W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

  • Co tak sapiesz, dziewucho, jakby ci się krzywda działa? – usłyszałam, kiedy
    przechodziłam koło jakiegoś starszego państwa z kolorowymi opaskami na głowie.
    Zatrzymałam się, mając nadzieję, że „przepraszam” wystarczy. Niestety jednak nie
    było mi dane zakończyć tego spotkania tak szybko.

  • Myślisz, że jesteś od nas lepsza, bo możesz chodzić szybciej od nas? – zapytał pan
    w zielonej opasce, opierając się na swojej kuli i patrząc na mnie z wyrzutem.

  • Dla ciebie my jesteśmy pewnie tylko starym brudem, który zajmuje miejsce na
    chodniku, prawda? – zapytała następnie pani w żółtej opasce.
    Po raz kolejny chciałam przeprosić, chociaż nie do końca wiedziałam, za co, ale w tej
    chwili podeszła do nas jakaś kobieta niewiele starsza ode mnie i zwróciła się do mnie z
    wyraźnym wzburzeniem:

  • Z jakiej racji zaczepia pani chorych ludzi?!

  • Przepraszam, ja nikogo nie zaczepiam – odpowiedziałam szybko.

  • Ona myśli, że jest od nas lepsza – wyjaśnił pan w zielonej opasce, nie zważając na
    moje słowa.

  • Z jakiej racji uważa się pani lepsza od tych biednych ludzi? – zapytała ponownie
    młoda kobieta o nieznanym mi imieniu. Nie śmiałam nawet spojrzeć na jej Plakietkę.
    Powtórzyłam jeszcze raz, że wcale nie miałam takiej intencji, ale nadal nie wywarło
    to żadnego skutku na moich rozmówcach.

  • A gdzie są państwa opiekunowie? – kobieta zapytała teraz parę staruszków.

  • My nie mamy opiekunów z własnego wyboru – odpowiedziała pani w żółtej opasce.

  • Nie chcemy ryzykować, że trafimy na kogoś takiego, jak ta osoba – ciężko chora wskazała
    na mnie palcem, żeby nie było wątpliwości, o kogo chodzi. – A nasze dzieci nie mają czasu
    się nami opiekować, one mają już i tak dosyć własnych obowiązków. A to są bardzo
    pracowite osoby. Bardzo!

  • Proszę się nie martwić, ja chętnie się państwem zaopiekuję! – oznajmiła z zapałem
    młoda kobieta, a ja wykorzystałam ten moment, mówiąc niepostrzeżenie, że przepraszam, ale
    muszę już iść i odwróciłam się, by odejść.

  • Chwileczkę! – zawołał niepełnosprawny człowiek. – Musimy mieć pani numer
    identyfikacyjny, żeby panią zgłosić!

  • No właśnie! – nowa opiekunka wyjęła z torebki jakiś notatnik i długopis, po czym
    kazała mi stanąć nieruchomo i zaczęła spisywać numer znajdujący się na mojej Plakietce.
    Miałam wielką ochotę poruszyć się w tym momencie albo przynajmniej
    wyprostować, jako że stanęłam z przyzwyczajenia w lekko przygarbionej pozycji i czułam,
    jakby coś się we mnie gotowało. W końcu zauważyłam, że kobieta czyta sobie moją
    Plakietkę, chociaż zanotowała już cały numer.

  • Już? – zapytałam ją.

  • Ale się pani niecierpliwi! – powiedziała. – Tylko proszę nie mówić, że gdzieś się
    pani spieszy, bo osoba z dwoma pozycjami w „Zasługach i osiągnięciach”, z których jedna to
    obowiązkowe wykształcenie, na pewno nie ma gdzie się spieszyć.

  • Dwie pozycje! – zaśmiała się chora staruszka. – Moje wnuki mają już po
    kilkadziesiąt, nawet te najmłodsze!
    Poczekałam, aż skończą się śmiać i zapytałam, starając się brzmieć jak najbardziej
    neutralnie:

Free download pdf