- Ola, a nie wydaje ci się – podjął Igor – że to jest właśnie tym bardziej wartościowe i
życzliwe ze strony Marleny, że zaprasza cię na wspólne wyjście pomimo tej twojej Plakietki i
tego wszystkiego?
Musiałam przyznać, że zbiło mnie to z tropu. Poczułam się, jakby ktoś postawił
przede mną dowód, który trudno obalić w sposób formalny i klarowny, a który jednocześnie
jest – koniec końców – tak transparentnie nieracjonalny i nieprawdziwy. - Ja też tak pomyślałem – przyznał Luis i pokiwał powoli głową, patrząc na mnie tak,
jak patrzy się na trudny do obróbki materiał albo jakiś zepsuty kawałek luksusowego obiektu,
który trzeba umiejętnie usunąć lub przynajmniej sprytnie zakamuflować.
Po kolejnej chwili milczenia odezwał się znowu Roger: - To co, Ola, jedziesz czy nie jedziesz? Bo czas już powoli dobiega końca, a dzisiaj i
tak już prawie całe spotkanie poświęciliśmy tobie. - Ale chodźmy to tego kina! – zawołała Marlena, zanim zdążyłam odpowiedzieć. –
Nie jedziemy nad morze, idziemy tylko do kina. Co jeszcze wymyślisz, Ola, żeby z nami nie
pójść? - Chcesz mieć w końcu jakichś przyjaciół czy nie? – zapytała Aneta. – Bo
zachowujesz się tak, jakbyś nie chciała. - Oczywiście, że chcę! Gdybym nie chciała, nie przychodziłabym tutaj w ogóle –
odpowiedziałam, a w moim głosie zabrzmiał nie do końca planowany wyrzut. – Ja po prostu
nie czuję się obecnie na siłach, żeby jechać gdziekolwiek, a jeśli chodzi o kino, to ja
naprawdę nie lubię chodzić do kina. To znaczy, po co to? To nie jest dla mnie żadna atrakcja.
Mówiłam już chyba, że nie przepadam w ogóle za oglądaniem filmów. A jeśli już miałabym
coś oglądać, to wolę w domu, bo tam przynajmniej nie muszę płacić. I jeszcze mogę sobie
oglądać, co chcę i kiedy chcę.
Moja szczerość niestety jak zwykle została przyjęta z oburzeniem, które prędko
odmalowało się na twarzach członków grupy. - I nie możesz się dla nas poświęcić, skoro my poświęcamy się dla ciebie? – zapytała
tym razem Iza, patrząc na mnie niemal z odrazą. - Ale ja was nie proszę o poświęcenie. Jedźcie sobie nad to morze, skoro wam to
sprawia przyjemność. Poza tym ja mam mało pieniędzy. Wiecie przecież, że nie pracuję i
naprawdę muszę oszczędzać. Nawet gdybym chciała, nie powinnam pozwalać sobie na
kilkudniowy wyjazd. Na kino zresztą też nie. - A jeśli postawimy ci bilet? – zapytała Marlena z niegasnącą determinacją.
- No, dobrze, zastanowię się nad tym – odpowiedziałam w końcu. Nadal nie byłam
przekonana do tej propozycji, i to nie tylko ze względu na sam charakter wyjścia na seans
filmowy i perspektywę spędzenia określonego czasu pod ciężarem wymagających spojrzeń
ludzi (to, że leci film, który generalnie przyciąga uwagę, nie znaczy przecież, że wszyscy
zapominają o moim istnieniu i że mogę sobie robić co chcę bez żadnych konsekwencji). Nie
byłam przekonana również dlatego, że nie chciałam mieć wobec nich długu wdzięczności
(który sam w sobie jeszcze bardziej zobowiązywałby mnie do zachowania pełnego
demonstracyjnej radości i wdzięczności).
Kiedy wychodziliśmy z sali, nikt nie wyglądał już, jakby chciał kiedykolwiek
gdziekolwiek ze mną iść. Nawet Marlena, która jak zwykle po spotkaniu wyglądała na
zatroskaną, nie tryskała już takim entuzjazmem. W tej chwili zazwyczaj większość członków
tatianarevelion
(TatianaRevelion)
#1