W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

różniły się szczególnie od reszty ludzi. Nie mieli Plakietek, to jasne. Zdziwiło mnie, jak
niewielu z nich miało jednak czerwone kropki na czołach, o których tyle słyszałam –
prawdopodobnie mniej niż połowa osób, które dotychczas widziałam. Zapewne wielu z nich
urodziło się po prostu w rodzinie nie-obywateli bądź zostało nimi nieoficjalnie, tak jak ja.
Zauważyłam może ze dwie osoby niepełnosprawne, przechodząc przez hol, i sporo osób
patrzyło na mnie nagannie, zupełnie jakbym miała na sobie swoją starą Plakietkę. I z jakiegoś
powodu byłam przekonana, że moja nowa plakietka, ta mała czerwona, nie była tego
powodem.
Kolejnego dnia po południu mieliśmy oficjalne spotkanie organizacyjne. Około
dwunastej przyszła do mnie jakaś kobieta, przedstawiając się jako Dagmara, siostra Dereka i
druga główna przewodnicząca Działu Bezstronnej Inwestygacji Alergii Społecznej, i
powiedziała mi, że dla mojego własnego bezpieczeństwa jest zmuszona nakazać mi stawienie
się przy głównej rejestracji o godzinie szesnastej.
Pełna ekscytacji i lęku podeszłam zatem do głównego holu na nogach jakby z wody o
podanej godzinie i zastałam tam Violettę, Felixa oraz kilka innych osób z czerwonymi
plakietkami na ubraniach, a między nimi, ku mojemu zaskoczeniu, również Williama.
Wiedziałam, że znajdował się on pod opieką drugiego kręgu stowarzyszenia, ale nie
spodziewałam się go zobaczyć już teraz. William zdążył już zostać poinformowany o mojej
przygodzie z Gizelą i zaczął zadawać mi pytania. Kiedy jednak ja zaczęłam wchodzić w
szczegóły, zapytał, ile można słuchać o jednej nieudanej podróży, takim tonem, jakby nie
można było słuchać o niej więcej niż tyle, ile trwa podanie najbardziej podstawowych
informacji. Być może było to zresztą spowodowane po prostu moim przeciągłym sposobem
wypowiadania się, bo co chwilę zacinałam się, by wziąć nowy oddech lub znaleźć
najodpowiedniejsze słowa do wyrażenia moich ekscentrycznych, przeraźliwych i tak żywych
jeszcze doświadczeń, z coraz to nowszą determinacją i nieszczególnie lepszym efektem.
Na szczęście po chwili przyszła po nas jakaś kobieta, również z czerwoną plakietką
na ubraniu, przedstawiła się krótko i poprosiła, żebyśmy poszli za nią. Byłam zdziwiona, że
miała na sobie czerwoną plakietkę. Wydawało mi się, że osoby z czerwonymi plakietkami,
takie jak ja, Violetta, Felix czy William, nie dostawały uprawnień do kierowania grupami. W
każdym razie, kobieta zaprowadziła nas przez labirynt korytarzy do jakiejś przestronnej sali z
ustawionymi w nieregularnym kole krzesłami i kilkoma dużymi oknami. Niestety była to
tylko jedna z nowoczesnych sal i moja wizyta w jaskiniach musiała jeszcze trochę poczekać.
Przez te niecałe dwa dni od przyjazdu zdążyłam wyjść jedynie trochę na dwór, by podziwiać
cuda natury i architektury z perspektywy świeżego powietrza.
Z okien sali roztaczał się fascynujący widok na część wielopiętrowego budynku o
murach w kolorze ciemnego piasku oraz pobliskie pagórki pokryte skałami, nielicznymi
drzewami i jakąś skromną, niby pustynną roślinnością. Nawet ten piękny widok nie mógł być
jednak dostatecznie dobrym pretekstem, by przekonać innych o tym, jakoby moje unikanie
patrzenia na nich nie było czysto intencjonalne.



  • Alexo?! – zawołała Dagmara, która znajdowała się w sali już przed naszym
    przyjściem. – Czy mogłabyś się skupić na nas i na swoich współtowarzyszach, proszę?
    Odwróciłam szybko wzrok od okna, patrząc na kobietę i na siedzących wokół mnie
    alergików. Udało mi się złapać chwilowy kontakt wzrokowy z jedną dziewczyną, wzrok
    innych zaś prześlizgiwał się wraz z moim z jednego obiektu (bądź osoby) na drugi tak

Free download pdf