W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

bardziej ktoś tak uniwersalny jak listonosz. Najprawdopodobniej był to raczej funkcjonariusz
Służb Nadzorczych. Nie było czasu, żeby zasłaniać rolety. Wbiegłam szybko na antresolę i
położyłam się na łóżku, jak gdyby mogło mnie to przed czymś uchronić. Usłyszałam pukanie
do drzwi. Wybrałam numer do Dagmary, ale nie odebrała. Jeszcze raz pukanie do drzwi, tym
razem chyba głośniejsze. Wybrałam numer do Dereka, ale też nie odbierał.
Nagle pomyślałam sobie, że to nie ma sensu. Po pierwsze, jeśli rzeczywiście są to
Służby Nadzorcze, zdeterminowane, by mnie złapać, na pewno znajdą niebawem jakiś
sposób, by dostać się do wnętrza domku. Po drugie zaś, nie miałam żadnej pewności, kto tak
naprawdę tam stał i nie miałam żadnych powodów, by podejrzewać, że ten ktoś chce mnie
skrzywdzić. Poczułam nagle ogromną ciekawość i nadzieję, choć nie do końca wiedziałam,
na co.
Zrezygnowana zeszłam z antresoli, usiłując pewnie trzymać się na nogach i, czując
się jak idiotka, włożyłam sobie scyzoryk do kieszeni spodni. Gdyby ktoś chciał mnie
zaatakować, lepsze to niż nic. Ostrożnie otworzyłam drzwi i zobaczyłam najprawdziwszego
dostawcę obywatelskiego w charakterystycznej czapce z daszkiem i czerwonej wiatrówce, do
której przypięta była Plakietka z napisem „DOSTAWCA” i trzymającego w rękach jakiś
prostokątny pakunek. Obywatel uśmiechnął się do mnie przelotnie, jak gdybym była tylko
kolejną obywatelką, którą dzisiaj obsługuje, i powiedział:



  • Dzień dobry. Paczka dla pani.

  • Dzień dobry – odpowiedziałam, starając się opanować zdziwienie. – Tutaj nie
    dochodzi poczta.

  • Ja mam dla pani paczkę – upierał się mężczyzna, marszcząc brwi. – Proszę
    zobaczyć, tu jest napisane... Pani jest Aleksandra Karlen, prawda?
    Dostawca obrócił paczkę, pokazując mi dużą naklejkę, na której napisane było
    drukowanymi literami moje imię i nazwisko.

  • Tak... - odparłam niepewnie. – Ale ja już nie jestem obywatelką.

  • Nie szkodzi. Nasze paczki dochodzą również do dzikusów.
    Przełknęłam ślinę, myśląc gorączkowo.

  • Ale jak? Skąd wiedzieli państwo, że ja tu mieszkam?
    Dostawca zawahał się.

  • Dostałem zlecenie. Nie wiem, po prostu podano mi adres... To bierze pani tę
    paczkę?

  • A od kogo ona w ogóle jest?

  • Od Urzędu Cywilnego – mężczyzna pokazał mi kolejną naklejkę, z danymi
    nadawcy. Był na niej napisany adres mojego starego Urzędu w Herstin.
    Nie mogłam wyjść ze zdumienia, że nikt nie chce mnie porwać i czekałam z trwogą
    na ujawnienie się podstępu.

  • Ale ja się boję, co jest w środku. – powiedziałam szczerze. – Ja nie chcę tej paczki.
    Nie bez powodu pozbyłam się Plakietki.

  • Proszę pani, zaręczam pani, że to są tylko jakieś formalności – mężczyzna zaczynał
    się niecierpliwić.

  • Ale skąd mam wiedzieć? Czy nie mogę odmówić odebrania paczki?

  • Chce ją pani otworzyć przy mnie?
    Obywatel położył paczkę na ziemi przy wejściu do domku.

Free download pdf