W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

miesiącu mówiła już coś zupełnie innego i chociaż bardzo tęskniła za tym stanem,
jednocześnie żałowała prawie wszystkiego, co zrobiła i powiedziała, znajdując się w nim.
Nie dało się też ukryć, że słychać było bardzo złe opinie i komentarze na jej temat z różnych
źródeł. Prawdopodobnie najbardziej niesamowite było jednak to, że wraz z jej domniemanym
powrotem do zdrowia, nikt nie mógł już znaleźć w gazetach ani w Internecie tych wszystkich
aroganckich artykułów, które o niej pisano. Zniknęła nawet ze spisu osób poszukiwanych
przez Służby Nadzorcze, określonych jako potencjalne zagrożenie dla społeczeństwa i przez
chwilę myślano, że jej nie do końca wyjaśnione uleczenie będzie dla naszego stowarzyszenia
przełomowe.
Bo chociaż uleczenia z tej choroby, określanej generalnie jako niezidentyfikowane
schorzenie nieformalne, nie dało się stwierdzić jednoznacznie na podstawie badań czy
dowodów naukowych nawet tu, gdzie obecnie przebywałam, Lilianna z przekonaniem
uważa ła się za uleczoną. A podobnie jak ja, zmagała się ze swoją alergią od początku życia,
w wieku dwudziestu paru lat dołączyła do Stowarzyszenia Nieformalnego Cierpienia, tracąc
wkrótce, a raczej pozbywając się z ulgą statusu obywatela i stając się nielegalnie dzikuską.
Po kilku latach natomiast nastąpił nagle ten, wydawało się wówczas, punkt zwrotny, który
sprawił, że zaczęła rozważać nawet nie do końca legalny powrót do społeczeństwa, a
przynajmniej do szerszego grona naszego stowarzyszenia.
Nie dało się ukryć, że Stowarzyszenie Nieformalnego Cierpienia, a w każdym razie
Oddział Bezstronnej Inwestygacji Alergii Społecznej, stanowił ogromną szansę i ochronę dla
osób takich jak ja, ale i tak czekałam tylko na moment, w którym Derek, Dagmara i wszyscy
uwikłani jakoś w moją sprawę i stający dotychczas w mojej obronie stracą po prostu
cierpliwość. Nawet jeśli udało im się nie stracić jej przy innych przypadkach tego typu.
Wszyscy ludzie prędzej czy później tracili w mojej obecności cierpliwość. Nikt przecież nie
jest ze stali.
Gdyby nie Stowarzyszenie Nieformalnego Cierpienia, a przynajmniej nie Derek,
Dagmara i inni działacze Oddziału Bezstronnej Inwestygacji Alergii Społecznej, którzy
stawali dotychczas w mojej obronie, umierałabym teraz zapewne w męczarniach w
więzieniu, do którego posłanoby mnie z powodu złamania niepisanego prawa albo w
schronisku dla bezdomnych, do którego zabranoby mnie z powodu braku środków na życie,
albo przynajmniej gdzieś na łonie natury, gdzie uciekłabym przed ludźmi i tak czy inaczej
umierałabym – z głodu, pragnienia i zimna. Albo z braku bliskości.
Mimo to jednak, nie mogłam czuć się bezpieczna nawet tutaj. Wiedziałam, że te
perspektywy mogą się jeszcze spełnić. I nie tylko dlatego, że mogłam zostać znaleziona (albo
raczej mogliśmy zostać znalezieni) przez zwolenników systemu plakietkowego, co
oznaczałoby oczywiście, według mojego doświadczenia, niewątpliwą i natychmiastową
klęskę. Tak naprawdę, nawet w samym Oddziale Bezstronnej Inwestygacji Alergii
Społecznej nie mogłam czuć się bezpieczna, nawet gdybym wykluczyła możliwość
znalezienia nas przez władze i zdominowanie nas przez członków Bezpiecznej Przyszłości.
Tak jak już wspomniałam, nikt nie jest przecież ze stali, a ludzie się zmieniają. Poza tym, za
każdym razem, kiedy widziałam Dereka lub Dagmarę, odczuwałam potworne, zżerające
mnie od środka poczucie winy i w ich przypadku nie było ono wcale bezpodstawne. Oni dali
mi przecież tak dużo, zapewnili mi opiekę i ochronę, a nawet starali się udawać miłych. Ja
natomiast powtarzałam im tylko na okrągło, że nadal czułam się zagrożona, że mieszkanie w

Free download pdf