W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

raczej osób z nienaganną reputacją oraz przyzwoitym spisem zasług i osiągnięć. Chciałam
jednak spróbować, jako że wzorcowa reputacja nie była wcale oficjalnym warunkiem, żeby
aplikować do tej pracy, a poza tym (a może nawet przede wszystkim) chciałam mieć
argument w dyskusjach z ludźmi, którzy zarzucają mi lenistwo i brak inicjatywy.
Kierowniczka, decydując się ostatecznie na przyjęcie mnie, uprzedziła mnie jednak,
że zatrudnia mnie tylko ze względu na swoją nadzwyczajną wielkoduszność oraz
wspaniałomyślną nadzieję, że, jak to określiła, „nauczę się tutaj życia i porządnej pracy”.
Powiedziała również, że zaimponowała jej moja odwaga. „Tak niestabilne osoby jak pani nie
zgłaszają się zwykle do pracy z ludźmi, zwłaszcza uprzywilejowanymi”, powiedziała mi
podczas naszej pierwszej rozmowy, zwanej kwalifikacyjną, „Ja jednak ośmielę się uznać to
za znak pani godziwych ambicji, a niekoniecznie arogancji i dam pani szansę...”. Niestety
jednak, moje koleżanki z sali zabaw z dnia na dzień przekonywały się, że zatrudnienie mnie
było tylko jednym wielkim błędem.
Ocena mojej osoby przez pozostałe animatorki polegała zresztą głównie na ocenie
mojego zachowania i wyrażania się względem dzieci. Nie mogłam przecież podejść sobie do
nich, kiedy rozmawiały w jakimś kącie, bez pytania dotyczącego pracy ani innego pretekstu,
bo wyglądałabym wtedy jak wyrośnięta dziewczynka, która podchodzi nieporadnie to
starszych koleżanek (choć dwie z nich były w zasadzie w podobnym wieku do mojego) i pyta
„Hej, czy mogę się z wami pobawić?”. I chociaż w tym wypadku pytanie brzmiałoby
wprawdzie raczej „Czy mogę z wami porozmawiać?”, nie była to wielka różnica.
Nie byłam zatem zdziwiona, że po zaledwie dwóch tygodniach zostałam zwolniona i



  • podobnie jak w przypadku poprzedniej pracy – byłam już w tym momencie u kresu sił. Już
    podczas tych dwóch tygodni zdążyłam zresztą wziąć dwa dni urlopu, ponieważ pewnego
    ranka czułam się osłabiona do tego stopnia, że nie mogłam wstać z łóżka do południa, moje
    oczy nie tolerowały żadnego światła, a nawet oddychanie wymagało ode mnie jakiegoś
    dziwnego wysiłku. Stan ten był tak silny, że dopiero trzeciego dnia zdołałam przyjść do pracy
    i nawet wtedy czułam się jeszcze jak lunatyczka, co tylko bardziej pogarszało moją
    koncentrację na oczekiwanych ode mnie reakcjach i zachowaniach.
    Po odejściu z sali zabaw postanowiłam zatem spróbować czegoś jeszcze innego.
    Skoro nie mogłam poradzić sobie z ludźmi, miałam nadzieję, że przynajmniej poradzę sobie
    ze zwierzętami i zaczęłam pracę w schronisku dla zwierząt. Taka praca wydawała mi się nie
    tylko bardzo atrakcyjna, jako że zawsze marzyłam o posiadaniu zwierzątka w domu, ale
    również o wiele lżejsza, biorąc pod uwagę fakt, że zwierzęta chyba nie miały powodu, żeby
    mnie nienawidzić.
    Niestety jednak również i w tej pracy byłam obserwowana przez innych ludzi niemal
    przez cały czas i znajdowałam się pod nieustannym nadzorem. Zaczynałam pracę jako
    wolontariuszka, nie było zresztą innej opcji na początek i tak naprawdę pierwsze dni
    przypominały raczej szkolenie niż prawdziwą pracę. Później wykonywałam już sama
    konkretne zadania, ale wciąż znajdowałam się w grupie ludzi, którzy pracowali obok mnie i
    regularnie słyszałam ich krytyczne uwagi na mój temat. A to mi ktoś mówił, że za bardzo
    rozglądam się na boki zamiast pracować, a to, że jestem zbyt delikatna i ostrożna i zwierzęta
    nigdy nie nabiorą do mnie zaufania, a to znowu, że ignoruję innych, do nikogo się nie
    odzywam, nawet do zwierząt i jak tak dalej pójdzie to załatwią mi „podejrzaną” reputację na

Free download pdf