W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

Wiedziałam, że nie brzmię przekonująco. Każda normalna osoba już dawno
rozpłakałaby się na moim miejscu. Ale nie ja. Ja byłam zbyt skupiona na przekonywaniu
moich rozmówców do mojego punktu widzenia, żeby pozwolić sobie na płacz.



  • Alexo, naprawdę bardzo mi przykro – oświadczył Serafin. – Zobaczymy, co da się
    zrobić. Ale wiesz, że nie mogę zrobić w tej sytuacji zbyt dużo...

  • Może Gizela zmieni zdanie i odda wam własność Oli – powiedział bez przekonania
    Alfred.

  • Wierzysz w to?

  • Nie, ale zawsze dobrze jest mieć jakąś nadzieję...
    Zdziwiłabym się bardzo, gdyby odpowiedział inaczej. Sprawa wyglądała na
    przesądzoną.

  • W każdym razie – podjął znowu Serafin. – Alexo, nie przejmuj się tym, że Gizela
    może znaleźć w tym komputerze jakieś poważne zarzuty przeciwko tobie. Członkowie
    Bezpiecznej Przyszłości i każdy obywatel, który miał z tobą do czynienia, mają już
    wystarczająco dużo powodów, by przekonać władze o twojej groźnej naturze. Jestem
    przekonany, że twoja twórczość nie będzie w tej kwestii rewolucją.
    Starałam się wierzyć chociaż w to, ale nie poprawiło mi to nastroju ani trochę.
    Mężczyźni wymienili między sobą jeszcze kilka informacji (mówiąc, że nie mogą tracić
    więcej czasu na użalanie się nad moimi stratami), z których dowiedziałam się, że pozostali
    członkowie ekipy ewakuacyjnej są już na miejscu i właśnie przygotowują Felixa do operacji.
    Zapytałam, czy mogłabym porozmawiać przy okazji z Melanią lub z kimś z ekipy, ale
    Serafin powiedział, że jest sam w domu, bo nie chce narażać się na dłuższy kontakt z
    dzikusami ani inne akcje w terenie.

  • Zadzwońcie sobie jeszcze sami do Melanii i do kogoś z ekipy. Ale generalnie
    wszyscy już wiedzą, że jesteście w drodze. Służę dzisiaj jako komunikator praktycznie od
    rana.
    Czekałam aż doda z wyrzutem, że nie tylko ja mam dzisiaj ciężki dzień (tak jakby
    siedzenie w domu i wykonywanie telefonów mogło się równać byciu porwanym, utracie w
    jednej chwili kilkuletniego dorobku artystycznego i znajdowaniu się w depczącym po piętach
    zagrożeniu po dniu pełnego napięcia oczekiwania i męczącej podróży autobusami miejskimi,
    których pasażerowie wykorzystywali każdą okazję do wytknięcia mi moich wad), ale nic
    takiego nie nastąpiło. Poniekąd byłam nawet niezadowolona, że tego nie powiedział, bo
    wolałabym mieć czarno na białym wszystko, co o mnie myślą. Zamiast tego Serafin
    powtórzył nam jedynie, żebyśmy byli ostrożni, upewnił się, czy mamy co jeść i pić oraz
    polecił nam odpoczynek. To znaczy mi, bo Alfred musi kierować, rzecz jasna.
    Chciałam zadzwonić jeszcze do Melanii i do Violetty, ale byłam tak zmęczona, że
    zjadłam coś tylko szybko i położyłam się na tylnym siedzeniu, zamykając oczy i pogrążając
    się w pół-śnie. Miałam jeszcze wiele pytań, obaw i wątpliwości, ale wiedziałam, że nie mogę
    uregulować wszystkiego za jednym razem. Starałam się zachować tylko nadzieję, że
    ostatecznie dojedziemy na miejsce i wylecimy z niego bezpiecznie.
    Reszta drogi dłużyła mi się mocno. Nie to, żebym się jakoś szczególnie nudziła. Po
    prostu byłam zmęczona nieustannym wrażeniem, że Alfredowi coś się nie spodoba. W istocie
    Alfred użyczył mi swojego telefonu, żebym mogła skontaktować się z innymi i ośmieliłam
    się go wykorzystać, by porozmawiać krótko z Melanią i Violettą. Poza tym mogłam leżeć,

Free download pdf