W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

ekstremalnie wykończona i bałam się, jak długo moje ciało będzie jeszcze te emocje znosić,
zanim wybuchnie i rozerwie mnie na kawałki.



  • Ojej, jaka pani nerwowa! – zauważyła pani Bergman głosem imitującym jęczenie,
    kiedy westchnęłam głośno i poprawiłam głowę na poduszce, starając się znaleźć
    wygodniejszą pozycję. – To jest po prostu śmieszne, że niektórzy ludzie są wiecznie
    niezadowoleni, kiedy wszystko jest takie piękne! Śniadanko, obsługa, słoneczko świeci, i
    jeszcze zdrowie jej dopisuje!
    Starsza pani i dwie pozostałe towarzyszki były jak zwykle w doskonałym humorze i
    jak zwykle nie omieszkały mi tego zademonstrować.

  • Jak chce leżeć i narzekać na cały świat, to niech leży i narzeka – zarządziła Martina.

  • Jej wybór.
    Oczywiście nikt nie chciał uwierzyć, że Alexę, przepraszam, Olę, coś boli i że nie jest
    to wcale jej wybór, ale konsekwencja jej usilnej, lecz całkowicie bezskutecznej aklimatyzacji
    w środowisku szpitalnym. Zanim wygrzebałam się w końcu spod kołdry i otworzyłam oczy
    na tyle szeroko, by móc widzieć, co biorę do ręki i zacząć jeść śniadanie, jakaś pielęgniarka
    wywołała mnie po raz kolejny i nakazała przyjść natychmiast do gabinetu badań.

  • Ach, to pani! – przywitała mnie. – Długo jeszcze mamy na panią czekać? O ile
    pamiętam, powiedziałam, że ma pani przyjść do gabinetu od razu?
    Odkąd mnie zawołała, minęło już wprawdzie zapewne dobre pięć minut, ale
    spodziewałam się kolejki, która zwykle tworzyła się przed gabinetem o tej porze.

  • Teraz pan ma pierwszeństwo – powiedziała, wskazując na jakiegoś mężczyznę,
    który pojawił się w drzwiach obok mnie.
    Był to ten sam mężczyzna, który skomentował moją niecierpliwość drugiego dnia w
    szpitalu, kiedy czekaliśmy razem w kolejce do pobrania krwi i o którym bynajmniej nie
    wiedziałam nic więcej oprócz tego, że nazywał się Ian Rizzi i był w grupie wiekowej
    dorosłych (po prostu dorosłych).

  • Ojej, znowu musi pani zaczekać, jaka szkoda – zauważył ironicznie. – Chyba
    przeżyje to pani jakoś? Czy nie? Może wezwać karetkę? Ale nie, chwileczkę, przecież my już
    jesteśmy w szpitalu...
    Mężczyzna zaśmiał się z własnego żartu, a pielęgniarka powiedziała, że mam wyjść i
    zaczekać na korytarzu. Nie wiedziałam, dlaczego nie zaprosiła mnie na drugi fotel, który był
    wolny, szczególnie, że razem z nią w pokoju była jeszcze jedna pielęgniarka, ale poniekąd
    cieszyłam się z tego, bo nie chciałam znosić dłużej sarkastycznych wypowiedzi pana Iana.
    Kiedy w końcu mężczyzna wyszedł, a ja zostałam zawołana i usiadłam na fotel, chciałam
    zapytać, czy znowu będę miała pobieraną krew, po prostu, żeby się upewnić i przypomnieć
    pielęgniarkom, że jestem istotą myślącą, ale pomyślałam, że z pewnością usłyszę na to: „Nie,
    wykręcenie ręki” albo inną niepoważną odpowiedź, sugerującą, że moje pytanie było zbyt
    głupie, by zasłużyć na normalną odpowiedź. Milczałam więc i posłusznie podwinęłam rękaw.
    Rzekome pobieranie krwi trwało jednak definitywnie dłużej niż zazwyczaj, a
    pielęgniarka majstrowała coś przy mojej ręce, biorąc coś, odkładając i odchodząc na chwilę,
    zostawiając mnie z igłą wbitą w skórę, tak że zaczynałam się już obawiać, że była to jakaś
    kolejna próba cierpliwości czy czego, albo może zemsta za bycie niecierpliwą czy jakąś,
    zemsta, która miała w istocie bardzo niewiele wspólnego z potrzebą pobrania krwi do badań.
    Jedna część mnie pragnęła zapytać, o co chodzi i ile jeszcze będzie to trwać, ale druga

Free download pdf