- I niech lepiej nie próbuje mnie pani wytrącać z równowagi, bo to badanie może się
dla pani źle skończyć – mówiła, patrząc na mnie. – I żeby nie ważyła się pani mówić
komukolwiek, że ja pani grożę, bo to jest tylko uczciwe ostrzeżenie z mojej strony.
Jakimś cudem udało mi się ostatecznie nie wytrącić jej z równowagi i niedługo po
pobraniu krwi do pokoju przyjechał wózek z kucharką rozdającą pacjentom śniadanie. Nie
mogłam już zatem dłużej odpoczywać, a o zaśnięciu praktycznie nie było mowy. Światło
słoneczne zaczęło wchodzić do naszego pokoju z nieopisaną mocą, na korytarzu regularnie
dawały się słyszeć jakieś głosy i kroki, a moje współlokatorki zabrały się za jedzenie
śniadania, hałasując przy tym niemiłosiernie i prowadząc głośne rozmowy. - Ale dzisiaj piękny dzień! – skomentowała pani Bergman – A pani nie je śniadania?
Mój talerz ze śniadaniem leżał na szafce, tam gdzie go zostawiłam. Byłam tak zmęczona, że
nawet jedzenie nie kusiło mnie dostatecznie, żeby usiąść i otworzyć oczy, ukazując się tym
samym swoim towarzyszkom i wystawiając się na ich niepochlebne oceny. Byłam pewna, że
potrzebowałam leżeć pod kołdrą jeszcze przynajmniej kilka godzin, żeby dojść do siebie i
odzyskać zdolność normalnego funkcjonowania bez bolesnego nadwyrężania swojego
organizmu. W warunkach, w jakich się znajdowałam, nawet całodzienne leżenie mogło się
wprawdzie okazać niewystarczające, ale, jak na razie, byłam bardzo daleka od dobrowolnego
wstania z łóżka czy choćby podniesienia się do pozycji siedzącej. - Niedługo będę jadła – odpowiedziałam, odwracając się delikatnie w stronę kobiety i
mając nadzieję, że nie będzie mnie dłużej dręczyć.
Jakiś czas później zorientowałam się, że w pokoju było zapalone światło, pomimo że
na dworze świeciło słońce i ten wszechobecny blask doprowadzał mnie do szału. Przez
chwilę zastanawiałam się, czy zgasić światło bez mówienia czegokolwiek, ale byłam więcej
niż przekonana, że usłyszałabym w odpowiedzi: „A pani co się tu rządzi? Czy to jest pani
prywatny pokój, że zarządza pani, kiedy ma się świecić światło, a kiedy nie, udając, że nie
może się pani odezwać i zapytać innych o zdanie? A może jest pani tak dumna ze swojego
skandalicznego charakteru, że sama Plakietka pani nie wystarcza i próbuje pani
zademonstrować na każdym kroku, jak bardzo jest pani bezczelna i egoistyczna?”.
Ostatecznie zdecydowałam się zatem na pytanie: „Przepraszam, czy mogę zgasić
światło?”, próbując brzmieć tak, jakby moje odezwanie się nie było niczym nowym, ale
czymś najnormalniejszym na świecie. Niestety moje towarzyszki były jednak zupełnie
innego zdania. - A pani co, nagle nas pani zauważyła? Nagle zaczęła się pani liczyć z naszą opinią?
Skąd taka zmiana? – zapytała prowokacyjnie Martina. - Przepraszam, wcześniej nie miałam po prostu okazji, żeby o coś zapytać –
odpowiedziałam bez przekonania. - Przepraszam bardzo, ale ja teraz czytam i potrzebuję światło – wtrąciła pani Janette,
biorąc do ręki gazetę, podczas gdy Martina zanosiła się śmiechem. – A jeśli pani się nie
podoba, to niech wyjdzie sobie pani na korytarz. Nie będzie Ola rządzić ludźmi, teraz to
ludzie będą rządzić Olą!
Janette popatrzyła na mnie wyzywająco, a ja odniosłam dziwne wrażenie, jakbym już
kiedyś słyszała ten tekst.
Jakiś czas później, kiedy postanowiłam wreszcie wstać, a przynajmniej usiąść na
łóżku i zjeść śniadanie, umyć się i w ogóle zrobić te wszystkie poranne czynności (co nie
tatianarevelion
(TatianaRevelion)
#1