W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

Moje koleżanki animatorki zwykle stały gdzieś z boku, rozmawiając ze sobą głośno.
Czasami wykonywały jakieś prace porządkowe, których sensu ja za bardzo nie widziałam.
Układały coś, przestawiały, nie wiadomo, po co. Kiedy ja próbowałam zająć się czymś takim,
mówiły mi zwykle, żebym nie psuła im roboty i żebym zajęła się raczej czymś
pożyteczniejszym zamiast udawać, że pracuję. Czasami stawałam więc po prostu w jakimś
miejscu, zastanawiając się, czy zabrać się za coś czy nie, ale ostatecznie coraz częściej
rezygnowałam z dodatkowych aktywności, myśląc sobie, że zbyt długie stanie nad miotłami i
wpatrywanie się w nie uporczywie musiało być już jasną oznaką postradania zmysłów i że
wobec tego nie będę dalej ryzykować.
Inne opiekunki podchodziły też regularnie do jakichś dzieci, zwracając im uwagę albo
pytając, czy czegoś nie potrzebują. Dzieci jednak nie chciały w ogóle słuchać mojej osoby i
albo udawały, że mnie nie słyszą, albo śmiały się, pokazując na mnie palcem i krzycząc:
„Patrzcie, ta Ola myśli, że może nas do czegoś zmusić, zupełnie jakby uważała się za
przekonującą! Ha, ha!” albo „Patrzcie, ta Ola coś do nas mówi, ale sama nie wie, czego chce!
Ha, ha!” lub też, jeśli udało mi się zawołać coś bardziej stanowczym tonem, „Patrzcie, ta Ola
myśli, że jak trochę głośniej do nas zawoła, to jest taka stanowcza! Ha, ha!”.
Kiedy widziałam, że dzieci robią coś zakazanego, bawiąc się na ogromnej kolorowej
platformie, próbowałam zwrócić im uwagę i krzyknąć, żeby tego nie robiły, ale czułam się
jedynie, jakbym wołała do zwierzęcia w klatce. Wrażenie to wzmacniał fakt, że platforma, po
której biegały dzieci, była oddzielona od reszty pomieszczenia sznurkową siatką i prawie
zawsze musiałam krzyczeć kilkukrotnie, żeby dziecko w ogóle mnie zauważyło (pomijając
fakt, że często byłam po prostu jawnie lekceważona).
Czasami oczywiście zdarzało się, że jakieś dziecko nie zlekceważyło mnie ani nie
zanegowało otwarcie mojego polecenia, ale wtedy mogło na przykład zacząć zadawać mi
jakieś trudne pytania w rodzaju: „A dlaczego ma tak być?”. Zwykle nie miałam wprawdzie
problemu z odpowiedzią na takie pytanie, ale problem w tym, że po każdej mojej odpowiedzi
następowało kolejne takie pytanie. Kiedy na przykład odpowiedziałam jakiemuś chłopcu, że
nie można bić kolegi, bo to jest złe i zakazane, zapytał, dlaczego to jest złe i zakazane?
Wtedy odpowiedziałam mu, że dlatego, że krzywdzi kolegę. Kiedy zapytał, dlaczego nie
można krzywdzić kolegi, oznajmiłam, że to jest złe. Następnie odpowiedziałam mu, że to jest
złe, bo kolegę boli. Ale kiedy zapytał, dlaczego to jest złe, że kolegę boli, zabrakło mi już
pomysłów na odpowiedź. Ostatecznie i tak każde dziecko dochodziło do wniosku, że jestem
głupia i że nie zamierza mnie dłużej słuchać.
Jedna z animatorek, która była obecna przy takim przedstawieniu, okazała się zresztą
mieć zupełnie takie samo zdanie na mój temat. Kiedy zostawiłam niegrzeczne dziecko w
spokoju, podeszła do mnie i syknęła: „Kobieto, co ty wyprawiasz? Ignorujesz dzieci, kiedy
cię wołają, pozwalasz, żeby robiły co chciały, a później dziwisz się, że cię nie słuchają? Nie
umiesz nawet wyrazić się stanowczo i wyraźnie!”.
Kiedy jednak nie wołałam, nie mówiłam i nie wrażałam się do nikogo przez dłuższy
czas, dzieci często znajdowały przeciwko mnie jakiś inny zarzut lub coś, z czego mogły sobie
pokpić. Pewnego razu, kiedy obserwowałam bawiące się na karuzeli dzieci, patrząc na nie
zapewne odrobinę zbyt długo i intensywnie, jakaś dziewczynka zawołała, wskazując na
mnie:

Free download pdf