W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

szala odpowiedzialności przechylała się coraz bardziej na moją stronę, ponieważ
otrzymywałam od nich coraz mniej znaków zachęty i porozumienia czy – mówiąc ściśle –
jakichkolwiek znaków, a ja ze swojej strony jedynie podchodziłam do nich pomimo to,
czując się niczym tajny agent lub dobrze wytresowany pies.
Nie mogłam jednak tak po prostu przestać do nich podchodzić, bo to wyglądałoby
zbyt demonstracyjnie. Z pewnością zarzuciłyby mi wtedy lekceważenie ich i wywyższanie
się. I chociaż tego typu zarzuty, w tak nieformalnych okolicznościach i tak młodym wieku,
bardzo trudno jest uzasadnić, byłam przekonana, że ktoś znalazłby sposób, żeby wyryć je na
mojej Plakietce.
Trzymając się natomiast wytrwale grupy koleżanek, wkrótce zaczęłam zwracać na
siebie uwagę w inny sposób i w końcu postawiły się one moim zakamuflowanym atakom
otwarcie i wyrzuciły z siebie to, co musiały zapewne nosić w sobie od dłuższego czasu:
„Czego ty od nas chcesz?! Czy ty nas śledzisz? I nie próbuj nawet zaprzeczać, przecież to jest
oczywiste, że nas śledzisz!” i „Skrada się, jak jakaś zjawa! Ja sobie tu spokojnie rozmawiam,
a ona staje sobie za mną, jak gdyby interesowała się tyłem mojej głowy! No, mówię, tuż za
mną! Zawału można dostać...” albo „Przestań wreszcie za nami chodzić! Wytresowany pies!
Maszyna, urządzenie śledzące! Od wieków nikt cię tu nie zaprasza!”.
Po tej akcji za każdym razem, kiedy spotykałam na swojej drodze grupę starych
„koleżanek”, przed oczami pojawiała mi się czerwona kreska i rażący w oczy napis „Wstęp
wzbroniony”. Zyskałam też nowy przydomek „Nachalna”, a potem doszła jeszcze
„Królowa”, kiedy oskarżono mnie o zuchwałe lekceważenie moich koleżanek i byłam
przekonana, że przezwiska te zostały zapisane gdzieś na dnie mojej Plakietki, tak głęboko, że
sama nie mogłam mieć do nich dostępu, ale na pewno wiedzieli o nich funkcjonariusze
Centralnej Bazy Społeczeństwa i nie zawahają się ich ujawnić w odpowiednim czasie.
Od tej pory nie miałam też już żadnych innych koleżanek, co oznaczało, że spędzałam
wszystkie przerwy i cały czas samotnie, próbując nieudolnie udowodnić kolegom, że czuje
się z tym zupełnie dobrze, chociaż zewsząd słyszałam głosy: „Patrzcie, jaka ona jest
przegrana! Zawsze sama! Bo Oli nikt nie cierpi, Oli nie można ścierpieć” albo „Jaka żałosna
pozorantka! Ha, ha! Przecież wszyscy wiemy, że jesteś zanurzona w rozpaczy z powodu
swojej izolacji i właśnie ta myśl napędza nas do życia!”. Oczywiście pomimo tych
wszystkich znaków, głosów i sygnałów wciąż byłam w stanie zauważyć osoby, które
wydawały mi się niemal bezwarunkowo miłe i nadzwyczajnie przystępne, ale co mogłam z
tym zrobić? Podejść do takiej osoby i zapytać: „Hej, wydajesz się bardzo miła, czy
chciałabyś spędzać ze mną czas?”. Nie, nie mogłam czegoś takiego zrobić, bo po pierwsze
czekałyby mnie jeszcze gorsze drwiny ze strony większości osób, a po drugie, nikt nie jest
bezwarunkowo miły. Każdy ma swoją granicę cierpliwości i na pewno po niedługim czasie te
początkowo miłe osoby stałyby się tak samo potępieńcze i szydercze jak cała reszta.
Ponadto, niektórzy nauczyciele regularnie pozorowali, że chcą mnie o coś zapytać, po
czym nagle wykrzykiwali, jakby przypomnieli sobie o czymś bardzo ważnym: „Ach, nie!
Przecież Ola nic nam nie powie!” tylko dlatego, że na pierwszej lekcji wahałam się odrobinę
zbyt długo nad jakąś odpowiedzią. Zdarzało się też, że powiedziałam coś, czego bardzo
żałowałam, szczególnie jeśli było to regularnie wspominane na lekcjach i za każdym razem
brzmiało coraz bardziej upokarzająco.

Free download pdf