- Ona myśli, że jest od nas lepsza, bo nie musi chodzić do pracy ani okazywać
ludziom szacunku! Ha, ha, ha! – krzyknął drugi sąsiad, zanim zdążyłam pomyśleć nad
odpowiedzią. - I patrzcie, jak się prostuje! Myśli, że wszyscy ją podziwiają! – powiedział trzeci i
splunął mi pod nogi.
Rzeczywiście wyprostowałam się w tym momencie, bo przez chwilę miałam nadzieję,
że przybranie naturalnej postawy ciała nie będzie powodem do skrytykowania mnie, a
przynajmniej, że nikt tego po prostu nie zauważy. Ale niestety ja nie potrafiłam zachowywać
się dyskretnie.
Sąsiad, który splunął przede mną na ziemię pokręcił głową z dezaprobatą, kiedy go
mijałam i postanowiłam sobie ostatecznie, że nie będę się już lepiej w ogóle odzywać. To nie
były takie oskarżenia, jak te od pary chorych staruszków na ulicy albo od dzieci i ich
rodziców na placu zabaw. Tamte wzywały mnie wprost do dyskusji. Te natomiast były
bardziej informacją kierowaną do mnie jednostronnie, choć nie znaczyło to wcale, że było mi
łatwiej je przyjąć i z nimi żyć.
Kiedy mijałam ich pole rażenia, mój oddech stał się jakiś niezwykle płytki i jakby
martwy, kończyny lodowate i ogólnie czułam się, jakbym połknęła zamrożony kij. Mój ból
kręgosłupa wzmógł się, a jednocześnie ogarnęła mnie fala nagłego gorąca. Ubrania, które
miałam na sobie, zaczęły mnie drażnić, jakby już nawet sama materia zwróciła się przeciwko
mnie i wydawało mi się, że zaczęłam puchnąć. Buty zrobiły się tak ciężkie, jakby ważyły
tonę, a każdy krok stawał się dla mnie coraz większym wysiłkiem.
Zbliżając się w tym stanie do swojej klatki i sięgając po klucze, żeby otworzyć drzwi,
zauważyłam, jak podchodzi do mnie nagle jakaś para z małym dzieckiem, wpatrującym się
we mnie tryumfalnie, tak jakby właśnie mnie w czymś przechytrzyło. Ostatnia rzecz, której
potrzebowałam w tym momencie to kolejny kontakt z uprzywilejowanym. Nie mogłam
jednak odejść sobie teraz tak po prostu, tłumacząc, że „nie chcę mieć do czynienia z żadnym
uprzywilejowanym”, bo za taki tekst z pewnością mogłabym oczekiwać kary, i to gorszej niż
tylko obniżenie statusu mojej reputacji na Plakietce.
Zastanawiałam się, czy powinnam się do nich odezwać, otwierając drzwi, ale nie
ostatecznie nie byłam pewna, czy są to rzeczywiście moi sąsiedzi, a nawet jeśli tak, to
przecież praktycznie w ogóle się nie znaliśmy, więc uznałam, że chyba lepiej nie ryzykować.
Osoba z reputacją niższą niż „wzorcowa” generalnie nie powinna odzywać się do nikogo
obcego nie pytana. - Przepraszam, czy może pani otwierać te drzwi szybciej? – zapytała kobieta, a
dziecko pod jej nogami zaczęło marudzić, że „chce tam”.
Spodziewałam się, że usłyszę ponaglenie, bo wydawało mi się, że w istocie otwieram
te drzwi nadzwyczajnie wolno. Nie robiłam tego wcale specjalnie, po prostu czułam, jakby
wzrok tej pani i tego pana blokował mi ręce. - Ma pani jakiś problem z otwarciem tych drzwi? – zapytał mężczyzna takim tonem,
jakby był już całkowicie pewny, że mam taki problem. Albo raczej, jakbym udawała, że go
mam.
Kończyłam już kręcić kluczem, powiedziałam zatem, że przepraszam i już otwieram,
po czym otwarłam je i weszłam do środka, przytrzymując je jeszcze lekko, żeby dziecko,
które najwidoczniej wyrywało się do przodu, mogło wejść pierwsze.
tatianarevelion
(TatianaRevelion)
#1