- Nawet z nami? – zapytała Marlena z niedowierzaniem. – My jesteśmy dla ciebie
męczący? - Wiem, że może to brzmieć dziwnie – zawahałam się znowu. – Ale w pewien sposób
tak.
Moja starsza koleżanka wyglądała, jakby próbowała się zmierzyć z czymś niezwykle
trudnym w swoim wnętrzu. - Bardzo przykro mi to słyszeć – powiedziała w końcu. – Zastanawiam się czasami,
czy ciebie obchodzi w ogóle, chociaż w jakimś stopniu, to co czują inni? Bo zachowujesz się,
jakby tylko twój komfort się liczył... - Przepraszam – odpowiedziałam. – Po prostu nie wiedziałam, jak to inaczej ująć.
- Ola, przecież wiesz, że nie chodzi o dobór słów. Powiedziałaś, że nasze
towarzystwo jest dla ciebie męczące i gdybyś powiedziała to w inny sposób, nic by to nie
dało. Rozumiem, co masz na myśli – w jej głosie tkwił wyraźny zarzut. - Ale co ja na to poradzę...
- W porządku, nie dyskutujmy o tym dłużej – Marlena wyprostowała się na krześle i
przywołała na twarz ten charakterystyczny wyraz sztucznego półuśmiechu, który zdawał się
mówić, że ona jest „ponad to”. – Zastanówcie się jeszcze nad tym pomysłem same. Ja muszę
na chwilę wyjść.
Iza podniosła na chwilę wzrok, kiedy nasza koleżanka wstawała od stołu i zaraz
spuściła go znowu, zajmując się swoim telefonem. Zostałyśmy same w pokoju i już po chwili
zaczęłam się zastanawiać, kiedy Iza też wstanie i odejdzie, używając jakiegoś błahego
pretekstu, albo może nawet nie tłumacząc się w ogóle. Kto w ogóle tłumaczy się z
opuszczania kogoś tak irytującego jak ja? Nie widziałam sensu w podejmowaniu tematu
wyjazdu z Izą, bo każda z nas określiła już swój stosunek do tego pomysłu. Ja mogłabym
jeszcze ewentualnie opisać bardziej szczegółowo mój problem, polegający na męczeniu się w
obecności ludzi, ale byłam przekonana, że zabrzmiałoby to jak mówienie do samej siebie, a
Iza nawet nie próbowałaby udawać, że mnie słucha. W końcu postanowiłam zadać jej jakieś
bardziej neutralne pytanie, na które głupio byłoby nie odpowiedzieć. Pomimo, że
siedziałyśmy już razem przy stole ponad dziesięć minut, tak naprawdę nie odezwałyśmy się
jeszcze do siebie ani słowem. - Hej, a co u ciebie, tak w ogóle? – zapytałam.
Iza spojrzała na mnie tak, jakbym właśnie oświadczyła jej, że zamierzam wejść na
dzielący nas stół i zacząć tańczyć. - Co u mnie? Hm... A, wiesz, ostatnio mam dużo pracy. Na studiach, i jeszcze
pracuję na recepcji w jednym klubie. Ale lubię to, wiesz? Lubię być ciągle zajęta. Kiedy nie
mam zajęcia i tak po prostu siedzę w domu, to dopada mnie jakaś chandra czy coś... Po
prostu mi się nudzi. A w mojej pracy jest nawet fajnie. Na recepcji nie mają szczególnych
wymagań, wiesz, trzeba tylko udzielać rzetelnych informacji i ogólnie zachowywać się
przyzwoicie. Można za to poznać dużo ciekawych ludzi. A teraz jeszcze zaczyna mi się sezon
praktyk na studiach i wszyscy gdzieś wyjeżdżają, żeby zdobyć doświadczenie. Generalnie,
zapowiada się ciekawie. A co u ciebie?
Słuchałam Izy z uwagą, zastanawiając się, o co mogłabym ją jeszcze zapytać, żeby
udowodnić jej, że naprawdę interesuje mnie jej życie. Nie spodziewałam się natomiast tego
nagłego zwrotu. Nie, żebym nie miała o czym mówić w kwestii mojego własnego życia, ale
tatianarevelion
(TatianaRevelion)
#1