Podobnie jak w Herstin, każdy miał ponadto swoje własne cechy charakterystyczne.
Diana zdawała się za każdym razem rozmawiać z kimś innym i pewnego razu zdarzyło mi się
zobaczyć nawet dzienniczek, w którym zapisywała, kiedy i ile razy z kimś rozmawiała (plus
jeszcze jakieś inne dane, ale nie zdążyłam ich odczytać), jeden mężczyzna nieustannie się
śmiał i nadzwyczaj często patrzył w sufit, Collin nadzwyczaj często zmieniał strategie
zachowania, natomiast Stella praktycznie na wszystko mówiła, że czuje się zraniona i że
bardzo przeprasza, że „tak to wygląda”. Czasami z kolei mówiła bardzo dziwne rzeczy. Raz,
kiedy z nią rozmawiałam, doradziła mi, żebym nie mówiła nigdy, że interesuję się modą w
szpitalu i nie do końca wiedziałam, jak powinnam to interpretować.
Podczas tych „wolnych” dni miałam również okazję porozmawiać po raz kolejny z
Violettą i Felixem i dowiedzieć się, jak postrzegali swoje nowe życie. Pewnego wieczora
Violetta zaproponowała, że możemy spotkać się w jednym z ogólnodostępnych pokoi na
naszym piętrze i oboje z Felixem przystaliśmy na tę propozycję z całkiem pokaźnym
entuzjazmem. Dziewczyna była zdumiona splendorem siedziby stowarzyszenia, podobnie jak
chyba wszyscy, ale jednocześnie martwiła ją perspektywa braku możliwości spotkania z
najbliższymi do końca swoich dni.
- Poza tym, boję się o nich – mówiła. – Powiedziałam im w końcu, gdzie jadę i byli
przerażeni. Najpierw nie chcieli mi wierzyć, a później chcieli mnie zatrzymać. Boję się, że
wygadają się komuś czy coś i wezmą ich do aresztu. - To chyba o nas powinnaś się bać – zauważyłam. – Jeśli powiedziałaś im, gdzie
jedziesz, to znaczy, że nasz sekret jest w niebezpieczeństwie. - Nie powiedziałam im oczywiście dokładnie – Violetta popatrzyła na mnie z naganą.
- powiedziałam tylko, że lecę na Drugi Kontynent do pewnej organizacji dzikusów.
- Moim zdaniem to i tak za dużo – stwierdził Felix. – Ja powiedziałem rodzicom
tylko, że rezygnuję z obywatelstwa. - ...Wiem, że wszystko robię źle – wyznała Violetta z niezadowoleniem. – Przykro
mi, ale nie cofnę czasu. - A chciałabyś, żeby tu przyjechali? – zapytałam po chwili.
- Oczywiście, że bym chciała. Ale to jest niemożliwe.
- Może, gdyby wyrazili chęć...
- Jestem przekonana, że nasi przewodniczący nie chcieliby ryzykować więcej, niż to
konieczne. Nie wiem, może zapytam ich o to za jakiś czas... A ciebie nie martwi, Felix, że już
nigdy nie będziesz mógł zobaczyć swoich rodziców? - Nie, chyba nie mam za czym tęsknić... – wyznał chłopak. – Wiecie, moi rodzice też
dużo mnie krytykowali. Cieszę się, że tu przyjechałem i mogę zacząć wszystko od nowa. - Tak, czasami lepiej jest udawać... – wtrąciłam.
- Sugerujesz, że ja udaję? – zapytał Felix.
- Nie, niekoniecznie! Tak tylko ogólnie mówię...
- Alexa, proszę cię! To zabrzmiało dość jasno – Violetta po raz kolejny popatrzyła na
mnie z naganą i rodzajem politowania w oczach.
Ostatecznie, nawet w towarzystwie alergików niepospolitych nie mogłam czuć się
pewnie. Nasze egoistyczne tendencje i hipokryzja były doskonale dostrzegane nawet przez
nas samych.