W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

którzy czuli się przez ten system pokrzywdzeni. Jako że nasze stowarzyszenie od początku
swojego istnienia było ściśle tajne, na początku ludzie dołączali do niego głównie po
znajomości. I właściwie w dużej mierze nie zmieniło się to do dziś. Wystarczy popatrzeć na
przykład twój i Sabiny. Oczywiście Sabina nie znała cię wcześniej, ale miała już dość
doświadczenia w poznawaniu ludzi, żeby odezwać się do ciebie na podstawie czystej
obserwacji. Niestety jednak nie możemy dotrzeć do wielu ludzi, którzy pewnie z chęcią
skorzystaliby z naszej pomocy, bo nie możemy się nigdzie formalnie ogłosić. Poza tym,
wiele osób, które pasują do naszego ugrupowania, są po prostu zbyt nieufne, by do nas
dołączyć. I tak jednak dysponujemy już stosunkowo dużą grupą osób z alergią społeczną,
zarówno w naszym oddziale, jak i ogólnie. Praktycznie połowa całej naszej lokalnej grupy to
ludzie cierpiący na alergię społeczną i prawdopodobnie prawie połowa wszystkich członków
stowarzyszenia na całym świecie to właśnie takie jednostki. Nie ma się zresztą co dziwić,
alergia na ludzi jest jedną z najczęstszych nieuznawanych chorób tego świata.



  • Alergia na ludzi? – powtórzyłam, lekko zdumiona. W oficjalnym słowniku na
    pewno nie było takiego terminu. Wiedziałam jednak oczywiście doskonale, co musiała mieć
    na myśli, i podejrzewałam, że ja byłabym pierwszą osobą, u której taka choroba mogłaby być
    zdiagnozowana, gdyby uznano ją oficjalnie.

  • Alergia na ludzi to, tak jak już powiedziałam, choroba nieformalna. Jej specyfika
    została opracowana właśnie przez działaczy Stowarzyszenia Nieformalnego Cierpienia.
    Może się objawiać w różny sposób, ale jej głównym motywem są patologiczne reakcje
    zachodzące w człowieku przy zetknięciu z drugim człowiekiem.

  • To ja chyba właśnie na coś takiego choruję – powiedziałam szybko. – Czy
    zajmujecie się tutaj leczeniem tego schorzenia?

  • Próbujemy. Ale niestety to bardzo trudna rzecz do wyleczenia. Tu nie wystarczy
    logika i sprzęt laboratoryjny. Większość osób uczulonych społecznie zgłasza jednak pewną
    poprawę czy choćby odczuwalne wsparcie po dołączeniu do naszego stowarzyszenia. Ale to
    też nie dzieje się od razu. Nie chcę, żeby spodziewała się pani cudów.

  • Nie, nie spodziewam się, rozumiem – próbowałam ją przekonać.
    Naprawdę zdziwiłabym się, gdyby mi oznajmiła, że mają lekarstwo na tak złożone i
    nieuchwytne utrapienie. Chyba, że byłyby to tabletki podobne do tych, które zapisywał mi
    lekarz i które nie działały na mnie w najmniejszym stopniu, a już na pewno nie przyczyniły
    się do jakiejś poprawy wyglądu mojej Plakietki, choć rzekomo taki miał być ich skutek.

  • Jest jeszcze parę rzeczy, które chciałabym pani przybliżyć – mówiła dalej Gizela, a
    ja zastanawiałam się, o co najbardziej sama chciałabym zapytać i co powinnam zrobić, kiedy
    już wszystko sobie wyjaśnimy.
    Pomyślałam, że najbardziej racjonalnym rozwiązaniem byłoby zapytanie, kiedy
    wobec tego mogłabym się spotkać z tą naszą lokalną grupą. I jak się to wszystko zaczyna?
    Zza drzwi dochodziły mnie czasami jakieś stłumione odgłosy, ale nie byłam pewna, na jak
    dużą grupę osób mogły one wskazywać ani tym bardziej, co mówiły.

  • Nasza grupa, spotykająca się w tym budynku, tak jak już powiedziałam, należy do
    tak zwanego pierwszego kręgu wtajemniczenia – kontynuowała kobieta. – Do tej warstwy
    należą oficjalni obywatele, tacy jak ty i ja. Drugi krąg wtajemniczenia, to znaczy ten, w
    którym nasza działalność jest najbardziej rozwinięta i intensywna, ale jednocześnie
    najbardziej ukryta, to dzikusy. Dzikusy należące do naszego stowarzyszenia żyją na

Free download pdf