W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

wydawaniu prowokacyjnych i tryumfalnych odgłosów wesołości, które zapewne zazwyczaj
miały wiele wspólnego ze mną, choć prawie nigdy nie mówiło się o tym wprost.
Oczywiście nie zapytałam, czy moje kuzynki lub ktokolwiek inny mógłby mi pomóc,
bo to byłoby porównywalne do oskarżenia ich o lenistwo, podczas gdy ja tak naprawdę
prawie nic już o nich nie wiedziałam. A nawet gdybym wiedziała i uważała, że mam niezbite
dowody, by je o to oskarżyć, zarzucanie komuś lenistwa z pewnością nie należało do moich
zadań. Oprócz tego, że moje kuzynki nie przywykły do współpracowania ze mną na rzecz
życzeń naszych dziadków, wiedziałam tak naprawdę tylko tyle, że moje kuzynki pracowały –
przynajmniej z tego, co słyszałam i co pamiętałam. Nie wiedziałam, czy praca mojej kuzynki
Michaliny była tak angażująca jak praca jej rodziców, ale chyba powinnam uznać to za
całkiem prawdopodobne, biorąc pod uwagę jej ambicje, o których słyszałam bardzo wiele. A
nawet gdyby tak nie było, to i tak byłby to wyłącznie szczyt arogancji z mojej strony,
oskarżać ją o lenistwo. Oskarżanie i zamachy na reputację członków rodziny były wyjątkowo
źle tolerowane w społeczeństwie i z całą pewnością mogłabym zostać obarczona w odwecie
najgorszymi zarzutami na swój własny temat. Jako że jednak myśli dotyczące
niesprawiedliwości i zakamuflowanej wrogości pomiędzy nami ciągle chodziły mi po głowie,
musiałam bardzo uważać na to, co mówiłam w ich obecności, żeby przypadkiem te moje
zawistne uczucia nie wyszły na jaw. Choć tak naprawdę byłam niemal pewna, że oni i tak od
dawna je przeczuwali i dlatego nieustannie spodziewałam się prowokacji z ich strony. Moim
nadrzędnym, o ile nie jedynym zadaniem było zatem pilnowanie, by moje uczucia nie
przybrały formalnej formy.


Następnego dnia o piętnastej stawiłam się przed drzwiami domu babci Antosi,
dziadka Mirka, ciotki Pulcherii, wujka Mariana i kuzynki Michaliny, zwanej Misią. To
zdrobnienie jakoś nigdy nie pasowało mi do jej szorstkiego i srogiego, przynajmniej w moim
odbiorze, charakteru, dlatego w myślach nazywałam ją Michaliną. Choć prawda jest taka, że
mój odbiór jej osoby bazował niemal wyłącznie na czystej obserwacji i na tak zwanym
pakcie milczenia, który zawarłyśmy wieki temu, oczywiście w milczeniu – nikt nie
wypowiedział zatem słów zawiązujących ten pakt na głos i tak naprawdę miałam powody, by
podejrzewać, że istniał on tylko w mojej wyobraźni. Jednocześnie jednak miałam nieodparte
wrażenie, że większość członków rodziny siedziała ze mną uwikłana w ten pakt, niezależnie
od tego, czy nazywała go paktem, czy też w ogóle tego zjawiska nie nazywała.
W każdym razie, nigdy nie cieszyłam się, kiedy miałam zobaczyć się z Michaliną.
Doświadczałam wręcz różnego typu dolegliwości i nieprzyjemne doznania na myśl o
spotkaniu z nią, a spotkania same w sobie bywały istną torturą. Choć Michalina była ode
mnie zaledwie o rok młodsza, przywykłam czuć się w jej towarzystwie jak przy dziecku,
któremu wszystko należało dawać, oddawać, przyznawać, przynosić, dogadzać i ustępować.
Teraz Michalina (z tego, co słyszałam i co pamiętałam) była aktorką oraz uznaną
projektantką mody. Tak naprawdę zajmowała się tym, czym ja zawsze chciałam się
zajmować. Ja jednak nie musiałam już przynajmniej służyć jej jako obiekt do zaspokajania jej
kaprysów, jako że teraz najwidoczniej uznania miała w obfitości.
Jeśli zaś chodzi o nasz pakt milczenia, dla wszystkich było zapewne oczywiste, że to
ja ten pakt zawiązałam. Byłam też przekonana, że było to dla nich jasną oznaką mojej
lekceważącej postawy wobec nich, mojego nikczemnego stosunku względem ich otwartości i

Free download pdf