W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

otrzymałam od doktora. Nie byłam pewna, czy chcę na niego patrzeć, ale przejrzałam go w
końcu pobieżnie wzrokiem i zatrzymałam się na fragmencie zatytułowanym „Diagnoza”.
Byłam ciekawa, jak oficjalnie zostało nazwane moje zaburzenie, jako że lekarz
odmówił mi chyba w nie do końca formalny sposób odpowiedzi na to pytanie, nazywając je
po prostu pewnym groźnym zaburzeniem czy coś w tym stylu, a ja byłam zresztą zbyt
skupiona na dowiadywaniu się szczegółów tego zaburzenia, żeby domagać się poznania jego
oficjalnej nazwy. W „Diagnozie” znalazłam jednak tylko wyrażenie „Wczesny stan
śmiertelnego zagrożenia” i jego krótki, bardzo krótki opis. Nie było to zbyt
satysfakcjonujące, bo z mojego doświadczenia wynikało, że znajomość profesjonalnej nazwy
swojej choroby bardzo pomaga w przekonywaniu ludzi do jej powagi, czego ja będę
potrzebować zapewne jeszcze nieraz, a mając w zanadrzu tylko tak ogólnikowe pojęcie,
mogłam pożegnać się z jakąkolwiek szansą na poważne potraktowanie mojego problemu.


Chociaż korytarz wciąż zdawał się generalnie pusty, miałam wrażenie, że ktoś za mną
stoi. W końcu postanowiłam odwrócić się delikatnie, myśląc, że jeśli nawet ktoś tam będzie,
zawsze mogę po prostu wstać i odejść do swojego pokoju, nie zdradzając nikomu, że
chciałam tę osobę sprawdzić. Z lekkim zdumieniem zobaczyłam za sobą jakąś dziewczynę na
wózku inwalidzkim, będącą prawdopodobnie w moim wieku albo nieco młodszą. Miała nogę
w gipsie i jakiś stabilizator w pasie. Znajdowała się jakieś dobre trzy metry od mojego
krzesła i spojrzała na mnie w chwili, w której się odwróciłam. Chciałam już wstać, ale
dziewczyna odezwała się.



  • Hej – powiedziała, najwyraźniej do mnie. – Przepraszam, że trochę podsłuchałam,
    ale zostałam tu przywieziona praktycznie przed chwilą. A wiesz, w moim stanie nie jest
    niestety tak prosto co chwilę się przemieszczać.

  • Nic nie szkodzi – odpowiedziałam prawie bez zastanowienia i zaczęłam się
    zastanawiać, co powinnam teraz zrobić: wstać i zniknąć bez słowa wyjaśnienia w swoim
    pokoju, czy raczej odczekać jeszcze chwilę, na wypadek, gdyby dziewczyna chciała coś
    jeszcze powiedzieć? Albo raczej pokazać po prostu, że jestem w stanie poczekać i wcale jej
    nie lekceważę? Bo nie sądziłam, żeby rzeczywiście można było powiedzieć coś jeszcze w tej
    sytuacji. Przez chwilę wystraszyłam się, że oskarży mnie o wykorzystywanie jej
    niepełnosprawności, skoro siedziałam dalej przy swoim stole, tak jakbym czekała aż do mnie
    podjedzie, ale kiedy odezwała się ponownie, jej głos jakimś cudem wcale tego nie sugerował.
    A przynajmniej tak mi się wydawało.

  • Przepraszam, rozumiem, że jesteś pacjentką na tym oddziale? – zapytała znienacka,
    kiedy już myślałam, a w pewnym sensie miałam nadzieję, że rozstaniemy się bez słowa.

  • Tak, jestem. To znaczy, właściwie to byłam. Dostałam już dostałam wypis –
    odpowiedziałam, nie będąc pewna, czy dziewczyna usłyszała na tyle dużo z mojej rozmowy
    z lekarzem, by wiedzieć, o czym rozmawialiśmy.

  • A... Mogę cię o coś zapytać?

  • Tak, oczywiście – odpowiedziałam pospiesznie, zdziwiona, że ktoś zwraca się do
    mnie w taki sposób, jakby zależało mu na jakiejś poufnej informacji, której tylko ja mogę mu
    udzielić. I jakby powodem ciekawości tej osoby nie było wcale oburzenie na widok mojej
    Plakietki. Tak czy inaczej podejrzewałam jednak, że prędzej czy później (a raczej prędzej niż
    później) wszystko wyjdzie na jaw i dziewczyna zobaczy, z kim ma do czynienia. Nie

Free download pdf