W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

przeszkadzają – dodałam, choć po chwili zorientowałam się, że to nieprawda, bo właśnie
bardzo mi przeszkadzały.



  • Egoistka, buntowniczka, manipulantka... - kobieta zmrużyła oczy, czytając moją
    Plakietkę. – Przepraszam, ale pani Plakietka po prostu przeczy temu, co pani mówi! Gdyby
    była pani rzeczywiście taka łagodna, z pewnością nie miałaby pani powypisywanych takich
    rzeczy.

  • Przepraszam, ale ja nie wiem, dlaczego te rzeczy znalazły się na mojej Plakietce -
    odpowiedziałam, po raz pierwszy mając okazję do jasnego wytłumaczenia się z określeń,
    które nadał mi Urząd Cywilny.

  • Jak to, nie wie pani? – wtrąciła Martina. – Jeśli ma pani takie rzeczy wypisane na
    Plakietce, to znaczy, że sobie pani na nie po prostu zasłużyła.
    Powtórzyłam jeszcze raz, że tego nie rozumiem i że wydaje mi się to niesłuszne, ale
    wszystkie trzy spojrzały na mnie tylko jak na kosmitkę, próbującą porozumieć się z nimi w
    jakimś nieznanym języku, aż w końcu Martina machnęła ręką, stwierdzając, że nie ma sensu
    ze mną dyskutować i kobiety powróciły do normalnej rozmowy. Po około dwudziestu
    minutach nowo przybyła stwierdziła, że musi iść i że zaprasza je (to znaczy, nie mnie,
    oczywiście) do swojego pokoju, kiedy tylko będą miały ochotę.
    Do kolacji w naszej sali panowała względna cisza, nie licząc krzyków pielęgniarek,
    które co jakiś czas dobiegały nas z korytarza. Mówiły coś o tym, że ktoś jest w jakimś
    pokoju, ktoś powinien iść na jakieś badanie, a ktoś nie dostał jakichś leków, co brzmiało
    mniej więcej tak, jakby miały na myśli: „Z tymi ludźmi nie można wytrzymać, mają za dużo
    potrzeb i wymagań. A niektórzy z nich mają jeszcze czelność wymagać od nas ciszy!”.
    Przed samą kolacją jakaś pielęgniarka weszła do naszego pokoju i oznajmiła, że
    wieczorem, to znaczy o dwudziestej trzeciej, mamy przyjść do gabinetu badań na jakieś
    pobranie krwi. Jak dla mnie, zabrzmiało to mniej więcej tak: „Drogie pacjentki oddziału
    nieuprzywilejowanego! Jako że jesteście już zapewne wykończone od połowy nocy i połowy
    dnia pełnego napięcia oczekiwania na przyjęcie do naszego szpitala oraz drugiej połowy dnia
    spędzonej w naszym nieprzerwanym i bezlitosnym towarzystwie, postanowiłyśmy was
    jeszcze dobić i zażądać od was obecności w naszym gabinecie prawie w środku nocy. A jeśli
    ktokolwiek ośmieli się nam sprzeciwić, zostanie oskarżony o niewdzięczność wobec łaski
    szpitala, decydującego się na przyjęcie osób w tak dobrej kondycji jak wy i oczywiście
    pozbawiony dalszej możliwości leczenia”.
    Po kolacji zaczęła mnie boleć głowa, najwyraźniej od nieopisanego zmęczenia i
    nieprzerwanego usiłowania, by nie zwracać na siebie uwagi i nie prowokować moich
    towarzyszek do przypominania mi, jak bardzo uważają za słuszne wszystkie moje rosnące
    bóle i nieprzyjemne odczucia. Nie wiedziałam, czy leżeć, czy siedzieć, czy zostać w pokoju,
    czy wyjść na korytarz. Zewsząd otaczały mnie czynniki, które nieustannie odbierały mi
    energię i powodowały tępy, pulsujący ból w mojej głowie i pieczenie w oczach. Hałas,
    zapalone lampy, które raziły mnie swoją sztuczną jaskrawością, a przede wszystkim
    otaczające mnie podteksty, a nawet formalne wypowiedzi o tym, że nie zasługuję w ogóle na
    leczenie tutaj i wszystko jest skrupulatnie zaplanowane, żeby nic nie było tak, jak mi się
    podoba.
    Chociaż o godzinie dwudziestej pierwszej nic nie wskazywało na to, żeby warunki, w
    których się znajdowałam, miały się wreszcie stać znośne i odpowiednie dla możliwości

Free download pdf