W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

  • Wiem – kobieta wzdechnęła ciężko, złapała się za czoło i pokręciła głową tak, jakby
    miała już wszystkiego dosyć. – Ale co ja mogę zrobić?
    Zupełnie jakby w odpowiedzi na to, podszedł do nas ochroniarz.

  • A co się tu dzieje? Dobrze się pani czuje? – zwrócił się do kasjerki.
    Kasjerka, zniecierpliwiony pan i cała reszta stojących za nami osób zaczęła mówić
    jeden przez drugiego. Ochroniarz podniósł rękę i poprosił o spokój.

  • Po kolei – zarządził. – A pani jakim prawem mnie nie słucha?
    Spojrzałam na niego wystraszona. Kończyłam się już pakować i miałam nadzieję, a
    przede wszystkim wydawało mi się, że wszyscy mieli taką nadzieję, że odejdę stąd jak
    najszybciej, dlatego nie przerwałam pakowania nawet w momencie, kiedy ochroniarz
    zarządził spokój. Myślałam zresztą, że ma on na myśli spokój w kontekście ciszy, a nie
    przerwania wszystkich czynności.

  • Przepraszam, ja słucham – odpowiedziałam ze względnym przekonaniem.

  • Przecież widzę, że pani nie słucha – upierał się ochroniarz.
    Nie wiedziałam, w jaki sposób był on w stanie rozpoznać samym swoim wzrokiem,
    że ja słucham lub nie słucham, ale nie było sensu o tym dyskutować. Tak naprawdę moja
    dotychczasowa odpowiedź była już chyba dość bezczelna, bo znajdujący się wokoło ludzie
    znowu zaczęli mówić jeden przez drugiego. W końcu doszedł do głosu stojący za mną
    mężczyzna, tłumacząc, że najpierw zachowywałam się wobec niego arogancko i
    lekceważąco, następnie próbowałam zmanipulować kasjerkę, żeby dała mi produkty za
    darmo, a w końcu pakowałam sobie swoje produkty w zwolnionym tempie, zapewne w akcie
    buntu. Przez chwilę sytuacja wyglądała tak poważnie, że bałam się, że ochroniarz wezwie
    Służby Nadzorcze i weźmie mnie do aresztu, ale na szczęście ograniczył się do spisania sobie
    numeru mojej Plakietki i dania mi słownego ostrzeżenia.
    To wyjście na zakupy było dla mnie wyjątkowo trudne i zastanawiałam się, czy
    głównym tego powodem był nowy wygląd mojej Plakietki. Jeśli tak miały wyglądać od teraz
    wszystkie moje wyjścia z domu, mogłam jedynie popaść w rozpacz i przygotować się na
    coraz bardziej intensywne cierpienie oraz rosnące zagrożenie ze strony Służb Nadzorczych.
    Jak zwykle po takich akcjach, a już zwłaszcza w tym trudnym okresie poszpitalnym, po
    przyjściu do domu czułam się absolutnie wykończona. Po jakiejś godzinie fizycznego
    odpoczynku poczułam natomiast wyraźny chłód, który w pierwszej chwili mógł uchodzić za
    ulgę, ale w już następnej zaczęły mnie przechodzić znajome dreszcze, sprowokowane
    zapewne częściowo moim nowym lękiem przed autodestrukcyjnymi procesami
    zachodzącymi w moim organizmie i do końca dnia bolał mnie kręgosłup.

Free download pdf