W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

zrelaksować, bo wciąż słyszałam jakieś odgłosy z korytarza. Chyba nie wszyscy byli teraz na
tym spotkaniu, o którym mi mówiono, bo za dużo się działo. Chyba, że to spotkanie nie
ograniczało się wcale do jednej sali. Pomyślałam ponadto, że drzwi od poprzedniego pokoju
rzeczywiście musiały być dźwiękoszczelne, bo w porównaniu do moich odczuć stamtąd,
teraz czułam się jak oddzielona od wspólnej przestrzeni zaledwie materiałową zasłoną. W
końcu poddałam się i zamknęłam drzwi na klucz, żeby poczuć się bezpieczniej i zauważyłam
z ulgą, że chyba nie narobiłam przy tym hałasu.
Spędziłam w tym pokoju jeszcze prawie dziesięć minut, aż w końcu stwierdziłam, że
nie ma sensu siedzieć tam dłużej. Nie mogłam się do końca odprężyć, bo cały czas myślałam
o tym, co mam zamiar zrobić po wyjściu stąd, co w ogóle mnie czeka i co ogólnie chcę
jeszcze „załatwić” zanim wybiorę się z powrotem do domu. I chyba na to właśnie najbardziej
czekałam. Na działanie. Kiedy otworzyłam drzwi, zastałam jednak pusty korytarz. Poszłam
zatem dalej, skręcając za róg, zza którego dochodziły mnie jakieś głosy. Weszłam do dużego
pomieszczenia, które okazało się być kuchnią, a raczej kuchnią połączoną z dużą jadalnią i
zobaczyłam siedzącą przy jednym ze stołów Gizelę oraz jakąś kobietę krzątającą się przy
szafkach kuchennych. W kuchni było otwarte okno i było dość zimno, dlatego wzdrygnęłam
się lekko i zastanowiłam się, jak zapytać o możliwość zamknięcie tego okna, żeby nie
zabrzmiało to, jakbym się rządziła. To, że być może ludzie ci nie uznawali mnie od razu za
egoistkę, widząc moją Plakietkę, nie znaczyło, że nie mogli zacząć tak o mnie myśleć z
biegiem czasu.
Nieznajoma odwróciła się do mnie i odczytałam szybko z jej Plakietki, że nazywała
się Valeria Larson i miała trzydzieści pięć lat. Jak na swój wiek wyglądała dość młodo. Miała
długie falowane włosy w kolorze ciemny blond i była ubrana jak nastolatka, przynajmniej
według mnie. Musiała się zdziwić na mój widok, ale chyba nie aż tak bardzo. Pewnie już coś
o mnie wiedziała od Gizeli.



  • Cześć – powiedziała. – Jak tam, Ola? Jak się czujesz?
    Tak, bez wątpienia coś o mnie wiedziała. I to zapewne więcej niż imię, które można
    było wyczytać z mojej Plakietki. Gizela podniosła głowę i zaczęła nas obserwować z uwagą.

  • Witam – odpowiedziałam, nie będąc pewna, czy „Cześć” nie będzie wobec niej zbyt
    poufałe. – Właściwie to jestem Alexa. Wszystko w porządku, dzięki. A... Czy moglibyśmy
    zamknąć okno? Trochę mi zimno.
    Po raz pierwszy od bardzo dawna zdecydowałam się na poprawienie kogoś w kwestii
    mojego imienia. Chciałam to zrobić już wcześniej, ale w rozmowie z Gizelą byłam tak
    przejęta uzyskaniem potrzebnych informacji i godnym zaprezentowaniem się w tym nowym
    miejscu (które ma przecież mnóstwo powodów, żeby mnie nie przyjąć), że postanowiłam nie
    poruszać kwestii mojego problemu ze zdrobnieniem „Ola”. Wobec Gizeli czułam zresztą
    większy respekt. I chyba nie tylko dlatego, że była ubrana bardziej elegancko i była starsza.
    Gizela była przede wszystkim dyrektorką tego miejsca i chyba jedną z głównych
    prowadzących.
    Moja wzmianka na temat innej wersji mojego imienia nie była jednak szczególnie
    zauważona przez Valerię, zapewne dlatego, że od razu po niej przeszłam do swoich żądań.

  • Och, przepraszam – powiedziała kobieta, spoglądając na okno. – Nie możemy
    niestety zamknąć tego okna, bo ja muszę mieć dostęp do świeżego powietrza.

Free download pdf