W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

  • Czyli nie uważasz, że powinnam wrócić? – zapytałam, chcąc usłyszeć odpowiedź
    opiekunki jeszcze raz na własne uszy.

  • Oczywiście, że nie! Nie w takiej sytuacji! Alexo, powiedz mi, dlaczego uciekłaś? Po
    co umawiałaś się z Albertem i weszłaś na pokład helikoptera?

  • Bo bałam się, że mnie zaaresztują i...
    Zawahałam się.

  • No właśnie – podchwyciła kobieta. – Władze chciały cię zaaresztować i wsadzić do
    więzienia za to, że masz jakieś skłonności i nie zawsze zachowujesz się perfekcyjnie. To nie
    jest powód, żeby kogoś torturować. Miałaś powód, żeby uciec.

  • No, nie wiem – powiedziałam ostrożnie. – Ostatecznie nie wydano na mnie jeszcze
    żadnego wyroku...

  • Jak to nie? – Dagmara pokazała na artykuł na ekranie tabletu.

  • No, tak, teraz tak, ale wtedy jeszcze nie. Gizela chciała mnie podobno zawieźć
    tylko do siedziby Służb Nadzorczych i nie była pewna, co tam ze mną zrobią.
    Przewodnicząca pokręciła głową.

  • Nie szukaj dziury w całym. Wszyscy dobrze wiemy, jakie plany miały wobec ciebie
    władze i z jaką siłą mogły wykorzystać każdy dodatkowy pretekst przeciwko tobie.

  • No dobrze, jak uważasz – westchnęłam głęboko, w końcu dając za wygraną i czując
    się odrobinę uspokojona. – Dziękuję.
    Wstałam z krzesła i zwróciłam się w kierunku drzwi.

  • Alexo?

  • Tak? – obróciłam się natychmiast i spojrzałam na kobietę. Dagmara patrzyła na
    mnie z lekką konsternacją.

  • Dziękuję ci, że zdecydowałaś mi się o tym powiedzieć – powiedziała wreszcie
    poważnym tonem. – Widzę, że twoje myśli idą w dobrym kierunku... W tym, co
    powiedziałaś, jest oczywiście dużo racji. Nie możesz wrócić teraz wprawdzie do
    społeczeństwa, ale fakt jest taki, że gdybyś lepiej oceniała, co jest dobre, a co złe zawczasu,
    to pewnie żyłabyś sobie teraz ze spokojem w społeczeństwie, nie przejmując się w ogóle
    swoją Plakietką. Ale mam nadzieję, że z czasem zaczniesz dostrzegać to, co powinnaś.

  • Dziękuję... – powtórzyłam.
    Byłam zaskoczona tak pozytywną wypowiedzią i chciałam zniknąć z pokoju jak
    najszybciej, by nie doprowadzić do zmycia się tego efektu. Przewodnicząca miała jednak
    jeszcze coś do dodania.

  • Ostatnie słowo. Ja naprawdę wiem, że to jest dla ciebie niezwykle trudne, Alexo...
    Ale radzę ci, uważaj na swój umysł. Tak często sprowadza cię na manowce.

  • Rozumiem. Postaram się – wzruszyłam delikatnie ramionami, niepewna, czy byłam
    w stanie jeszcze bardziej kontrolować swój umysł.
    Kiedy wracałam do swojego pokoju, choć byłam już bardzo zmęczona, poczułam się
    jednak o wiele spokojniejsza. I nie był to wcale spokój wywołany zmęczeniem, ale spokój
    świadomy i wewnętrzny. To, co powiedziała mi Dagmara, rzeczywiście zdawało się mieć
    sens i stawiać moją sytuację w trochę bardziej logicznym i nie pozbawionym perspektyw
    świetle. Nie rozumiałam wprawdzie dokładnie, co miała na myśli, mówiąc, że teraz, w tej
    sytuacji nie mogę jeszcze wrócić do społeczeństwa obywatelskiego, tak jakby było to
    możliwe w przyszłości, ale nie przejmowałam się tym zbytnio. Jak na razie, moja misja była

Free download pdf