W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

najbardziej upokarzających sytuacji, które przeżyłam, a najgorsze było w niej to, że nie było
z niej wyjścia. Cokolwiek zrobiłabym w następstwie, byłoby wyśmiane. Gdybym na przykład
usiadła w swojej ławce i nie zrobiła nic więcej, nauczyciel z pewnością powiedziałby, że
przyznałam się w ten sposób do błędu i udaję teraz mrugający posąg, bo jest mi tak głupio, że
tylko to jestem w stanie zrobić, przez co, rzecz jasna, byłoby mi jeszcze bardziej głupio.
W końcu nauczyciel zaproponował, żebym stała tak do końca lekcji, mówiąc takim
tonem, jakby było to zupełnie poważne polecenie. Mogłam zatem posłuchać go i pełnić rolę
pośmiewiska co najmniej do końca tej lekcji, z gwarancją poniżającego komentarza na każdy
mój ruch i przekonaniem, że funkcjonariusze Służb Nadzorczych obmyślają już dla mnie
wyjątkowo podłą karę albo usiąść w swojej ławce, demonstrując tym samym, że boję się tej
kary i że tak naprawdę jestem nikim, skoro Służby, nauczyciel, a nawet rówieśnicy mają nade
mną kontrolę i mój los zależy od nich. Ostatecznie usiadłam w ławce i nie wiem, co by się
stało, gdybym tego nie zrobiła, ale złośliwe uwagi na mój temat słyszałam już i tak nie tylko
do końca tej lekcji, ale chyba na każdych zajęciach z tym nauczycielem do końca roku.
To była jedna z niewielu sytuacji w moim życiu, w których powiedziałam, co myślę
przed kimś innym niż moi rodzice. Jeśli oczywiście pytanie o to, co mam robić, można w
ogóle nazwać powiedzeniem tego, co się myśli. W ten sposób przedstawiłam właściwie tylko
swój wewnętrzny dylemat, a gdybym naprawdę miała powiedzieć to, co myślę,
prawdopodobnie nie starczyłoby mi czasu do końca tej lekcji. W każdym razie, chyba za
każdym razem po takiej akcji spotykało mnie totalne upokorzenie i co najmniej groźba kary.
A czasami nawet nie musiałam nic mówić, żeby do tego doprowadzić. Czasami nie byłam
nawet świadoma, że kogoś prowokuję.
Pamiętałam, jak pewnego dnia ubrałam do szkoły nową błyszczącą bluzkę, która
bardzo mi się podobała. Kiedy stałam tego dnia pod ścianą podczas pewnej przerwy, usiłując
zdecydować się, jak długo i czy w ogóle patrzeć na stojące po drugiej stronie korytarza
koleżanki, w pewnej chwili podeszła do mnie dyrektorka szkoły, spiorunowała mnie
wzrokiem i wrzasnęła: „Co ty, dziecko, sobie myślisz?!”. Nie miałam pojęcia, co na to
odpowiedzieć, bo nie widziałam żadnego powodu, dla którego ta kobieta miałaby nagle
zainteresować się tak bardzo tym, co w tej chwili myślę (pomijając fakt, że jestem słynną
kombinatorką Olą Karlen), więc nie powiedziałam nic. Kobieta krzyknęła jednak na mnie
znowu: „Chyba zadałam ci pytanie, dziecko, prawda?! Czy ty masz problemy ze słuchem?”
Znowu dopadło mnie przeczucie, że cokolwiek powiem, zostanę skrytykowana, niepewnie
odpowiedziałam więc: „Nie”. „Co, proszę?”, zapytała dyrektorka, ponownie stawiając mnie
pod ścianą. „Nie”, powtórzyłam, wiedząc, że jeśli zaprzeczę temu, co powiedziałam,
dyrektorka na pewno mi nie odpuści.
Kobieta spojrzała na mnie z takim oburzeniem, że chciałam się zapaść pod ziemię
albo najlepiej po prostu zniknąć i nie musieć już nigdy więcej znajdować się w takiej
sytuacji, nigdy więcej nie przechodzić przez ten korytarz, nigdy więcej nie patrzeć nawet na
budynek tej szkoły i nigdy więcej w ogóle sobie o nim nie przypominać. Dyrektorka
sprawiała wrażenie, jakby chciała mnie udusić. Oczywiście nie zrobiła tego, ponieważ z
formalnego punktu widzenia byłoby to przestępstwem i zapewne za bardzo bałaby się opierać
usprawiedliwienia takiego czynu wyłącznie na prawach nieformalnych.
W końcu nakrzyczała na mnie, tym razem wprost mieszając mnie i moje ubranie ze
słownym błotem oraz zażądała, żebym się natychmiast przebrała i zdjęła z siebie ten

Free download pdf