W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

swoje rzeczy, i wychodziła gdzieś, wracając, często z Anetą albo Izą, tuż przed czasem. Może
dlatego poczułam się tak nieswojo, kiedy znalazłam się z nią sam na sam. Nie oznaczało to
oczywiście, że przy innych członkach grupy czułam się swobodnie. Zwykle przeszkadzałam
komuś samą swoją obecnością, kiedy znajdował się ze mną sam na sam. Prawdopodobnie
najmniej dawało się to odczuć w towarzystwie Marleny, która zawsze miała coś do
powiedzenia i która nigdy nie powiedziała mi w sposób formalny, to znaczy wprost, że
przeszkadza jej moja obecność. W tej sytuacji jednak to chyba przede wszystkim Karolina
poczuła się nieswojo, a w każdym razie poczuła się niezadowolona z mojej obecności i bez
względu na to, czy jej zachowanie wynikało bardziej z niechęci do mojej osoby czy też
powodu z innych problemów, o których ja nie mogłam teraz wiedzieć, było jasne, że ostatnią
rzeczą, której w tej chwili chciała, był kontakt z moją osobą. Dlatego też zdecydowałam się
siedzieć cicho i nie przeszkadzać jej, choć wraz z upływem kolejnych sekund, a w końcu
nawet całych minut, miałam coraz większe wątpliwości, czy moje milczenie rzeczywiście
było słuszną decyzją. Ostatecznie w moim życiu wydarzyło się ostatnio sporo rzeczy, których
ukrywanie byłoby niemal równoznaczne z jawnym fałszerstwem, a poza tym Karolina mogła
zirytować się nawet bardziej z powodu tak ostentacyjnego milczenia niż w przypadku
ewentualnej konwersacji. Czekałam, aż podniesie głowę, spojrzy na moją oszpeconą
Plakietkę i wykrzyknie: „Czego ty w końcu chcesz?! No, wyduś to z siebie nareszcie!” i
rzeczywiście nie musiałam długo czekać.



  • Przepraszam, ja po prostu nie wiedziałam, czy chcesz rozmawiać – powiedziałam,
    żałując tego prawie od razu.

  • Co? O czym ty mówisz? – Karolina spojrzała na mnie ze zdumieniem. – Dlaczego
    zarzucasz mi, że nie chcę z tobą rozmawiać? Czy ty zawsze musisz dostawać milion pytań,
    żeby uwierzyć, że ktoś może być chętny do rozmowy?

  • Nie wiem, po prostu wolałam zaczekać, aż ty zaczniesz – odpowiedziałam, nie
    znajdując nic lepszego na swoją obronę.

  • Ale co zacznę? Przecież to ty zaczęłaś. I nie wiem, dlaczego przepraszasz mnie na
    wstępie, bo z tego co wiem, chyba nie masz żadnego powodu?

  • Chodziło mi o to, że tak długo się nie odzywałam, bo nie chciałam cię jakoś
    zirytować – wyjaśniłam. – I to ty przecież zaczęłaś.

  • Co zaczęłam? – podobnie jak ja, Karolina wyglądała na coraz bardziej
    skonfundowaną i teraz rzeczywiście zaczynała się irytować. – To ty się pierwsza odezwałaś.

  • Nie, ty – nie miałam zamiaru kłamać. – Przecież to ty krzyknęłaś pierwsza.

  • Co ja niby krzyknęłam?

  • No, że czego ja w końcu chcę i żebym wydusiła to z siebie nareszcie.
    Teraz Karolina wyglądała tak, jakbym zabiła całą jej rodzinę albo przynajmniej
    zrobiła coś tak odrażającego, że nawet moja Plakietka wyglądała przy tym skromnie.

  • Naprawdę jesteś w stanie posunąć się do kłamstwa, żeby nawiązać z kimś rozmowę
    bez własnego zaangażowania? Brak mi słów...
    Dziewczyna pokręciła głową, podniosła się i wyszła, zostawiając mnie samą. Znowu
    poczułam się tak jak wczoraj, kiedy pracownik sklepu stwierdził, że wcale nie mówił tego, co
    na własne uszy od niego słyszałam albo kiedy zaczęłam wmawiać tym dwóm dziewczynom
    stojącym ze mną przy półkach sklepowych, że oskarżyły mnie o podsłuchiwanie, chociaż
    podobno wcale nie pomyślały o tym, że mogłam ich słuchać. Również i tym razem nie byłam

Free download pdf