W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

panie nie były jeszcze w wieku uprzywilejowanym, z pewnością byłam im winna szacunek o
wiele bardziej niż one mi.
Być może za drzwiami stała w tym momencie jedna z tych pań, przypominając sobie,
że chciała spisać sobie numer identyfikacyjny mojej Plakietki. Być może stał ktoś, kto
zobaczył mój nagły zwrot w alejce sklepowej lub moją dużą torbę. Być może stał tam
umundurowany funkcjonariusz, który dowiedział się o tym od jednego ze świadków. Być
może sam był świadkiem. Być może stał tam po prostu mój sąsiad, który usłyszał
dobiegającą z mojego mieszkania muzykę i uznał to za szczególnie bezczelny i całkowicie
formalny przejaw mojej pogardliwej postawy względem niego. Tak czy inaczej, otwarcie
drzwi w tej sytuacji byłoby dla mnie równoznaczne z nieformalnym samobójstwem.
Powoli ogarniało mnie coraz większe osłabienie, choć jednocześnie ból kręgosłupa
zdążył się już zmniejszyć. Utraciłam już zupełnie buzującą we mnie energię, ale chociaż na
pozór czułam się spokojniejsza, zaczęły przechodzić mnie zimne dreszcze, które zwiastowały
kolejny etap mojego wyczerpania. Niemal za każdym razem, kiedy przychodziłam do domu
po co najmniej godzinnej nieobecności ogarniały mnie te dwa stany: najpierw gorąco,
drażliwość i nadmierna energia, a następnie zimno, osłabienie i uogólniony niepokój. Gdyby
ktoś powiedział mi teraz, że mam wyjść na ulicę, byłoby to dla mnie tak nierealne jak
nurkowanie w morzu w środku zimy albo lot w kosmos bez przygotowania.
Podczas tego stanu siadałam zwykle przy biurku, włączałam komputer lub brałam do
ręki jeden z moich notatników i starałam się zrobić coś pożytecznego. Na przykład napisać
scenariusz. Pisanie, zwłaszcza scenariuszy, było prawdopodobnie moim ulubionym
pożytecznym zajęciem. Choć prawdę mówiąc, zwykle miałam zdecydowanie większą ochotę
na coś mniej pożytecznego – na przykład na oglądanie obrazków, filmów i bajek, często
zupełnie bezmyślnie, albo robienie spisów i wyszukiwanie miejsc, które chciałabym
odwiedzić bądź rzeczy, których chciałabym spróbować. Nie przyznawałam się jednak do
tego nikomu, bo, tak jak powiedziałam, było to zupełnie niepożyteczne, a niepożyteczne
zajęcia są wyrazem lenistwa, próżności i głupoty.
Nawet pisanie scenariuszy nie było zresztą wcale najpożyteczniejszą rzeczą, którą
mogłabym zrobić, bo i tak wszystko wskazywało na to, że moje scenariusze nie zostaną
nigdy wykorzystane ani opublikowane, nikt ich nie zobaczy, nie doceni (ani nawet nie oceni),
a już tym bardziej mi za nie nie zapłaci. I to nie tylko z tego powodu, że ludziom mogą się
moje scenariusze nie spodobać, ale przede wszystkim z powodu formalności.
Formalnie, to znaczy zgodnie z prawem pisanym, każdy obywatel mógł zarabiać na
swoje utrzymanie (czy też na utrzymanie swojej rodziny, czy może nawet na utrzymanie
kogokolwiek, kogo sobie zażyczy) poprzez podjęcie pracy. A, jak wiadomo, do podjęcia
pracy potrzebny jest pracodawca i grupa ludzi, z którymi pracuje się w jednym pokoju.
Czasami jest to sala, czasami hala, nieważne, w każdym razie praca odbywa się zawsze w
grupie, nawet jeśli każdy z pracowników pracuje zupełnie samodzielnie. Miałam już kilka
krótkich przygód zarówno z pracodawcami jak i z grupą ludzi, w obecności których miałam
swoją pracę wykonać, ale zawsze kończyły się one zarówno formalną, jak i nieformalną
klęską. Dlatego zawiesiłam tymczasowo moje próby pracownicze, a pisanie scenariuszy
traktowałam raczej jako coś, czym mogłam obronić się przed ludźmi, niekoniecznie zaś
uzyskać ich uznanie. Nikt nie powie mi przecież, że pisanie profesjonalnych scenariuszy jest
zajęciem zupełnie pozbawionym wartości. A jeśli nawet ktoś by coś takiego powiedział,

Free download pdf