- Uważaj, bo ci uwierzę! Najpierw zbiłaś filiżankę tej biednej starszej kobiecie, a
teraz udajesz, że chcesz pomóc?! Odłóż mi tu natychmiast to szkło, jeszcze tego brakuje,
żebyś się tym na kogoś zamachnęła!
Odłożyłam posłusznie odłamek porcelany na ziemię, chociaż w tej chwili złość i ból
rozsadzały mnie od środka do tego stopnia, że poczułam realną chęć użycia go przeciwko
niej.
Kobieta z sąsiedniej sali stanęła teraz obok nas, patrząc na swoją koleżankę z niekrytą
otwartością i bez żadnych skrupułów. Domyślałam się, że nie pochyliła się nad filiżanką
razem z nią, bo, z tego co słyszałam, będąc niedobrowolnym świadkiem ich rozmów, miała
ona jakieś problemy z kręgosłupem i nie mogła robić wielu rzeczy, a poza tym pomiędzy
naszymi łóżkami było już bardzo mało miejsca, ale i tak nie rozumiałam, jak ona to robiła, że
wyglądała tak niewinnie i zwyczajnie, stojąc nad swoją zapracowaną koleżanką niczym kat
nad ofiarą i byłam pewna, że ja na jej miejscu nie wyglądałabym tak niewinnie.
Pani Janette poszła z kolei po sprzątaczkę, która mogłaby posprzątać dokładnie
wszystkie szklane okruchy. Wywabiła mnie zatem w pewnym stopniu z opresji, wchodząc do
ponownie do pokoju i prowadząc za sobą jakąś kobietę w niebieskim fartuchu, ciągnącą za
sobą odkurzacz. Sprzątaczka podziękowała Martinie za pozbieranie kawałków rozbitej
filiżanki i odkurzyła podłogę pod naszymi łóżkami, dzięki czemu moja rola ograniczyła się
chwilowo tylko do siedzenia na łóżku i obserwowaniu sunącego po podłodze odkurzacza.
Moje towarzyszki usiadły tymczasem z powrotem na swoich miejscach, obserwując zajście
ze swoich pozycji. Martina jednak nie usiadła od razu, stojąc przez dłuższy czas obok
sprzątaczki z rękami na biodrach, jakby próbując pokazać wszystkim, jaką jest
superbohaterką. Po odejściu pani sprzątającej, zwróciła się natomiast do pani Bergman: - Pani Eleonorko, musi pani powiedzieć pielęgniarkom, co ta dziewczyna pani
zrobiła. - No nie wiem, nie wiem, jeszcze będzie chciała się na mnie zemścić – odpowiedziała
starsza kobieta, zerkając na mnie ukradkiem, jakby udawała, że się mnie boi.
Spróbowałam przekonać je, że nic nie zrobiłam i że nie wiedziałam, że moja starsza
sąsiadka ma taki problem z noszeniem filiżanek, ale nie chciały mnie słuchać. - Niech się pani nie boi mówić prawdy. Już ja dopilnuję, żeby ona nic pani nie zrobiła
- zaręczyła Martina, a jej koleżanki zapewniły, że będą świadkami.
Od tej pory Martina, a czasami również Janette, podawały pani Eleonorze naczynia z
obiadem, podchodząc zawsze od mojej strony, jakby chcąc pokazać, że muszą wyręczać
mnie w moich nieoficjalnych obowiązkach. To w końcu ja leżałam najbliżej staruszki i moja
pomoc byłaby najbardziej oczekiwana dla przeciętnego obserwatora. Ja sama pozostawałam
natomiast w dalszym ciągu ignorowana i usiłowałam przekonać się, że współlokatorki
lekceważą mnie do tego stopnia, że naprawdę tracą zainteresowanie moim istnieniem. Było
to jednak niezwykle trudne, bo wciąż wydawało mi się, jakby z mojej Plakietki biła jakaś
bliżej nieokreślona poświata, która raziła wszystkich w oczy i jednocześnie przyciągała
wzrok każdego człowieka. Niewiele ulgi dawało mi zatem również siedzenie na korytarzu, bo
tam stawałam się coraz bardziej znana pomiędzy pielęgniarkami i pacjentami z innych sal,
którzy także mieli dość okazji, by przekonać się o autentyczności oburzających napisów na
mojej Plakietce.
tatianarevelion
(TatianaRevelion)
#1