W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

którym się znajdowaliśmy, mogłabym uwierzyć, że była zwyczajną obywatelką. W miarę jak
mówiła, zauważałam jednak coraz więcej zachowań typowych dla alergików. Ostatnie zdania
wypowiedziała tak cichym i aktorsko nostalgicznym tonem, że nawet Violetta mogłaby nie
być w stanie jej dorównać.



  • Lilianno, nie możesz nazywać zabawą uciekania przed Służbami Nadzorczymi –
    zauważyła Dagmara, marszcząc brwi. – To podkopuje nasz autorytet jako stowarzyszenia
    udzielającego schronienia osobom takim jak wy.
    Lilianna przeprosiła i pokiwała w zamyśleniu głową.

  • A dlaczego uważasz, że twój udział w spotkaniach nowych alergików nie wskazuje
    na nic dobrego? – zapytała Violetta, patrząc badawczo na zganioną kobietę.

  • Jak to, dlaczego? – dzikuska podniosła głowę, zdziwiona. – Skoro ciągle
    przedstawiam się nowym osobom i zapraszam ich do kontaktu, a o starych zapominam, to
    znaczy, że ciągle tylko uciekam, nie konfrontuję się z prawdą i nikogo tak naprawdę nie
    szanuję! Nieprawda?

  • Ja miałem na odwrót – odezwał się jeden facet, zanim ktokolwiek zdążył
    odpowiedzieć Liliannie. – Miałem raz jedną relację, powiedzmy, trochę inną... – spojrzał w
    górę i uśmiechnął się nagle tak szeroko, jak gdyby spełniły się wszystkie jego marzenia. –
    Trochę lepszą. Przez pewien czas myślałem nawet, że dużo lepszą. Szczerze mówiąc,
    ośmieliłem się nawet myśleć, że wyleczę się z alergii! Ale nie... Oskarżyli mnie o
    faworytyzm. W końcu sama ta moja koleżanka zarzuciła mi brak szacunku do innych,
    chociaż uwierzcie mi, to nie była osoba, która miałaby jakieś preferencje i sztywne zasady,
    których by się trzymała. Przez pewien czas nie miała nawet nic przeciwko spędzaniu ze mną
    długich godzin sam na sam. To była osoba wyjątkowa...
    Jeden chłopak zauważył, że my przecież wszyscy uciekliśmy, uciekliśmy ze
    społeczeństwa i naraz wywiązała się dyskusja, a raczej chaotyczny hałas wielu głosów, jako
    że alergicy mieli tę wybitną tendencję do uaktywniania się w tym samym momencie. Po
    chwili jednak wszyscy zamilkli, prawie tak szybko, jak zaczęli mówić, a Dagmara
    oświadczyła, że nie ma teraz czasu na rozpoczynanie moralnych dyskusji, bo zaraz wszyscy
    zaczną wychodzić, skarżąc się na bóle głowy i inne dolegliwości, i kontynuowaliśmy nasze
    spotkanie w ustalony sposób.
    Kiedy kolejni alergicy mieszkający w siedzibie (lub na kontrolowanych przez nią
    terenach) zaczęli opowiadać, jak bardzo zadowoleni są ze swojej decyzji dołączenia do
    społeczności dzikusów i jak zmieniło się ich życie od przyjazdu do Korsylii, w pewnym
    momencie otworzyły się drzwi i weszła przez nie jakaś nowa kobieta. Spojrzałam na nią ze
    zdumieniem. Rozpoznałam ją. Musiałam ją już gdzieś wcześniej widzieć. Zabrało mi chwilę
    przypomnienie sobie, gdzie to było. Przypomniałam sobie, że widziałam jej zdjęcie w
    gazecie i prawdopodobnie również gdzieś w Internecie. Była to Sara Vegas, sławna
    zbrodniarka i uciekinierka, posądzona o zabójstwo i plany konspiracyjne związane z
    unicestwieniem władz Pierwszego Kontynentu. Pochodziła z Glidycji i wyglądała trochę
    upiornie, bo miała bardzo mało włosów, a te, które zostały jej na głowie, były zupełnie białe.
    Była strasznie chuda i miała na sobie kolorową sukienkę z dzianiny. Pomimo białych
    włosów, nie sądziłam jednak, żeby mogła mieć więcej niż trzydzieści lat. W artykule, który o
    niej czytałam, było napisane, że nosiła przebranie z peruką, by straszyć ludzi i że prawie
    doprowadziła do zawału jednego urzędnika państwowego.

Free download pdf