy),
ale ostatecznie nie byłam w stanie stworzyć nic poza prymitywnymi bazgrołami. W końcu
westchnęłam głośno i zamknęłam zeszyt z rezygnacją, a nowa towarzyszka wreszcie zwróciła
na mnie uwagę.



  • A pani co? Przeszkadzamy pani? – zapytała takim tonem, jakby mówiła raczej: „A
    ty czego się nas czepiasz, bezczelna egoistko, która potrafi tylko wszystkich ustawiać?”.

  • Nie, ona nas tylko podsłuchuje – powiedziała Martina i wybuchła śmiechem, a
    razem z nią pani Janette i pani Eleonora, zupełnie tak, jakby był to już typowy, znany
    wszystkim żart na mój temat. Tylko nowa kobieta z innej sali patrzyła na nas z
    niezrozumieniem.

  • Co to znaczy, że nas podsłuchuje? – zapytała, orientując się zapewne, że musiał się
    pod tym kryć jakiś podtekst.
    Martina opowiedziała jej zwięźle, jak oświadczyłam znienacka, że nie podsłuchuję
    pielęgniarek, kiedy czekałyśmy na korytarzu na przydzielenie do sal.

  • Przepraszam, ja po prostu źle coś wtedy zrozumiałam i dlatego odezwałam się w
    niewłaściwym momencie – próbowałam się usprawiedliwić. – I oczywiście, że mi panie nie

Free download pdf