W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

czego mógłby mi pomóc, nie oczekując w zamian dozgonnych wyrazów wiążącej
wdzięczności.
Rzecz jasna, tak jak już mówiłam, nie oznaczało to, że nigdy nie próbowałam podjąć
żadnej pracy. Jeszcze za życia rodziców, tuż po skończeniu szkoły średniej, zatrudniłam się
jako pokojówka w jakimś hotelu w mieście. Zawsze zazdrościłam sprzątaczkom, które
widziałam w szkole. Wydawały się takie swobodne, wolne od władczych spojrzeń
nauczycieli, autorytetów i innych zwierzchników, oczekujących od swoich poddanych
nieruchomego siedzenia w ławce czy przy biurku, a ich praca wyglądała na taką prostą,
atrakcyjną, konkretną i indywidualną. Mniej więcej przeciwieństwo tego, czym był dla mnie
status ucznia.
Do czasu ukończenia szkoły średniej na mojej Plakietce zamiast kategorii „Praca”
widniała nazwa „Zajęcie”, pod którą zapisany był tytuł „Uczeń” i nie wiedziałam nawet, czy
była jakakolwiek inna możliwość w tej grupie wiekowej. Nigdy nie widziałam Plakietki,
która pod tą nazwą zawierałaby coś innego. W każdym razie, ludzie dorośli, szczególnie
przełożeni i nauczyciele byli uprawnieni do władczego, protekcjonalnego i upokarzającego
traktowania osób o tym tytule, jak to się oficjalnie nazywało, do „podejścia edukacyjnego”,
natomiast sami nosiciele tego statusu byli zobowiązani do okazywania im szczególnego
szacunku, co było zadaniem wcale niełatwym i nieoczywistym. Dla mnie było to raczej
niezwykle trudne, kłopotliwe i kompromitujące. Uczeń był zobowiązany do uczestnictwa w
określonych lekcjach i wykonywania wszystkich poleceń swoich przełożonych, co
najczęściej oznaczało „siedzieć cicho i nieruchomo”. Co ciekawe, mimo że dzieci
(przynajmniej do lat trzynastu) generalnie miały status uprzywilejowanych, w szkole
następowało coś, co mogłabym nazwać odwróceniem ról i to nauczyciele stawali się nagle
bardziej uprzywilejowani, chociaż najczęściej w ogóle nie nosili tego tytułu na swojej
Plakietce. Niektóre zawody jednak, takie jak nauczyciel, lekarz czy urzędnik, automatycznie
traktowane były w społeczeństwie jako uprzywilejowanie i był to jeden z najlepszych
przykładów wiążących reguł prawa niepisanego.
Pod istotą samego nauczyciela, który nie zawsze był skłonny do wypowiadania
klarownych żądań, kryło się ponadto wiele podtekstów, które należało rozszyfrować samemu
i jest to bez wątpienia kolejny przykład prawa nieformalnego. Pamiętałam, jak kiedyś, w
przypływie jakiejś nagłej odwagi, a może po prostu jakiegoś odkrywczego procesu
myślowego, który zaszedł w mojej głowie, podeszłam do nauczyciela na początku lekcji i
zapytałam, co mam robić? Nauczyciel oskarżył mnie wtedy o „udawanie głupiej” i usiłował
zrobić ze mnie pośmiewisko, pytając uczniów z nieskrywaną prowokacją, co ich zdaniem
powinnam robić, bo „Oleńka właśnie próbowała odegrać jakąś nieudolną scenkę i
stwierdziła, że mózg cofnął jej się do tego stopnia, że potrafi tylko stanąć i spytać głupio, co
ma robić?”. Kiedy koledzy z klasy skończyli śmiać się szyderczo, nauczyciel zasugerował, że
mam iść do przedszkola. Oczywiście powiedział to z nieoficjalnym podtekstem (który jednak
łatwo zdołałam odczytać z powodu jadu w jego głosie), że jeśli bym to zrobiła, zostałabym
uznana za najgłupszą istotę pod Słońcem albo nawet gorzej – zostałabym zaaresztowana
przez Służby Nadzorcze za znieważanie nauczyciela.
Usłyszałam jeszcze parę, a może nawet paręnaście prześmiewczych i prowokacyjnych
komentarzy rówieśników w stylu „Wejdź na stół i zacznij skakać!”, „Podrap się po głowie, to
może coś ci do niej wpadnie!” i „Wyskocz przez okno!”. Była to prawdopodobnie jedna z

Free download pdf