W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

ROZDZIAŁ VII – OLA SPOTYKA SIĘ Z GRUPĄ WSPARCIA


Kolejnego dnia również czekała mnie konfrontacja z ludźmi, tym razem nawet
bardziej wyraźna, konkretna i formalna. W moim przypadku tak naprawdę formalność i
wyrazistość konfrontacji często działała na korzyść, ale oczywiście nie oznaczało to, że
byłam z tego powodu zwolniona z obowiązku stosownego zachowania. Jak co tydzień – to
znaczy, oprócz poprzedniego tygodnia, w którym byłam w szpitalu – wybierałam się na
spotkanie Grupy Wsparcia, w której, z braku lepszych perspektyw, uczestniczyłam już od
ponad roku.
Do naszej grupy należało aktualnie dziewięć osób, włączając w to mnie, nie licząc zaś
pani prowadzącej. Część z nas spotykała się zazwyczaj w poczekalni już przed oficjalnym
spotkaniem, ale dzisiaj zastałam tam tylko Karolinę. Karolina i Iza (to znaczy Izabela – nie
pytajcie mnie, dlaczego ją tak nazywali, bo to taka sama zagadka jak moje własne imię) były
prawie w tym samym wieku co ja, ale oczywiście nie oznaczało to, że byłyśmy sobie w jakiś
sposób bliższe. Mój kontakt z Izą ograniczał się praktycznie wyłącznie do odpowiedzi na
bardziej formalne pytania, zwłaszcza zadawane w czasie oficjalnych spotkań, przy czym to ja
zwykle zadawałam te pytania, a ona odpowiadała. Być może z tego względu rzadko w ogóle
zadawałam jej pytania. Rzecz jasna, nie oznaczało to, że poza oficjalnymi spotkaniami Iza
nie odpowiadała na moje pytania – po prostu nasza ewentualna komunikacja była wtedy
jeszcze bardziej niewyraźna i podatna na działanie wszelkich dywersji i bardziej lub mniej
formalnego roztargnienia. Kiedy Iza zaczynała coś opowiadać, nie miałam zresztą zwykle nic
do powiedzenia, poza nieprzychylnymi komentarzami typu „Ale nuda” albo „Czy możemy
porozmawiać o czymś innym?”, choć, szczerze mówiąc, tego typu wypowiedzi przychodziły
mi na myśl prawie za każdym razem, kiedy przychodziłam na nasze spotkania i nie odnosiły
się tylko do Izy. Kiedy z kolei usiłowałam nie ulegać tak bardzo swoim wrażeniom i
zainteresować się opowiadaniem koleżanki, przychodziły mi zwykle do głowy po prostu
wypowiedzi odwrotne, to znaczy „Ale to ciekawe!” albo coś w tym stylu. A to z kolei
brzmiało jedynie totalnie ironicznie i niepoważnie. Tak czy inaczej, Iza była dla mnie wciąż
chyba taką samą zagadką jak ja dla niej.
Karolina była natomiast trochę bardziej rozmowna i chwilami miewałam wrażenie, że
wykazywała nawet dostateczne zainteresowanie moją osobą (niekoniecznie krytyczne), żeby
wymienić wspólnie kilka zdań, które nie brzmiały jak żałosna symulacja. Tym razem jednak,
pomyślałam, że gdyby nawet Iza siedziała sama w fotelu w poczekalni, prawdopodobnie
zapytałabym ją o to samo, to znaczy, o poprzednie spotkanie, na którym byłam nieobecna.
Byłoby to co najmniej dziwne, gdybym nie poruszyła tego tematu, udając, że widzimy się jak
co tydzień. Dlatego też prawie bez chwili wahania (żeby nie było, że zastanawiam się nad
czymś tak naturalnym jak mówienie o rzeczach jasnych i oczywistych), zapytałam Karolinę o
to, jak było na spotkaniu tydzień temu.



  • Mnie nie było – odpowiedziała krótko i zaraz ponownie spuściła głowę, robiąc coś
    na swoim telefonie. Poczułam się zupełnie, jakby powiedziała: „O nie, tylko nie Ola. A taki
    miałam spokój, dopóki ona nie przyszła...”.
    Zdałam sobie sprawę, że był to chyba pierwszy raz, kiedy byłam z Karoliną sama w
    pokoju. Należała ona do osób, które przychodziły zwykle przed samym rozpoczęciem
    oficjalnego spotkania albo przynajmniej przychodziła tu dosłownie na chwilę, zostawić tylko

Free download pdf