W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

wzrokiem. Tym bardziej nie zamierzałam szukać osoby, która mogła uwiecznić mnie na
fotografii. Poza tym byłam przekonana, że komentarz kobiety, a właściwie zapytanie, miało
raczej charakter upomnienia i swoistej ekspresji, a nie rzeczywistego zaproszenia do
rozmowy.
Odchodząc, czułam, jak gdyby paliły mnie plecy i jakby coś usztywniło mnie od
środka, tak, że każdy mój krok zdawał się jakiś ociężały i nienaturalnie spowolniony. Być
może miałam takie wrażenie częściowo dlatego, że chciałam jak najszybciej zejść im z oczu,
ale jednocześnie nie chciałam wyglądać, jakbym uciekała, bo wtedy mogłyby oskarżyć mnie
o posądzanie je o jakieś agresywne zamiary wobec mnie. A one były przecież tylko
niewinnymi obywatelkami, słusznie oburzonymi moim podłym zachowaniem.
Pomyślałam, że mogłam dodać sobie zatem kolejne osoby do mojej z dnia na dzień
coraz bardziej imponującej kolekcji wrogów. Najpierw kierowcy samochodów, zapewne
wzorcowi obywatele spieszący na ważne spotkania i usiłujący pozałatwiać liczne sprawy, jak
najlepiej wypełniając swoje społeczne obowiązki, zostali zatrzymani nagle przez jakąś
dziwną osobę, która postanowiła pozbawić się ich kosztem i nadużyć swojego prawa do
przechadzania się ulicą, a teraz jeszcze świadkowie tej sceny odurzali się jej
skandalicznością. Osoby, które przeszły przez taką sytuację i znajdowały się w takim stanie
nie mogły po prostu o mnie zapomnieć.
Nie był to oczywiście pierwszy raz, kiedy miałam jakiś problem z samochodami.
Pomijam już fakt, że ludzie w samochodach wykorzystywali każdą okazję, żeby popatrzeć na
mnie i pokpić sobie ze mnie („Ta dziewczyna myśli, że jest szybsza od nas, ha, ha, ha!”, i
tym podobne), a każde mijające mnie auto było jak sztylet wbijający się we mnie. Kiedy
natomiast chciałam przejść przez ulicę, nigdy nie wiedziałam, czy powinnam zrobić to
szybko i zdecydowanie, nie czekając, aż jadący z którejś strony samochód zatrzyma się, czy
raczej poczekać, aż stanie i dopiero wtedy wkroczyć na jezdnię. Nie wszędzie jest przecież
sygnalizacja świetlna, choć nawet ona nie stanowiła dla mnie zresztą za każdym razem
stuprocentowego ratunku. Nie muszę też oczywiście dodawać, że moja decyzja odnośnie
wkroczenia bądź nie wkroczenia na jezdnię była zawsze zła. Gdy ostatnio weszłam na ulicę
nie czekając, aż samochód się zatrzyma, to kiedy w końcu się zatrzymał, siedząca za
kierownicą kobieta tak się zdenerwowała, że wyszła z samochodu i skarciła mnie głośno.



  • Jak śmiesz wymuszać na mnie zatrzymanie samochodu, niewdzięczna istoto?!
    Pewnie chciałaś, żebym cię przejechała i poszła do więzienia, co?!
    Spisała sobie następnie mój numer identyfikacyjny Plakietki, grożąc mi kilkukrotnie,
    że osobiście zajmie się obniżeniem mojej reputacji, po czym odjechała z piskiem opon. Co
    dziwne, moja reputacja nie została od tego czasu jeszcze obniżona i zaczynałam się obawiać,
    że Urząd planował dla mnie tym razem coś gorszego.
    Idąc automatycznie w stronę mojego bloku, przypomniałam sobie, że chciałam
    wydłużyć jeszcze trochę ten spacer i w ostatniej chwili skręciłam w boczną uliczkę. Już po
    chwili miałam okazję tego pożałować, bo z naprzeciwka szła właśnie pewna młoda kobieta,
    która chyba mnie znała. To znaczy, na pewno mnie znała. Przynajmniej kiedyś. Nie miałam
    oczywiście pewności, czy jeszcze mnie pamiętała (choć zapewne coś tam pamiętała), w
    każdym razie dla mnie na pewno nie była obca.
    Znałyśmy się kiedyś dawno jako małe dziewczynki i bawiłyśmy się razem na
    podwórku. Przez pewien czas chodziłyśmy też razem do szkoły, chociaż tam moja koleżanka

Free download pdf