W krainie nienawiści

(TatianaRevelion) #1

Plakietce. Wytrzymałam tam dwa i pół tygodnia, nie awansując nawet na stanowisko
pełnopłatnego pracownika.
Potem nastąpiła fala rezygnacji, a kolejną pracę podjęłam dopiero po bardzo długim
czasie, już po śmierci moich rodziców. Tym razem postanowiłam spróbować jakiejś bardziej
„zwyczajnej” pracy (to znaczy siedzącej, biurowej), głównie dlatego, że każdy dziwił się,
kiedy informowałam go o moim skromnym doświadczeniu i mówił mi, że miejsca, w których
dotychczas pracowałam nie są najlepszym rozwiązaniem dla osoby tak niestabilnej i
problematycznej jak ja. Jednocześnie każdy wyrażał swoje przekonanie, że praca biurowa
powinna być w sam raz na moje możliwości. Mój stan zdrowia pogorszył się zresztą do tego
stopnia, że sama nie wyobrażałam sobie siebie w roli sprzątaczki czy animatorki – ubieganie
się o taką pracę w tym czasie byłoby zwykłym oszustwem. Byłam tak wycieńczona, że ledwo
dawałam radę utrzymać we względnej czystości własne mieszkanie i wykonać codzienne
domowe obowiązki.
Nie mogłam już dłużej słuchać uwag typu: „Ale takiej pracy jeszcze nie próbowałaś,
więc nie możesz powiedzieć, że nie dasz rady czy że ci nie pasuje. Ty po prostu nie chcesz
spróbować tego, co ci sugeruję, bo uważasz, że wszystko sama wiesz najlepiej. W życiu nie
widziałem bardziej nadętej, próżnej i przemądrzałej osoby niż ty! I później się dziwisz, że
nikt nie chce utrzymywać z tobą kontaktu, skoro tak traktujesz ludzi... Nie, to nie. Jeśli
myślisz, że pozjadałaś już wszystkie rozumy to chyba nic się w twoim życiu nie zmieni. A w
każdym razie nie na lepsze. Powodzenia zatem” albo „Nie chcesz spróbować nowej pracy, bo
jesteś taka leniwa i uparta, że próbujesz oszukiwać nas wszystkich, a może nawet samą
siebie, że niby nic już nie możesz”. Słysząc coś takiego, nie miałam oczywiście żadnej
szansy, żeby się obronić i zanim jeszcze zdążyłam zareagować w jakikolwiek sposób, mój
rozmówca patrzył na mnie tak, jakbym już przyznała mu rację i powiedziała: „Hej, masz
rację, ale byłam głupia! Jakie to szczęście, że ty mnie olśniłeś!”.
Praca, którą znalazłam (i do której przyjęto mnie z o wiele większą chęcią niż do sali
zabaw czy schroniska dla zwierząt) była tak nudna, że nie ma nawet sensu przytaczać, o co w
niej chodziło. Była to zwykła praca biurowa w jakiejś instytucji administracyjnej, w której
sama nuda była jednak najmniejszym problemem. Zostałam zamknięta w małym pokoiku z
pięcioma osobami, posadzona na krześle i obdarzona mnóstwem wieloznacznych i
podejrzliwych spojrzeń, tak jakby na mojej Plakietce wypisany był jakiś prawdziwy skandal.
Pierwszego dnia przydzielono mi pomocnika, który miał mnie wprowadzić w realia
tamtejszej pracy i zapoznać z wymogami. Jakaś starsza kobieta (to znaczy, na pewno starsza
ode mnie, choć jeszcze nie uprzywilejowana) z typową Plakietką przysiadła się obok mnie na
taborecie, komentując: „Dziecko, taka młoda jesteś, a siedzisz sobie na fotelu jak na tronie. A
ja, stara, na małym stołku. Co za wychowanie!”. Zaproponowałam oczywiście od razu, czy
chciałaby się ze mną zamienić (choć osobiście trochę przerażała mnie wizja siedzenia przez
kilka godzin na takim stołku), ale kobieta odpowiedziała pogardliwie: „I co, myślisz, że teraz
uwierzę w twoje czyste intencje? Nie bądź śmieszna! W końcu nie bez powodu nie masz
wzorcowej reputacji, prawda?”, po czym zaczęła mi coś tłumaczyć, przerywając co chwilę i
dodając, żebym czasami nie śmiała jej przerwać, bo to, że umiem obsługiwać komputer nie
znaczy, że mam jakiekolwiek pojęcie o tej pracy i w ogóle, żebym nie była zarozumiała.
Kiedy w pewnym momencie postanowiłam odsunąć się trochę na bok, bo wydawało
mi się, że zabieram za dużo miejsca przy biurku, kobieta uniosła się gwałtownie i krzyknęła z

Free download pdf