- Jak śmiesz nas podsłuchiwać, Ola?! – krzyknęła koleżanka siedząca w ławce za
mną, jedna z tych, które regularnie kierowały do mnie jakieś formalne zarzuty i
nieprzychylne komentarze. - Przepraszam, ja nie podsłuchuję – odpowiedziałam, obracając się lekko.
- Nie? Czyli nie wiesz, jaką dostałam ocenę z ostatniej kartkówki?
- No, chyba to usłyszałam – odpowiedziałam przepraszająco, wiedząc, że kłamstwo
byłoby w tym momencie chyba pod wszystkimi względami najgłupszą rzeczą, na jaką
mogłabym się zdecydować. – Ale nie podsłuchiwałam, po prostu usłyszałam przypadkiem –
dodałam szybko. - I co, myślisz, że jak ktoś głośno mówi, to możesz go sobie słuchać bez żadnych
skrupułów? – zapytała koleżanka groźnym głosem. - Nie. Ale ja po prostu usłyszałam, co ja na to poradzę?
- Co ty na to poradzisz? Może po prostu zajmij się czymś jak normalna osoba zamiast
czekać, aż usłyszysz coś ciekawego z rozmów, do których nikt cię nie zaprasza. Przecież
widzę, że nic nie robisz i słuchasz tylko, o czym gadamy! - Ale ja się uczę! – zaprotestowałam, pokazując jej podręcznik, który miałam akurat
otwarty na ławce i rzeczywiście próbowałam coś z niego zrozumieć, usiłując nie przejmować
się dochodzącymi mnie zewsząd głosami i wieloznacznymi wypowiedziami. - Ha, ha! Uważaj, bo ci uwierzę! – zawołała koleżanka takim głosem, jakby nigdy nie
zamierzała mi w nic uwierzyć. – To, że masz otwarty podręcznik, nie znaczy, że musisz go
czytać. Widziałam, że siedziałaś nieruchomo i nie patrzyłaś nawet na niego, a ja wiem, jak
zachowują się osoby, które chcą kogoś podsłuchać.
Nie miałam oczywiście szans na przekonanie koleżanek (ta druga nie chciała nawet
tracić czasu na patrzenie na mnie i rozmawianie ze mną), że próbowałam się uczyć, a moje
chwilowe odwrócenie wzroku od podręcznika wynikało z chęci powtórzenia tego, co
przeczytałam, w myślach. Do końca zajęć czułam, jak obie dziewczyny obserwują z uwagą
każdy mój ruch i chociaż starałam się wyglądać tak, jakbym cały czas czytała podręcznik, na
końcu i tak zarzuciły mi, że udawałam, bo normalna osoba nie byłaby w stanie czytać
podręcznika bez przerwy przez całą lekcję.
Poza tym, nauczyciel prowadzący lekcję zastępczą (to znaczy, pilnujący, żebyśmy
nigdzie nie wychodzili) co chwilę przypominał mi, że nie mogę nigdzie wyjść ani właściwie
prawie nic zrobić i opowiadał, jak bardzo go to cieszy. - Nie uwierzyłabyś, Olu, jak bardzo mnie cieszy, że mogę ci wreszcie pokazać twoje
miejsce – mawiał jeden z nich, uśmiechając się do mnie z wyższością. – A twoje miejsce jest
właśnie tu, w tej ławce i obawiam się, że twój buntowniczy charakterek musi przeżywać w
tym momencie coś w rodzaju niefortunnej frustracji...
Lekcje dłużyły mi się zatem w nieskończoność i jedynie na niektórych byliśmy w
ogóle proszeni o zrobienie czegokolwiek formalnego, to znaczy czegoś innego niż słuchanie
o tym, jak bardzo jesteśmy bezsilni i żałośni – a przynajmniej ja. Czasami było to
przeczytanie jakiegoś fragmentu książki lub zrobienie notatek (na szczęście niekoniecznie na
temat tego, jak bardzo jesteśmy bezsilni wobec plakietkowych autorytetów), a czasami
naszym zadaniem było po prostu słuchanie nauczyciela (na szczęście również nie zawsze na
ten temat, choć i tak zawsze krążył on gdzieś w powietrzu).
tatianarevelion
(TatianaRevelion)
#1